Eksmisja


Wiem. Obijam się. Kiedyś potrafiłem nawet trzy wpisy dziennie wygenerować a teraz jeden co trzy dni. Cóż, na swoje wytłumaczenie mam to, że lada dzień czeka mnie eksmisja. Okrutna sprawa.

Gdy byłem studentem, dobytek mieściłem w dwóch plecakach. W pierwszym ciuchy, w drugim książki. Ożeniony, potrzebowałem dwóch kursów maluchem. Potem było już tylko gorzej. Lata lecą i człowiek obrasta. Nie tylko w sadło. Samych książek jest lekko ponad tysiąc.

Na szczęście daleko się nie wyprowadzam. Trzy metry do góry i tyleż samo na dół. Latem postanowiony został remont parteru. Opierałem się, ale krótko. Żona ma rację. Po 13 latach wstyd tak mieszkać. Ściany, kiedyś nieskazitelnie białe, teraz nieskazitelnie szare. Podłoga spękała. Szafki kuchenne – późny PRL. Znajomi nie chcieli przychodzić.

Od paru dni trwa skomplikowana operacja logistyczna. Żona, urodzona organizatorka, kieruje tragarzami. To na górę. To na dół. To do graciarni. Jeszcze tego nie wyrzuciłeś? Jedna myśl krąży po głowie: czy ona to wniosła wszystko w posagu?

Na dwa miesiące przyjdzie się pożegnać z ulubioną kanapą. Odcięty od satelity. Komputer mam na szczęście w piwnicy. Będę więc pisywał. Nie śmiać się! Też was to kiedyś czeka!

15 myśli nt. „Eksmisja

  1. salamandra

    …swietnie powiazane z fotka… ;)

    …ale sobie miesnie ud i posladkow wypracujesz przez takie bieganie po schodach…

    powodzenia

    Odpowiedz
  2. swoopske

    Haha,

    Jak wyprowadzałem się z wynajmowanego mieszkania, żeby zamieszkać z moją „drugą połową” to zmieściłem się w „malucha”, przy czym najwięcej miejsca zajął monitor od komputera.

    Już przy przeprowadzce nr 2 (na „własne śmieci”) potrzebowaliśmy 2 kursów poloneza truck.

    Za parę lat jak się wybudujemy to aż strach myśleć. Trzeba będzie chyba TIR’a zaprząc…

    Pozdrawiam

    Odpowiedz
  3. salamandra

    …a ja troche zmienie temat… Slyszeliscie, ze „The Washington Post” docenil zaslugi pani Sowinskiej – w rankingu zajela zaszczytne 3, miejsce…

    Odpowiedz
  4. Valdo

    @salamandra.Pewnie ze slyszelismy i to nie tylko z gazety.Ja bym tej Pani drugie a moze nawet i pierwsze przyznal. @Fraglesi.Przeprowadzek nie znosze.Wspolczuje.

    Odpowiedz
  5. zbigniew

    Policzyłem i wyszło mi, że licząc od kwietnia 1945, z moimi rodzicami, potem z moimi dziećmi i z moja żoną, a następnie już tylko z moją żoną, przeprowadzałem się – łącznie – 21 razy.
    Zmienialiśmy kraj, bo stał się ZSRR’em, zmieniliśmy trzy kontynenty, a na nich 4 kraje. Raz mieliśmy prawo zabrać tylko tzw. ruchome rzeczy (bez mebli!), nasz najmniejszy bagaż – na początku naszego małżeństwa – to plecak, pudło z książkami i neseser żony. Do Afryki jechaliśmy z 11-toma walizkami i z pralką typu Frania i namiotem w dwóch skrzynkach. Później tzn. dalej, bo przez ocean, mieliśmy cztery walizki i ok.100 kg, różnych „maneli”, w paczkach pocztowych. Dwa razy, do naszych przeprowadzek, pojeżdżały potężne tiry meblowe (innych nie można było wynająć), a nasze rzeczy zajmowały może 1/5 ich ładowności przestrzennej. Wracając do Polski mieliśmy jeden mały kontener, a w nim samochód i 18 paczek + narty. Teraz, chyba zapełnilibyśmy połowę ciężarówki meblowej.
    Najśmieszniejsze są jednak takie przeprowadzki, po których wchodzisz do jakiegoś mieszkania, kładziesz walizki, siadasz na podłodze, a potem ruszasz do Ikeii (tak było w naszym wypadku dwa razy) po jakieś cztery krzesła, stół, materac i jakieś naczynia. Życie jest wesołe; kiedy opowiadamy znajomym o naszym „cygańskim” życiu, to często słyszymy: my byśmy tego nie przeżyli !!!

    Odpowiedz
  6. Cpols

    @zbigniew
    Lepszy jestes bo ja od maja 1945 tylko 13 razy. Ale ja pracowalem przy przeprowadzkach za mlodych lat (na tzw. saksach) i pakowanie mam opanowane do perfekcji.
    Jesli chodzi o idiote roku i trzecie miejsce p. Sowinskiej to mysle, ze Fraglesi pewnie wykombinuje cos b. wesolego.

    Odpowiedz
  7. Kanadol

    Zbigniew,
    Wiem co to znaczy bo wtym samym mniejwiecej czasie przeprowadzalem sie 24 razy. Nie pisze tego aby pobic jakis „rekord”, po prostu potrafie to wszystko sobie wyobrazic i jak pokazuje zycie… da sie to przezyc. Jako ciekawostke, musze dodac, ze na przedostatnim miejscu, miszkalismy 10 lat i to byl najdluzszy okres w jednym mieszkaniu.
    Fraglesi, pozdrowienia i wytrwalosci…

    Odpowiedz
  8. Klara

    Każdy stopień wydłuża życie o sekundę. Jezeli remont potrwa dostatecznie długo, to może i dwusetki dożyjesz. ;)

    Odpowiedz
  9. Liberał

    Najgorsze są te przeprowadzki o pięć metrów w bok. Pracy potrzeba chyba tyle samo co na przeprowadzkę do innej dzielnicy. :) Powodzenia.

    Odpowiedz
  10. Pingback: Teksańska masakra … wiertarką udarową « Fraglesowe widzenie świata v.2.0

  11. Pingback: Powrót z wygnania « Fraglesowe widzenie świata v.2.0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.