Od paru dni małżonka chodzi za mną. Widzę to w jej oczach.
– Kochanie, dzisiaj – zagaja słodko
– Ale – próbuję delikatnie protestować
– Nie ma ale! musisz! – robi się stanowcza – Pora już!
Chcąc nie chcąc, jadę na zakupy do wielkiego sklepu. Ech uwielbiam to.
Nazwy nie podam (kryptoreklama) Podpowiedź: nazywa się na S i trzeba mieć Ausweis. Znaczy przepustkę.
Zaczyna się rytuałem poszukiwania dwuzłotówki. Syn buchnął ukrytą w aucie. Kiedyś miałem przy kluczach taki breloczek, ale auto sprzedałem, zapominając odpiąć. Zaczepiam obcych ludzi, machając im przed nosem stuzłotowym banknotem. Ochroniarz odsłania kaburę i coś mówi do walkie-takie.
Udało się. Mam wózek. Jak zwykle zacina się jedno z kółek, ale dam radę. Silny jestem. Strongman na zakupach. Najpierw snuje sie z pustym koszem po dziale rtv. Mogę sobie na to pozwolić tylko wtedy, gdy jestem sam. Rodzina nie podziela mojego sentymentu do małych chińskich radyjek.
Mijając jednorazowe suszarki, w promocji po 4.99 plus Vat, zastanawiam się, jak to się skośnookim opłaca. Wyprodukować, przetransportować przez pół świata, dać zarobić pośrednikom. Pewnie mają po 99 groszy od każdej sprzedanej.
Pora brać się do roboty. Wody na szczęście są zawsze na miejscu. Gorzej z sokami. Zawsze jakiś drań je poprzestawia. Co rusz wyciągam obrzydłą konkurencję.
Szukam kukurydzy w puszkach. Jest, ale co to? Piętro niżej, skrzętnie ukryta, tej samej firmy ale w promocji. Gratis 30% więcej i na dodatek tańsza. Cwaniaki.
Z wierzchu chleb z datą ważności mijającą za dwa dni. Zapobiegawczo sięgam w otchłanie regału. Tam ukryte są pokłady tego, który przeterminuje się po mojej śmierci.
Kosz przygięło do ziemi. Mogłem wziąć taki dla hurtowników. Ledwo wyrabiam się na zakrętach.
Co chwila, o milimetry mijają mnie dziewczyny na sztaplarkach, z rozwianymi od pędu włosami. Swoją drogą skąd one umieją, taką małą śmieszną kierowniczką, manewrować z gracją tymi potworami?
Za rogu wylatuje smutny gość i mamrocze: kto podpier* mi mój wózek paletowy? jaja pourywam!
Czekam godzinę do kasy. Jedna kasjerka na tysiąc klientów. Reszta trajkocze przy kawusi. Ustawowa przerwa śniadaniowa. Kasa zacina się cztery razy. Dwa razy nie działa komuś karta kredytowa. Kolejki obok idą trzy razy szybciej. Normalka.
Przerzucam pół tony w 30 sekund. Pot się ze mnie leje. Lepiej niż na siłowni. Kasjerka sprawnie pika skanerem. Za kasą tworzy się piramida moich dóbr. Pędzę pakować z powrotem.
Teraz do auta. Kurde znowu zapomniałem wyjąć opony z bagażnika. Wszystko ląduje na tylnim siedzeniu. Czeka mnie jeszcze wniesienie do domu. Plecy ledwo żyją.
Planuje kradzież wózka. Dwa złote nie fortuna. Tylko jak go zmieścić w aucie. Zaholować?
na zdjeciu jest tasma do kasy?
ech.. chyba każdy przeżył coś podobnego.
Zagadka łatwa :-) —- ruchomy chodnik!
Nic dodać, nic ująć…
Witam
Chodnik, hm … bardziej schody 'samobieżne’ ;)
Ja po półgodzinnym pobycie w sklepie jestem tak zmęczony, że nie mam siły na zakupy ;)
Pozdrawiam
Fraglesi !!
Ja tez lubie takie dni jak cholera , ale wiesz co
robie w takim dniu? Wybieram taki mall w
ktorym jest myjnia samochodowa i na zakupy
dochodze juz pod ich koniec .Moja Malgosia
jest wtedy bardzo nieszczesliwa ze tak szybko
umyli mi samochod ..
pozdrawiam tumba
Schody ruchome.
Prawo kolejki (twoja jest zawsze wolniejsza) najlatwiej sprawdzic w korkach na wielopasmowkach.
@cpols dokładnie dawno zaobserwowałem to prawo
Nic dodać nic ująć – ja też szukam zawsze niby najkrótszej kolejki ale wtedy zawsze ktoś przede mną wziął towar z półki gdzie akurat dziwnym trafem nie kodu kreskowego i zaczyna się – Jadźka, sprawdź mi kod! trampki, no takie z paskami niebieskimi… Proszę pana, halo! jaka cena była. – nie pamiętam, jakieś 19,99. Uf, w końcu jeden kod się znalazł, wstukany… itd a kolejka dwa razy dłuższa obok już dawno obsłużona. Potem jazda z zakupami i wnoszenie tego usrojstwa do domu – faktycznie siłownia to mały pikuś przy tym, ja po zakupach odpadam jak mokry tynk od ściany. Pozdrawiam wszystkich kolejkowiczów:)
No to wszystkim kolejkowiczom dedykuję Ernesta Brylla:
Za czym kolejka ta stoi?
– Po szarość…
Na co w kolejce tej czekasz?
– Na starość…
Co kupisz, gdy dociśniesz się wreszcie?
– Zmęczenie…
Co przyniesiesz do domu?
– Kamienne zwątpienie…
Bądź jak kamień, stój wytrzymaj
Kiedyś te kamienie drgną
I polecą jak lawina
Przez noc.
Przez noc
Przez noc.
Ja w takich dużych sklepach NIGDY
Ja w takich dużych sklepach NIGDY nie podchodzę do kasy z napisem „PONIŻEJ 10 PRODUKTÓW”. Tam się zawsze ustawia najwięcej osób i co się z tym wiąże, najdłużej się czeka. Lepiej podejść do „zwykłej” kasy i przeczekać te kilka osób z załadowanymi po brzegi wózkami, niż zapuszczać korzenie, czekając w kilkunastoosobowej kolejce. A na ewentualne słowa kasjerki „Kasa poniżej 10 produktów jest tam” można po prostu zagrać głupiego i powiedzieć „Przepraszam, nie wiedziałem”. To działa.
Wojtku, czyżby ten żeton do wózków znajdował się teraz u mnie łącznie z kluczykami do Twojego-byłego samochodu, który darzysz takim sentymentem?:)
No i patrzcie… Dzisiaj prezydent Najjaśniejszej pokazał po raz kolejny, że traktuje nas w/g schematu kartoflanego. Są kartofle lepsze – te zjadliwe, oraz te gorsze – te niezjadliwe.
A przecież wiadomo, że do jednego garnka nie wrzuca się i tych i tych.
Zupa nasza, polska zupa,
No i z Marca wyszła d….a!
A ze jest dzisiaj rocznicowo, to zapraszam do poczytania wspomnień mojego przyjaciela
http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,3193920.html
Każdy zna problemy z zakupami, ale niektórzy chyba jednak mniej kupują nic i nie mają problemów z plecami:)
To są schody ruchome widziane z góry :-)