No i stało się. Wszechobecny układ opanował prezydencką kuchnię. Ktoś dosypał coś do zupki mlecznej i teraz pan prezydent nie oddala się od kibla na 5 metrów. Współczuję, znam ten ból. Przeżyłem to niecały rok temu.
Oby nie skończyło się jak z Napoleonem. Sraczka pana prezydenta zastała na Helu. Hel to póki co nie wyspa ale jak dłużej pana prezydenta potrzyma to kto wie, idzie klimatyczne ocieplenie. Nad zdrowiem czuwa doktor-funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu. Jest też w gotowości 10 łóżek w szpitalu MSWiA w Gdańsku. To tak na wypadek gdyby przypadłość gastryczna przerzuciła się na świtę.
Moherowa część narodu wielce zaniepokojona a w łże-internecie słychać tylko rechot i „dobre rady”:
– układ otruł nam prezydenta!
– Masaż z młodych piersi i po dolegliwości !!!!
– jakbyś 6 tuzinów ostryg popił 2 litrami szampana to też by cię kałdun rozbolał
– Zaraz pan Kurski napisze ze ma dowody ze to wyslannicy PO dodali cos do zupy
– Jestem w Juracie, obsrałem gacie, za duzo piwa, brzuch mi rozrywa….
ps. Zdjęcia żadnego nie dołącze bo mam brzydkie skojarzenia a to nie przystoi wobec głowy państwa
wiem, wstydzę się, ale mnie to też śmieszy…
(a głównie, jak gruby gen-dochtór w tvn mówi, że nie można mówić o chorobie Prezydenta; bo to groźne dla bezpieczeństwa Państwa jest — chyba bo dlatego że jak Wróg wie, że Wódz Hory…)
Świntucha ze mnie, ale co ja poradzę, że pękałam ze śmiechu czytając rady wszystkich „życzliwych”.
– a co to jest Sraczka?
– to tajemnica państwowa…