I jak to będzie z nami dalej ???

Dzisiaj oddaje głos mojemu Tacie. Miłego czytania :-)

    Odezwali się Prymas Glemp, jakiś inny ważny biskup, no i oczywiście o. Rydzyk. Wszyscy Oni ubolewają, że PIS przegrał wybory. Słychać podobno z tych „ust” – znam te wypowiedzi tylko ze streszczeń dziennikarskich – że rząd tej partii zrobił już bardzo wiele dobrego i zrobiłby więcej, ale wszyscy się sprzysięgli żeby zniszczyć Polskę, najbardziej katolicki kraj Europy. Ci źli starają się doprowadzić do jego laicyzacji, „oddać w ręce szatana” itd. Sprawa jest więc bardzo poważna. Cóż, wypowiedzi w takim tonie się spodziewałem i już kilka dni temu wiedziałem, że poniższy tekst chyba będę musiał – dla osobistej higieny psychicznej – napisać.

    Ad rem! Od lat nurtują mnie – między innymi – takie na przykład kwestie:

  • Chyba to smutne, ale czy istnieje gdzieś dostatni kraj, „mlekiem i miodem płynący”, gdzie całą władzę, nad autentycznie wierzącymi obywatelami, sprawuje hierarchia któregoś z Kościołów?

  • Chyba się nie mylę myśląc, że spora część historii Europy, Ameryk, Azji – krótko – Świata, to również historia stopniowego ograniczania władzy różnych hierarchii kościelnych, przez instytucje świeckie.

  • Czy wzajemne relacje hierarchów różnych kościołów i władz cywilnych, nie przypominają, i to od wieków, gry w przeciąganie liny?

  • Czy PT. Hierarchowie wszelkich wyznań, zdają sobie sprawę z tego, że jeśliby rzeczywiście, a nie tak z „z drugiego rzędu”, przyjęli na siebie odpowiedzialność za sprawy – bardzo ogólnie mówiąc – bytowe rzeczywistych, narodów, to już wielokrotnie zostaliby „wystawieni” przez tych ludzi za, przysłowiowe, drzwi?

    Zastanawiam się też czy Owi Hierarchowie zdają sobie sprawę, że świadomie lub nieświadomie, pomimo tylu lat doświadczeń, dryfują w taką właśnie stronę???

Wiele lat spędziłem w Kanadzie, głównie w Prowincji Quebec. Poznałem wtedy kawałek – nie ginącej jeszcze w mrokach dziejów – historii rozwoju tego bardzo kiedyś katolickiego społeczeństwa i dlatego chcę napisać – tytułem ewentualnej, dodatkowej przestrogi – tych parę poniższych zdań. W Quebecu, o którym wspominałem, Kościół Katolicki przez prawie trzy wieki posiadał niemal całkowitą władzę, bo kolejne rządy i samorządy cywilne były mu całkowicie podporządkowane. Dosłownie wszędzie „stał” Ksiądz. Hierarchia Kościoła chciała „móc” i „mogła” tak wiele, że aż doszło do rzadko spotykanego kryzysu. Stało się to na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, a więc niewiele ponad trzydzieści lat temu.

Miała wtedy miejsce tzw. Spokojna Rewolucja…… mieszkańcy wspomnianej Prowincji powiedzieli: DOŚĆ dwuwładzy, a właściwie: DOŚĆ takiej władzy i wszechobecności Kościoła. Hierarchia Kościoła utraciła, niemal całkowicie, autorytet. Kościoły opustoszały. Pierwszym, spektakularnym efektem było to, że znaczna część społeczeństwa zaczęła z upodobaniem pozwalać sobie, na wszystko to co, wcześniej, było wręcz „ścigane” przez Kościół. Szybko zaobserwowano: gwałtowny spadek ilości zawieranych małżeństw, eksplozję liczby rozwodów, liczba dzieci z rozbitych małżeństw, lub od początku rosnących w rodzinach bez ojca, a czasem matki, gwałtownie wzrosła itd. itp. Finanse Kościoła uległy radykalnej redukcji, również te z kasy państwowej. Wystąpiły ogromne trudności z utrzymaniem całej, bardzo rozbudowanej „infrastruktury” kościelnej, a nawet zapewnienia środków do życia tak licznego kleru. Arcybiskup Montrealu, autentycznie się obraził na swoich niewdzięcznych wiernych i nie mogąc się pogodzić z tym co nastąpiło, na stałe wyjechał do Afryki.

Jak do tego doszło i jak to się wszystko zaczęło?

Przytoczę troszkę „opisowej” historii. Otóż, tak zwana kolonizacja Ameryki (zwłaszcza tej naprawdę) Północnej została „przeprowadzona” głównie przez Francuzów. Był taki okres, że chyba 75% obecnego terytorium USA „należało” do Króla Francji. Takie były czasy, że każdej przybywającej grupie kolonizatorów towarzyszyli księża. Indianie nazywali ich obrazowo „czarnymi sukienkami”, ponieważ wtedy księża zawsze i w każdej sytuacji chodzili w sutannach. Warunki tworzenia kolonii były diabelnie trudne. Księża spełniali wiele pożytecznych funkcji tj. głównie podtrzymywali wiarę katolicką, utrzymywali też, zapewne, w jakichś ryzach moralnych mieszkańców, tych bardzo wolno rozwijających się osiedli nowej kolonii francuskiej.

Była to na pewno pozytywna, zresztą nie jedyna strona, działalności kleru katolickiego. Jednocześnie, kościół podejmował próby nawracania na wiarę katolicką Indian. Niestety, w większości przypadków kończyły się one niepowodzeniem. Skoro nie udawało się z tzw. dzikimi (tak wręcz urzędowo nazywano Indian), księża „nastawili” się na jak najszybsze zaludnienie zajętego terytorium kolonii tzw. białymi, „drogą” wzmożonej prokreacji. Wkrótce rodziny liczyły po 10-cioro, a czasem nawet 25-cioro dzieci. Tego wymagali i egzekwowali bezwzględnie, swoimi nakazami, księża. Rodziny, a zwłaszcza kobiety nie miały żadnej „wymówki” – trzeba było rodzić, padać na nos i rodzić. Kto nie słuchał tych i innych poleceń Proboszcza, ryzykował usunięcie z kolonii. Oceniając skalę tego „prokreacyjnego” zjawiska mówi się, że 10 000 kolonistów przybyłych z Europy, w ciągu jakichś 300 – 350 lat, „dało” życie kilku milionom ludzi.

Geograficzna izolacja kolonii i ograniczona liczbowo populacja doprowadziły do tego, że wystąpiły negatywne „zjawiska” np.: związki małżeńskie pomiędzy zbyt bliskimi sobie genetycznie osobami. Wkrótce dały też o sobie znać, choroby genetyczne. Młoda kolonia jednak się rozwijała, instytucje – głównie – kościelne rosły w siłę. Największe i najbardziej imponujące rozmiarami i wystrojem budowle, w każdej niemal miejscowości, to klasztory i kościoły, później doszły do tego jeszcze sierocińce i szpitale pod zarządem kleru. Symptomatyczne jest to, że większość miejscowości tej Prowincji, do dziś nosi nazwy imion świętych; możecie to sprawdzić na mapie.

W szkołach, wszystkich szczebli, niemal wyłącznie uczyli bracia zakonni, zakonnice i księża. Wśród ludzi pięćdziesięcioletnich, a już na pewno – sześćdziesięcioletnich, trudno znaleźć kogoś kto nie byłby wyedukowany przez, wspomnianą kadrę kościelną. Władze cywilne oczywiście istniały, ale wszystkie ich decyzje musiały mieć „placet” , co najmniej, Proboszcza. Jeszcze dzisiaj zdarzają się takie tzw. Rady Miejskie, których posiedzenia rozpoczynają się wspólna modlitwą. Teraz już sami radni się temu dziwią, ale mówią sobie: to taka nieszkodliwa tradycja.

Kościół całkowicie organizował życie wszystkich swoich wiernych. Pomimo tego zdarzali się ludzie, którzy np.: nie zachowywali tzw. czystości, a więc również i panny zachodziły w ciążę. Sytuacja taka była niewyobrażalna, a więc żeby uniknąć zgorszenia, zakonnice odbierały poród, a urodzone dziecko zanoszono do wybranej, gdzieś daleko mieszkającej, rodziny mówiąc: macie jeszcze jedno dziecko……..teraz to jest wasze dziecko! Niezamężna matka, praktycznie już nigdy nie mogła odnaleźć swojego dziecka. Żadnej dokumentacji celowo nie sporządzano, a wręcz dokładnie zacierano wszelkie ślady takiego aktu zgorszenia . Z czasem jednak, tego typu sierot i innych bardziej „naturalnych”, przybywało. Zaczęto budować coraz więcej sierocińców. O odpowiednią liczbę kadry kościelnej dbano w ten sposób, że księża udawali się do domów i zwyczajnie wyznaczali: ten albo nawet ci dwaj będą księżmi, lub zakonnikami, a ta córeczka pójdzie do zakonu. Nie było od tego żadnego odwołania! Wszędzie były seminaria i klasztory.

W swoistych internatach przykościelnych zaczęto umieszczać też dzieci zabierane, bez zgody rodziców, z domów Indian, mieszkających już w tym czasie w tzw. rezerwatach. Robiono tak w całej Kanadzie. Pretekstem była chęć zapewnienia im lepszych warunków życia i wykształcenia.

Ten przypadkowy i tak liczny „nabór” kandydatów do stanu duchownego, rygory celibatu itd. itp. doprowadziły do, zbyt niestety powszechnego, seksualnego wykorzystywania sierot i innych wychowanków przez ich kościelnych „wychowawców” i „nauczycieli”. Sprawy te oczywiście skrzętnie i długo tuszowano.

Wreszcie doszło do chyba najgorszego. Pieniądze na utrzymanie sierocińców parafialnych pochodziły oczywiście z kasy państwowej. Ponieważ stawka na utrzymanie dziecka w sierocińcu była niższa niż stawka w szpitalach psychiatrycznych, a dzieci wciąż przybywało……… postanowiono, podobno za przyzwoleniem władz cywilnych, w akta dzieci z „nieprawego” łoża, wpisywać różnego rodzaju „obciążenia” umysłowe. W ten sposób powstała, licząca dziesiątki tysięcy, „grupa” ludzi, którzy naznaczeni takimi „papierami” zostali praktycznie skazani na życie poza społeczeństwem. Częstokroć przez dziesiątki lat pracowali oni, jedynie za wikt i łóżko, w szpitalach, przy obsłudze innych, naprawdę chorych.

Skandal został ujawniony w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Posypały się pozwy o odszkodowania. Wyszła z tego sprawa typu: „winnych nie ma”, „to było dawno” i nikt nie poczuwa się do winy. Ale żyją ci ludzie. Widzieliśmy przed kamerami telewizji twarze starych już, zmęczonych ludzi, którzy opowiadali o latach poniżeń, kiedy to pozbawiono ich rodziców, dzieciństwa, wykształcenia itd. itd. Dołączyły się do tego wszystkiego pozwy przeciwko zakonnikom i księżom – wychowawcom w sierocińcach, którzy zaspokajali swoje potrzeby seksualne przy pomocy tych biednych dzieci. Ciężko było słuchać „wspomnień” tych tak życiowo poranionych ludzi! Wielu z nich już nawet nie chciało odszkodowań pieniężnych, chcieli tylko żeby ich oficjalnie przeproszono. Niestety, usłyszeli tylko: to rzeczywiście tragedia tych ludzi, ale pomyślcie ile dobrego, w sumie, zrobił Kościół……….również i dla nich (?)

No i wreszcie, jeszcze inna sprawa – pokłosie tamtych czasów. W społeczeństwie znaleźli się ludzie nie znający swoich przodków. Jak pisałem, żeby uniknąć zgorszenia, starannie zacierano dane o rodzicach wszystkich dzieci z tzw. „nieprawego łoża”. Po jakimś czasie okazało się, że pamięć ludzka jest długa. Dzieci wychowywane w sierocińcach, kiedy dorosły, dopytywały się: co się stało z ich rodzicami? Te wychowywane w rodzinach, też gdzieś się dowiadywały, że miały innych biologicznych rodziców. Matki i ojcowie, czasem po latach, szukali i szukają swoich dzieci, zrodzonych z „grzechów młodości”. Czasem się to udawało, częściej jednak nie. A wszyscy zdali sobie sprawę z autentycznej tragedii, wystąpienia, związków kazirodczych, ze wszystkimi tego konsekwencjami społecznymi. Oglądaliśmy przejmujący film na taki temat; trudno było powstrzymać się od łez, patrząc na rozpacz matki, która przychodzi na pierwsze spotkanie z odnalezionym synem, stwierdzając z przerażeniem, że jest to jej kochanek z poprzedniej nocy!

Po tamtym okresie, pozostały liczne i ogromne kościoły, seminaria, sierocińce itp. ……….na sprzedaż, tak na sprzedaż, bo państwo nie jest w stanie już ich utrzymywać. Pamiętam ostatni reportaż z Seminarium w Trois Rivieres, a zwłaszcza taki kadr: pośrodku ogromnej czytelni, jeden jedyny (!) prawie pięćdziesięcioletni, oczekujący jeszcze na święcenia kapłańskie, seminarzysta; uderzające było zwłaszcza Jego zakłopotanie całą tą sytuacją

Można oczywiście powiedzieć, to tylko świadczy o tym, że Kościół jest dla grzesznych ludzi i zdarza się, że też grzeszni, słabi ludzie stanowią jego władze. Można też pytać: jaki byłby Quebec, Kanada, lub każdy inny tzw. kraj katolicki, gdyby nie działał tam Kościół ? Czy byłoby lepiej? Czasem myślę, że byłoby gorzej, ale kiedy przypominam sobie np.: opisane powyżej historie, krucjaty, palenia na stosach, intrygi, przepych kościołów, złocone ornaty itd. itd. itp………..wtedy mówię: naprawdę nie wiem!

Śmierć jest wpisana w nasz los, wszyscy się jej obawiamy i pomimo zapewnień, że tam gdzieś czekają nas lepsze czasy, że jeśli zasłużymy, to będziemy żyli wiecznie itd., nie chcemy odchodzić, płaczemy za tymi, którzy odeszli. Kościoły i większość religii stara się nam pomóc, przygotować, ułatwić odejście – to prawda. Bardzo wielu ludziom, ba milionom……….Wiara autentycznie pomaga jakość trzymać pion w życiu, tylko dlaczego te wszystkie PT. Hierarchie muszą to robić tak niezdarnie, wywoływać konflikty religijne, nawet wojny, kaleczyć ludzi itd. itp. Czy to naprawdę jest nieodzowne?

I po co znów w sprawach politycznych zabierają głos Prymas, o. Rydzyk i inni im podobni??? Czy naprawdę chcą takiego kryzysu, o jakim skrótowo napisałem?

18 myśli nt. „I jak to będzie z nami dalej ???

  1. Azrael

    Znakomity tekst – widzę, że „rośnie” konkurencja.

    Czy to, co Pan opisał, powinno nas martwić? Nie, przynajmniej droga, jaką Pan opisał na przykładzie Kanady – mnie nie martwi. Kryzys polskiego Kościoła będzie jeszcze bardziej dramatyczny. Jest coś takiego, co się czuje podskórnie, patrząc na polskich hierarchów – że to wszystko jest oparte na kłamstwie, obłudzie, oszustwie wiernych. I to musi się zawalić.

    Pozdrawiam – i mam nadzieję, że ten tekst nie był jednorazowym „wybrykiem”

    Odpowiedz
  2. Latarnik

    Ciekawa ta historia. Nie zdawalem sobie sprawy, ze w Kanadzie tak to wygladalo.

    Nie mam pojecia, dlaczego Glemp wypowiedzial sie na temat polityki, zwlaszcza w tonie oskarzycielskim, a nie pojednawczym. Musze przyznac, ze stracil czesc mojego szacunku.

    Co do Kosciola, uwazam ze duzo madrzej byloby ograniczyc 'cywilnych’ duchownych i skupic sie na rozwojach zakonow. Znam Franciszkanow, znam Salezjanow i zakonnikow z obu tych zgromadzen bardzo szanuje. Wszelkie 'niesmaczne’ przejscia w zyciu mialem tylko z klerem niezakonnym.
    Oczywiscie, nie jest tak rozowo ze zakonnicy sa postepowi. Moj znajomy Franciszkanin jest gorliwym zwolennikiem Telewizji Trwam i Radia Maryja.
    Ale poniekad go rozumiem – jest misjonarzem, a widzi jak te media skupiaja dookola siebie Polakow za granica, w krajach misyjnych. Zostal nauczony ze liberalizm w swojej czystej postaci chce ograniczyc wladze kosciola, a jednostka chce ograniczyc pojecie wspolnoty. Uwaza liberalizm katolicki za oksymoron, nie potrafi przyjac do wiadomosci, ze mozna byc katolikiem i dazyc do liberalizmu gospodarczego na przyklad.
    Tym niemniej potrafi dyskutowac, na spokojnie, nie obrazajac sie na moje poglady. Zdaje sobie sprawe, ze prawda pomiedzy nami, a poza tym nikt nie ma idealnej recepty na dobra przyszlosc, wiec jestesmy zdani na metode prob i bledow. Za takie podejscie go szanuje.

    Wydaje mi sie, ze Polska ma dosc sensownie okreslona role Kosciola. Na szczescie nie wydaje mi sie tez, zebysmy byli zagrozeni jakims jej wynaturzeniem w przyszlosci. Chociaz oczywiscie ucieszylbym sie, gdyby Kosciol w bardziej nowoczesny sposob potrafil zaszczepiac przyzwoite wartosci mlodym ludziom. Ale czy to mozliwe?
    Mam wrazenie ze zawsze duza czesc spoleczenstwa byla dwoista, swieta na zewnatrz a tak naprawde uprawiajaca podwojna moralnosc. Tyle tylko, ze przy internecie, w dobie informacji i publicznych dyskusji tak roznych grup spolecznych, ten problem po prostu jest lepiej widoczny.

    Odpowiedz
  3. gambiting

    Witam! Ja od siebie powiem,że ciągle chodzę do szkoły Salezjańskiej i naprawdę – to są porządni ludzie.O wszystkim można z nimi porozmawiać,mają normalne,życiowe poglądy na takie sprawy jak np. praca w niedzielę.Ksiądz na religi objaśniał nam to z punktu widzenia pisma świętego,a potem „no dobra,ale jak wiecie w prawdziwym życiu jest inaczej”.Tak samo przed wyborami – rozmawialiśmy na ten temat i ksiądz sam przyznał że lepszym wyborem dla Polski będzie PO niż PiS,ponieważ oni nie posługują się taką nienawiścią jak PiS.Co innego księża w mojej miejscowej parafii(tacy zwykli niezakonni księża) – to są dopiero fanatycy! Proboszcz w niedzielę wyborów(sic!) powiedział na kazaniu,że liczy na to,że zagłosujemy na dobry,sprawdzony rząd,który już zrobił wiele dobrego dla Polski.Oczywiście nazwa partii nie padła,ale wiadomo było o co chodzi.Pozdrawiam wszystkich jezusków! :P

    Odpowiedz
  4. sknd

    mnie też ten wpis bardzo zaciekawił, nie miałem pojęcia że tak to przebiegało, cóż cel uświęca środki a owieczki trzeba namnażać…

    Odpowiedz
  5. Flogiston

    I to by było wyjaśnienie, dlaczego Amerykanie tak przesadnie demonstrują swoje przywiązanie do wiary. A tekst Zbigniewa robi wrażenie. Nawet jeśliby fakty były przesadnie przejaskrawione!

    Odpowiedz
  6. Kanadol

    Do Flogiston:
    Troche sprostowania, powyzszy teks dotyczy Kanady a wlasciwie Quebec’u. Co do postawy religijnej Amerykanow, polecam The European Dream, Author: Jeremy Rifkin, jest rowniez polskie wydanie. Po ponad 20-stu latach na kontynencie amerykanskim (ale w Kanadzie), mysle ze dzieki Rifkinowi zaczalem rozumiec amerykanow.

    Odpowiedz
  7. Nonchallance

    Dla mnie to jeszcze jeden dowód na to ze religia sama w sobie nie jest złą rzeczą. Gdy jednak zaczyna się ją instytucjonalizować to jak w każdej instytucji pojawiają się nadużycia. Można to przeżyć jeśli to nadal religia będzie pełniła w tym związku rolę główną a ludzie odpowiedzialni zostaną ukarani ponieważ religia w swej pokorze uzna, że czasem prawo świeckie się nie myli. Lecz w momencie gdy instytucja zdobywa nad religią zdecydowaną przewagę mamy spore kłopoty. Bo dla tych, którzy ta instytucją zarządzają zaczyna się liczyć nie to co powinno, nie dobro wiernych a pieniądze i władza. Bo w końcu oni wiedzą najlepiej co jest dobre dla ich owieczek czyż nie? Co za pycha! Hierarchowie mają na ludzi o wiele większy wpływ niż jakakolwiek świecka władza i nie mają oporów by tego wpływu nadużywać. I za chiny ludowe nie uczą sie na własnych błędach.

    Odpowiedz
  8. Zbigniew

    @ Flogiston
    /…/”I to by było wyjaśnienie, dlaczego Amerykanie tak przesadnie demonstrują swoje przywiązanie do wiary.”/…/ – proszę jednak zauważyć, że wprawdzie Prezydent USA często mawia: „Boże pobłogosław Stany”, to jednak na uroczystościach oficjalnych, w jego tle chyba nigdy nie widać tamtejszych „purpuratów”. Czy to zkłamanie? hipokryzja? – wszystko możliwe.

    /…/”A tekst /…/ robi wrażenie. Nawet jeśliby fakty były przesadnie przejaskrawione!”/…/ – oczywiście, że zawsze jest ryzyko „zagęszczenia” faktów/ wydarzeń i czytelnik dochodzi do wniosku, że to chyba niemożliwe,żeby działy się tam tylko takie straszne, nieludzkie rzeczy. W istocie, wszystko to się działo na przestrzeni dwóch, trzech wieków. Jednocześnie trwała tam też BARDZO CIĘŻKA i prowadzona w okrutnych warunkach klimatycznych, ROBOTA. Kto nie widział jak wygląda las kanadyjski, ten taki „nieruszony” przez ludzi, jakie tam padają śniegi, jakie w zimie panują temperatury, jakie i ile pni drzew trzeba było wyrwać, żeby cokolwiek zbudować, zasiać itd., ten może mieć trochę trudności, żeby zrozumieć, że tam tak „łatwo” i tak żarliwie, ludzie składali ręce do modlitwy. Kościół POMAGAŁ w tym trudzie i budował swoje wpływy, które w końcu zapędziły go w ślepą uliczkę.

    Odpowiedz
  9. Flogiston

    @Zbigniew,
    Tak, to robi wrażenie, naświetliłeś wiele spraw mi nieznanych. Nawet patrząc na głupi western można dostrzec opisane przez Ciebie sytuacje, pod warunkiem jednakże, że się wie tyle, co Ty.

    Ale wracając do naszych polskich spraw, to powiem szczerze, mnie też martwi wtrynianie się naszych hierarchów w sfery życia publicznego. Ja też odniosłem wrażenie, że nie tylko Rydzuś zmartwił się wynikiem wyborów, słuchałem ze zdumieniem, jak Glempuś biadolił nad niedoświadczonym wyborcą, który popełnił „taaaki błąd”. Dokąd oni zmierzają? Ku samozagładzie? Ja dotychczas byłem wierząco-wątpiący, ale napis pod moim kościołem, że ten kościół jest pod patronatem Radia Maryja – wystarczył mi, żeby zaprzestać tam uczęszczać. W moim odczuciu taki Rydzyk jest bliżej diabła niż Boga. Satanistą nie jestem, no to czego mam chodzić do takiego kościoła? Pokładałem dużą nadzieję w hierarchach, że oni zdołają oczyścić kościół z szatana=rydzyka. Ale teraz coraz wyraźniej widzę, że oni należą do tego samego obozu (oczywiście poza wyjątkami). To jest mój punkt widzenia tej sprawy. Ciekaw jestem, czy ktoś jeszcze, oprócz mnie, też tak to rozumie i widzi jak ja?

    Odpowiedz
  10. ekopozytywizm

    Fragles Senior, bardzo inspirujący (przynajmniej mnie) do przemyśleń o ludzkiej naturze tekst, dzięki!

    Kanadol, masz może tę książkę w wersji elektronicznej? Chętnie bym rzucił okiem, może być nawet w lengłidżu, opis z empiku jest ciekawy
    gdyby coś: pierzy@poczta.onet.pl

    Odpowiedz
  11. Kanadol

    Do ekopozytywizm
    Niestety, te ksiazke wypozyczylem w bibliotece w Kanadzie i poza tym ze widzialem polskie tlumaczenie, nic wiecej nie potrafie powiedziec na temat dostepnosci. Polecam ja jednak, szczegolnie wstep i poczatek, opisujacy „american dream”, bo to pomoglo mi zrozumiec nastawienie do religi i zycia amerykanow. Jak juz pisalem wczesniej, mieszkam juz w Kanadzie ponad 20 lat, mam kontakty sluzbowe z obywatelami stanow, glownie polnocnych i naprawde trudno mi bylo zrozumiec spoleczenstwo amerykanskie do momentu przeczytania, szczegolnie wstepu „European dream” co ma nawiazywac do „American dream”, czyli od pucybuta do milionera. W naszym polskim pojeciu wypukla sie tylko role pieniadza a zupelnie pomija role wychowania, czy tez doswiadczen religijnych pokolen „amerykanow” wychowanych na nowym kontynecie. Nie chcialbym byc zle zrozumiany, sprawa religi dla mnie byla nie istotna i dlatego nie potrafilem zrozumiec niektorych postaw. Mysle ze Rifkin potrafi lepiej niz ja przedstawic „dusze amerykaniana”.

    Odpowiedz
  12. skubi

    Bardzo ciekawy tekst, chociaż w Polsce zapewne nie dzieją się rzeczy aż tak drastyczne.

    W ogóle nie rozumiem zachowania polskich hierarchów: czy oni nie rozumieją, że prowadzą Kościół do samozniszczenia? Czy oni nie rozumieją, jak bardzo Rydzyk szkodzi Kościołowi, nawet jeśli traktujemy Kościół wyłącznie w sferze ziemskich interesów? Bo przecież jest rzeczą zasadniczą dla Kościoła, aby pozostała przy nim młodzież (ta, która masowo głosuje na PO).

    Co do dzieci z nieprawego łoża: tu niestety „laickie” rozwiązanie, to aborcja. Chociaż zmuszanie niezamężnych matek do oddawania dzieci jest nieludzkie, to i tak nie jest to gorsze od aborcji. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem jest opieka i chrześcijańska miłość do każdego dziecka,

    Odpowiedz
  13. tumba

    Fraglesi – Obaj

    Kiedys napisalem Ci -masz madrego Ojca.

    Mialem racje, wlasnie w Quebecu zyje juz

    ponad 20 lat,znam jego historie i kulture.

    Z tekstem twojego Taty zgadzam sie od

    poczatku do konca..

    pozdrawiam Was Obu i czekam

    na wiecej tumba

    Odpowiedz
  14. wm

    Jezus Chrystus nauczał, że jego królestwo nie jest z tego świata. powinni to sobie kościelni hierarchowie wząć do serca. Crystus nauczał o tolerancji i poszanowaniu władzy świeckiej jako stróża porządku ale rozdzielał kategotrycznie wiarę od władzy i polityki. Szkoda, że kościół podpierając się biblią o tym zapomniał, co mówi jego władca i król (Jezus Chrystus). NIe wiem, czy jakiekolwiek słowo przepraszam ze strony kościoła mogłoby choć w części naprawić krzywdy wyrządzone ludziom w imię wiary. Stosy inkwizycje i mordy religijne są niestety spuścizną kościoła, a przecież Chrystus nawoływał do miłości bliźniego.
    Brawo Panie Zbigniewie za odważny i otwarty tekst.

    Odpowiedz
  15. Radecki

    @Zbigniew
    Piękny tekst.
    Dziękuję.

    Zgadzam się z diagnozą, że większość hierarchów polskiego KK wpakowała się w ślepą uliczkę i wcale nie ma zamiaru zawracać.

    Ci zaś, którzy zdają sobie sprawę z sytuacji (np. Życiński, Dziwisz) nie mają dość siły aby zmienić ten fatalny kierunek.

    Chyba nawet wiem skąd to się bierze.
    Mógłbym opisać na podstawie własnych (bardzo świeżych) doświadczeń, ale posłużę się pewnym „skrótem myślowym”.
    To będzie dowcip.

    W Watykanie przeprowadzono wśród biskupów referendum na temat „Czy należy zachować celibat księży?”
    95% odpowiedziało TAK.
    A dokładniej:
    5% TAK, 5% NIE, a reszta „żeby było po staremu”.

    Pozdrawiam
    Radecki

    Odpowiedz
  16. Zbigniew

    Czas przynosi uzupełnienia !
    Od kilku tygodni działa w Quebec’u komisja rządowa; rzadko gdzie indziej spotykana, a szkoda, bo przydałyby się takie w krajach, które przyjmują wielu imigrantów. Temat – krótko mówiąc: „czy i jak powinni dostosowywać się do siebie, nowi imigranci i – mniej więcej rodowici – mieszkańcy, Kanady, a dokładniej Quebec’u. Szerzej mówiąc:”gdzie leży akceptowalna granica dostosowywania obyczajów, a często i prawa kanadyjskiego, do różnorodnych sposobów bycia (tradycji, obyczajów, kultury itd.) imigrantów osiedlających się w Kanadzie. Komisja obraduje w wielu miastach; niektórzy mówią, że jej obrady są bardzo potrzebne, inni uważają, że padają słowa, które tylko „zatruwają” relacje, i tak chyba dość trudne, pomiędzy „tubylcami” (powiedzmy od kilku wieków) i „nowokanadyjczykami”. Temat rzeka i można tutaj napisać całe tomy, które chyba nawet byłyby użyteczne, głównie, dla naszych Rodaków szukających swojego „miejsca” poza granicami Polski.

    Zdecydowałem się dopisać tutaj nieco do kwestii: „rola” kościoła w swieckim państwie, bo przed wspomnianą komisją wystąpił Prymas Katolickiego Kościoła Kanady, Kardynał Marc Ouellet. Szereg gazet opublikowało też jego artykuł, udzielił też wywiadów telewizyjnych. Z tych wszystkich „źródeł” wyłanią się takie główne przesłanie: – Przede wszystkim, Prymas przeprosił (!!!) za błędy Kościoła przed rokiem 1960 – tym, dodając, że później były też błędy. – Przypomniał, że ewangelizacja Ameryki Północnej była głównym celem przybycia ludzi z Europy na ten kontynent i że to „wokół” tej misji Kościoła, powstał naród zamieszkujący Kanadę (głównie – bo od niego się zaczęło – Quebec), a więc odrzucając religię katolicką, pozbywamy się naszych „korzeni” i całej naszej tradycji. – Pytał: „co uczyniliśmy z naszym chrztem?”, apelował też: „nie odrzucajmy naszych katolickich wartości!”. – Wreszcie prosił: „dajmy trochę przestrzeni w funkcjonowaniu naszych szkół na nauczanie religii, bo tak jest praktyczniej”, dodając – chyba nawet – „to mogą być różne religie, ale niech będą”.

    W Quebec’u trochę zawrzało. Pojawiły się głosy, że Prymas chyba „pochodzi” z innej planety, bo jego wystąpienie jest zupełnie oderwane od rzeczywistości tego laickiego i „wieloetnicznego” państwa.
    Jaki będzie „trwały” odzew tego wystąpienia – nie wiem. Wydaje mi się jednak, że Kiedy Prymas mówił – mniej więcej tak – „oczywiście można całkowicie odrzucić kościół katolicki i wartości moralne przez niego głoszone, tylko życie uczy, że tę pustkę trzeba czymś zapełnić; czy mają to być: wolne związki, czyli rozbite życie rodzinne, pogoń za rozrywkami doczesnymi, rozwięzłość itd.???”

    Cóż – dla ogółu ludzi – i tak, chyba, źle i tak, nie całkiem dobrze. Na razie, wiele wskazuje na to, że w Kanadzie, a zwłaszcza w Quebec’u, przed kościołem katolickim jest bardzo, bardzo długa (i pod stromą górę) droga, do odbudowania zaufania tamtego społeczeństwa.
    Ale ludzie odchodzą; czy odchodzą tylko z tego świata? Kościół mówi i daje nadzieję, że „tam” będziemy żyli wiecznie. I znów: ale co naprawdę myślą o tym, ci jeszcze na tym świecie ?????

    Odpowiedz
  17. Zbigniew

    I znów życie dopisuje ciąg dalszy…..
    Wczoraj myślałem, że po ostatnim wystąpieniu Prymasa M. Ouellet’a, ludzie w Quebec’u może rzeczywiście będą skłonni wiele zapomnieć i udzielić tej „przestrzeni” do nauczania religii w szkołach. Dzisiaj w kanadyjskim dzienniku tv patrzę i widzę: Prezydent największej federacji zwiazków zawodowych Prowincji Quebec (FTQ) Henri Masse, w swoim ostatnim(odchodzi na zasłużoną emeryturę) „posłaniu” do zwiazkowców – między innymi – powiedział tak: „nasz kraj jest krajem laickim i nie po to w 1960 roku wyprowadziliśmy Proboszczów ze szkół, żeby teraz arcybiskup Ouellet próbował ich tam znów wprowadzić kuchennymi schodami”.

    Odpowiedz

Skomentuj sknd Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.