– Nowa fura stary?
– Taka tam. Nowa. Fakt.
– Gratulacje! Ile ciągnie?
– Ponad dwie stówy. Przygrzałem na hajłeju!
– A praca?
– Życia nie ma. Szef mi się zmienił. Sk* jakiś. Niemiec.
– To zmień.
– Nie mogę, dom spłacam.
– Dom?
– Taa, kupiliśmy w zeszłym roku. Z ogrodem i basenem.
– Powodzi ci się.
– Nie narzekam. Latem na urlop skoczymy do Meksyku
– O!
– A zimą w Dolomity.
– A czytałeś tą najnowszą książkę… ?
– Facet, ja i książki? kiedy? Do domu wracam jak zbity pies. Kolacja zimna w lodówce. Wszyscy śpią. Stara piekliła się ale jej auto kupiłem.
– Ostro was w tej firmie orzą.
– W tej pierwszej jest ok, gorzej w drugiej.
– Jak to w drugiej?
– Przecież k* na dwa etaty robię. Gdzie by mnie było stać z jednej pensji.
– Rozumiem.
– Chcesz? Wkręcę cię. Poznam z ludźmi.
– Nie, dzięki, jakoś sobie radzę. Twoja Komórka?
– Taa, Szef dzwoni, musze znikać…
– Przecież sobota wieczór?
– To co? Jak mówi nasz nowy Szef: Arbeit macht frei!
Pośmiałbym się, ale cóż… Arbeit macht frei! ;)
A na zdjęciu – czyżby kawa?
Pozdrawiam serdecznie
Racja, nie ma się z czego śmiać :-(..Raz się żyje, a niektórzy niestety o tym zapominają..
No właśnie, pytanie z serii: To be or not to be…
—
Żyjemy, żeby pracować – czy pracujemy, żeby żyć?
I tutaj nasuwa mi się stara opowiastka, w której na plaży w Meksyku broker z Wall Street spotyka Meksykanina spokojnie łowiącego ryby.
Zaczyna z nim rozmawiać, pytając się o to ile ryb łowi dziennie, czy łowi je dla siebie czy na handel.
Później zaczyna rozwijać swoje wizje handlowe, mówiąc Meksykaninowi, że jakby kupił drugą wędkę, to złowiłb 2 razy więcej ryb. Po jakimś czasie mógłby kupić kuter, zatrudnić pomocnika, potem drugi kuter… Po kilku latach ciężkiej pracy i zasuwania miałby juz dużą flotę i pełną korporację. Potem mógłby wejść na giełdę i pracować jeszcze ciężej….
A potem po latach sprzedać cześć udziałów i móc wreszcie spokojnie wyjechać do Meksyku na 2 tygodnie i bez stresu łowić sobie ryby na plaży!
— Gdy doszedł do końca swojej historii, zastanowił się nad tym co powiedział…
____
I Wam tez proponuję taką chwilkę wsłuchania się w szum wiatru. ;)
samo życie, też mam dom w kredycie i służbowy telefon komórkowy ;)
Wyglada na swieza kawe,albo cos,co splywa do otworu..nie wiem.
Coke! — :-)
albo
spieniony olej silnikowy.
tez bym obstawiala Coke!
Gość przynajmniej nie narzeka. Sam tego chciał.
Ech. Ja też nie narzekam. Wolę nie jechać do Meksyku niż na 2 etaty zasuwać :)