Z ekologią na ty

Mimo, iż jestem zwolennikiem globalnego ocieplenia bardzo szanuje ekologów. Podziwiam ich walkę, mimo, iż w mojej ocenie jest to walka z wiatrakami.

Parę lat temu zakupiłem w promocji basen ogrodowy. Po miesiącu radosnego pluskania, zatkał się filtr. Pognałem do sklepu kupić nowy. Baseny i akcesoria do nich wymiotło, ich miejsce zajęła inna promocja. Jakoś sobie poradziłem, stosując zwiniętą gąbkę.

Rok później szlag trafił pompkę. Nikt nie sprzedaje samych pompek, a jeżeli już jakaś trafi się, to kosztuje pół tego co nowy basen. Oczywiście z pompką w komplecie.

Udało mi się przystosować pompę zanurzeniową. Działała świetnie, aż do momentu, gdy parę dni temu, mój basen zamienił się w… krzesło elektryczne.

Uprzedzając telefon mojej Mamy (która bacznie śledzi tegoż bloga) odpowiadam, iż podczas kąpieli pompa była zawsze wyłączana.

Postanowiłem zakupić pompę piaskową, tej samej firmy co mój akwen wodny. Już ją miałem w wózku i podśpiewując gnałem do kasy. Coś kazało mi jednak upewnić się, czy aby na pewno da się ową kosztowną pompkę podłączyć. Scapiłem sprzedawcę, rozwarliśmy pudełko i okazało się, że producent zmienił system orurowania.

Teraz kombinuje jak koń pod górę jak podłączyć mój basen do pompy zewnętrznej. Producent zapobiegawczo wybrał taką średnicę rur, że nie pozostaje nic innego jak kupić tokarkę i samemu wytoczyć zawory. I zrobię to kurka wodna, ale najpierw muszę skończyć przyśpieszony kurs tokarstwa!

Czas na wnioski.

Producenci oprogramowania, w zmowie z producentami komputerów, dbają o to żeby co dwa kupować nowy sprzęt. Producenci sprzętu RTV produkują jednorazówki, które psują się dzień po skończeniu gwarancji. Naprawa kosztuje tyle co kupienie nowego.

Samochody po paru latach rozpadają się na kawałki. Pasjonatów takich jak ja, jeżdżących kilkunasto czy nawet kilkudziesięcioletnimi autami, uda się w końcu wytępić odpowiednimi przepisami o ochronie środowiska.

A co mają zrobić fabrykanci takich sprzętów jak właśnie mój basen? Pod pozorem ulepszania zmienić standardy. Co roku inny rodzaj filtra, lub inne przyłącze.

Proponuje pójść dalej i wykorzystać materiały samodegradowalne. Pływasz sobie spokojnie a tu trach, Niagara. Fala powodziowa niesie cię przez ogródki zdumionych sąsiadów. Smażysz mięsko a tu grill rozpada się na twoich oczach. Gnasz autostradą….

Chcą nie chcąc kupujemy nowe sprzęty, które rok później lądują na śmietniku. Wyprodukowanie, przetransportowanie, zmagazynowanie, sprzedanie wymaga ogromnej ilości materiałów i energii. Rok później trzeba to wszystko jakoś zezłomować, zutilizować co się da i tak w kółko Macieju.

A wy mili konsumenci wyłączajcie na noc sprzęt z prądu, zbierajcie makulaturę i szkło i… kupujcie nasze nowe produkty ;-)

15 myśli nt. „Z ekologią na ty

  1. salamandra

    Smutna prawda…
    pierwsza pralka automatyczna moich rodzicow (wyrob rodzimy) pracowala 16 lat, oprala trojke dorastajacych dzieciakow, ktore wiedzialy co znaczy bieganie po rowach, taplanie w blocie i sporty ekstremalnie brudzace… druga firmy zachodniej pracuje juz 8 lat – oprala 3 studentow, ktorzy zwozili do domu tony prania….

    a moja prywatna – marki zachodniej wyrobu wschodniego … popracowala 2 lata i zaczela „chodzic” po lazience, mimo ze „zalaczana” byla srednio 2x na tydzien…

    Odpowiedz
  2. Marek Barański

    salamandra – trzeba ją wypoziomować…

    fraglesi – życie… wszystko się teraz produkuje tak, żeby nie przetrwało za długo. Albo się zmienia standardy tak, żeby akcesoria od jednego urządzenia już nie pasowały do nowego (a przynajmniej żeby nie działały w 100% tylko np. połowicznie): aparat+obiektyw, telefon+słuchawki/ładowarka, monitor+karta graficzna, płyta główna+karta graficzna/dyski/pamięci… Niby to nowe, lepsze standardy…

    Odpowiedz
  3. zbigniew

    Qrwa!!!
    Kiedy pierwszy raz zobaczyłem tę Twoją pompę zanurzeniową w tej balii, którą nazywasz basenem……pamiętasz co Ci powiedziałem….! Tam się kąpie również Twój syn. Dzieciom, a jak się okazuje dorosłym też! tysiące razy można mówić o bezpieczeństwie…..i jak grochem o ścianę. Takich „urządzeń” jak ta pompa ze swoimi drutami elektrycznymi zanurzona w balii, w której pławią się ludzie….. nigdy nie wolno robić. Słów mi brakuje!!!

    Odpowiedz
  4. lothian

    W 93 lub 94 kupiłem telewizor samsung. Jest sprawny do dziś, choć nie ja z niego korzystam. Opiszę w skrócie jego historię. Po 5 latach rozleciał się pilot i od tego czasu trzeba zmieniać pilota średnio co 2 lata. Po ośmiu latach „zdechł” w telewizorze programator współpracujący z pilotem i konieczna była wymiana. To wszystkie awarie tego odbiornika. Do dziś kolory i ostrość są idealne. Dodam, że ten tv nie był składany w Polsce, lecz jest to oryginalny egzemplarz. Wtedy jeszcze u nas nie było montowni samsunga.

    Cztery lata temu, wyjeżdżając z kraju dałem go mojej szwagierce, która do woli korzysta z jego usług. Do tego momentu (mojego wyjazdu) zdązyła kupić 2 samsungi (montowane w Polsce) i oba po ok. roku używania były trupami.

    Odpowiedz
  5. lothian

    Dodan jeszce, że jak za 20 lat wróce jako emeryt do Polski, nadal tem staruszek będzie pewnie sprawny.

    Odpowiedz
  6. Marek

    W przemyśle rządzą księgowi, planują słupki sprzedaży na wiele lat do przodu i pilnują, żeby było tanio bo jak będzie tanio to towar będzie bardzie dostępny i sprzedaż będzie większa. Przy tak masowej produkcji nasycenie rynku nastąpiłoby bardzo szybko, nawet biorąc pod uwagę apetyt Chin i Indii więc powiedzmy za 10 lat nie byłoby dla kogo produkować więc produkuje się jednorazówki.
    Z drugiej strony – ile osób było stać na pralkę 20 lat temu? Czy na laptopa lat temu 5?

    Odpowiedz
  7. Nonchallance

    I pomyśleć że swego czasu dziwiłam się swojej mamie gdy mówiła: „Ale ja chcę buty które wystarczą mi aż do śmierci”. Teraz ja mówię do niej „Co ja bym dała za lodówkę, pralkę, (wstawcie sobie co chcecie) która posłuży mi aż do śmierci”. A ona się ze mnie śmieje i idziemy kupić jej nowe buty. 3 para w tym roku.

    Odpowiedz
  8. Hexe & Obeliks

    Moje pierwsze „grajadlo” – radiomegnetofon Kasprzak – sluzyl mi wiernie przez 13 lat. Przy naprawach (wlasnorecznych) jedyna „czescia zamienna” jaka potrzebowalam byla… gumka do wlosow. ;)
    Kazdy kolejny, coraz bardzie nowoczesny, sprzet grajacy, nie „przezyl” dluzej niz 5 lat.
    I jeszcze bialo-czarny telewizor lampowy Neptun z Firmy Unimor (Gdansk) – ponad 20 lat dzialal (oczywiscie lampy sie wymienialo), a w ostatnim roku sowjego zycia – odbieralam nawet kablowke na nim :)

    Odpowiedz
  9. Obeliks

    a ja tam lubie jak sie rzeczy psuja, przynajmniej mozna wtedy wymienic je na nowsze z czystym sumieniem.

    Odpowiedz
  10. Przyczynek

    a ja mam 24-letniego neptuna 303…i działa. Fakt – czarno – biały i kablówki bezpośrednio nie odbiera ale…

    Odpowiedz
  11. stanb

    Słuchałem dzisiaj w rfm fm dyskusji (z udziałem pani minister) o problemach z nauczeniem dzieci w szkołach matematyki. Nie byłem pewien, czy dyskutantom chodziło o matmę, czy o arytmetykę. I czy chodziło im o cokolwiek. Sam – będąc dobry w przedmiocie (nie musiałem się w ogóle uczyć, wszystrko wchodziło mi do głowy samo), na maturze musiałem korzystać ze ściągi, którą napisałem zresztą sam. I to w trzech egzemplarzach. Pani profesor T. ponaglała mnie, bo koleżanki i niektórrzy koledzy nie nadążali z przepisywaniem, i bała się, że nie wszyscy zdążą. Nie wiem po prawdzie, kto z nas jeszcze te ściągi pisał; nikt sie nie przyznawał, ale pewnie jeszcze ktoś to robił. Kiedy w końcu, po wykonaniu zadania, chciałem przystąpić do napisania tego samego rozwiązania sobie, poczułem, że wypaliłem sie do szczętu, i niczego już nie zdołam po raz czwarty wymyslić. Pani prof. T. zauważyła, że siedzę wyprostowany i podeszła, żeby odebrać zadanie. Ku jej rozpaczy zauważyła, że go nie mam. Powiedziałem jej, w czym problem, a ona powprosiła, żebym się posunął i usiadła koło mnie na ławce, i zaczęła sama rozwiązywać temat. Po kilku minutach okazało się, że ona również nie jest w stanie… Podeszła zatem do którejś z uczennic, wzięła od nie kartkę (czy też zeszyt – nie pamiętam) i podała mi, żebym rozwiązane uprzednio przez siebie zadanie po prostu przepisał; udało mi się to z trudem, i w ostatniej chwili. Nie, nie zmyślam, tak było naprawdę. Tego co umiem, nauczył mnie w pierwszych miesiącach okupacji ojciec, a później w pierwszym roku po wyzwoleniu profesor w gimnazjum, jedyny, jaki umiał uczyć: największy antytalent potrafił oświecić, w czym rzecz. Kiedy zdawałem pierwszy egzamin z matematyki na studiach, biorąc udział w „giełdzie” uczyłem swoje spanikowane koleżanki podstaw: na przykład, dlaczego 1 x 1 = 1, a 1 + 1 = 2. Albo, dlaczego 1 : 1 = 1, a jeden : 0 = nieskończoność. Dlaczego pierwiastek z 1 = 1, a 1 do kwadratu tez równa się jeden. Zdołałem im to jakoś wtłoczyć do głowy na tyle (choć może tylko tak mi się zdawało, że wszystkie dostały „piątki”. No cóż, były ładne i młode. Ja – pozbawiony ich seksapilu zdałem wprawdzie, ale tylko na + dostateczny.
    Jasne, nie każdy uczeń liceum musi znać podstaw konstrukcji statków kosmicznych ani nie musi zaraz wyliczać trajektorii ciał niebieskich, ale każdy w minimalnym bodaj zakresie powinie poznac podstawy logiki formalnej, której bez znajomości matmy nie pokumasz.
    Pani minister, redaktorzy prowadzący audycję i „fachowcy” biorący w niej udział, nie bardzo chyba wiedzieli, o co w przedmiocie dyskusji chodzi, pieprząc od rzeczy o jakichś metodach, programach nauczania i eksperymentach. Ja jestem przekonany, że każdy przecitny uczeń jest w stanie bez większych problemów opanować podstawy ścisłej wiedzy, musi mieć tylko nauczyciela, który sam coś umie.
    Rozgadałem się, ale krócej nie potrafię. Przepraszam.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.