– Szef płakał?
– Edgar, walnąć cię? Szef nie baba, nigdy nie płacze!
– No ale Szef ma podpuchnięte i czerwone oczy…
– Abo mi wpadła jakaś cholera w oko.
– Wiem która… Jola…
– Edgar! Na zapowiedzi jeszcze nie dałem. W oko mi coś wpadło sieroto!
– To może ja języczkiem, delikatnie…
– Edgar, opanuj się!
– Szef coś nie w sosie. Taki smutny.
– Jak nie mam być smutny? Widziałeś co się w Budapeszcie dzieje?
– Rewolucja Szefie. Ich premier skłamał i wydało się.
– Właśnie Edgar, właśnie! A mało to my nakłamaliśmy?
– Eeee Szefie, jakie tam kłamstwa? Lodówka? Dziadek w wermachcie?
– Pikuś ale, że podatki obniżymy, autostrady pobudujemy no i te 3 miliony mieszkań
– Szefie, toż w to nikt nie wierzył! Ludziska już nauczyli się przez lata
– To jak żeśmy te wybory wygrali? No powiedz Edgar?
– Przecież Szef wie, lodówka i dziadek. Jacek miał wspaniały pomysł.
– Taa dlatego w dupę za te bilbordy nie dostał. O Grassie nie wspomnę.
– No i to, co nam Rokita podsunął, że niby my razem po wyborach
– Fakt, Edgar, he he he. Sami samobója strzelili. Ja miałbym iść ręka w rękę z tymi liberałami, okrągłostołowcami, lewakami?
– Uśmiechnął się w końcu Szef. To może ja kotka przyniosę ? Szef popieści…
– Ty się Edgar kota nie dotykaj. Już żeś mi jednego ukatrupił. Ludwik niech jednak wzmocni siły. Trochę wozów, tych z sikawkami, wiesz, niech dokupi. Coś tam ściemni, że to przeciwko kibolom.
– Szefie ale znowu zaczną psioczyć, że tanie państwo…
– Niech se psioczą. My bezpieczni musimy być. Lech już borowików dobrał. W domku ogrodnika ich trzyma he he he. Nie daj Boże hołocie przyjdzie do głowy rewolucję robić. Stan wojenny będę ogłaszał? Raz zdobytej władzy… , no? no?
– Raz zdobytej władzy nie oddamy, Szefie!
– Wężykiem Edgar, wężykiem!
– Szefie ale przyszedłem z dobrą nowiną. Mamy sposób na Leppera.
– O gadaj! bo ta cholera już mi tak za skórę zalazła, że…..
– Wystarczy, że przegłosujemy poprawkę do konstytucji, że karani nie mogą kandydować.
– Dobre ! Któren wpadł? Jacuś?
– Chłopaki od Zbysia “wanienki” przedwczoraj nagrali, jak Lepper Tuskowi mówi, że tego się obawia.
– Podsłuchy, Edgar to podstawa. No i czujność, czujność! A teraz Edgar powstań, zaśpiewamy nasz hymn.
– Szefie eee… ja…. już muszę lecieć
– Co jest Edgar, nie podoba ci się jak śpiewam?
– Ależ skąd? Szef ma głos jak dzwon! Jak śpiewak w operze!
– No to już 1… 2… 3….
he he:) dowcipne i oddające myślenie tych, co na górze. tylko na 100% nieprawdziwe: to smutni panowie z poczuciem humoru deski w tartaku. Na pewno tak sobie nie rozmawiają. Jesli już, to wychowani w etosie walki, otoczeni przez wrogów i układy (sami tkwią w słonecznym i z niego to już im się nie uda wyrwać…) wydają sobie komedy typu wojskowego.
Super!
– To może ja języczkiem, delikatnie… :)))))))
O Fraglesi ty to sobie grabisz u władzy :) i bardzo dobrze zresztą !! Świetny tekst.