W oku cyklonu

Udało się. Jesteśmy na Mazurach.

Najpierw musieliśmy pokonać hordy kamikadze, nadciągające od strony Warszawy. Zawsze obiecuje sobie, iż któregoś dnia zakupię transporter opancerzony Skot, wyposażę go w stosowny lemiesz i pokonam tą trasą jadąc środkiem drogi.

W Ostródzie młodzież tęsknie spojrzała na najbardziej obleganego w Polsce McDonalds’a. Kolejka po jedyne w swoim rodzaju hamburgery liczyła dwa i pół tysiąca osób. Pozostałem niewzruszony i odbiłem na Olsztyn.

Rozpadało się. Droga zrobiła się kręta, nierówna, co chwila przerywana wiecznymi robotami drogowymi.

Pies zwany Milą, podatny na chorobę lokomocyjną, wiercił mnie smutnymi oczyma. Żona zagroziła, że jeżeli nie zwolnię to… nie skończyła bo Pies Mila oddał treść. Na moje nieszczęście jej głowa leżała na torbie z moim aparatem.

Po dość krótkim czasie miałem ogon. Kilometrowy. Wstyd dla każdego kierowcy. Takiego bez liścia i litery L na dachu.

Dostaliśmy pokój w oku cyklonu. Z jednej strony obóz sportowy młodocianych, z drugiej SMMNB – stowarzyszenie młodych matek niewyżytych bachorów.

Gdy piszę te słowa tabuny smarkaczy tupiąc i piszcząc, przelatują co pięć sekund pod moimi drzwiami. Podejrzewam, że drzwi są cienkiej tektury.

Narybek pójdzie spać po 21. Młodociani mają ciszę nocną od 22. Łudzę się iż w przypadku gdy młodociani zaczną szaleć po 22, wojownicze matki przegryzą im gardła. W odsieczy pozostają mężowie młodych matek, raczący się aktualnie piwem na tarasie kawiarni.

Jak nie dadzą radę to zrobię z kolegą imprezę. Albo wstanę o 6 i zacznę latać po korytarzu tam i z powrotem popiskując. Oj będzie się działo!

10 myśli nt. „W oku cyklonu

  1. zbigniew

    Niech mi będzie darowane, to co poniżej napisałem. Proszę……
    Mam powody do zadowolenia. Dlaczego? a no dlatego, że kiedyś przed laty opowiadano taką historyjkę: mówi trzydziestoparolatek: postarzałem się o dziesięć lat, ale to naturalne….. natomiast to co mnie zadziwia, to to, że moi rodzice tak w tym czasie zmądrzeli. Historyjka się chyba sprawdza!!!
    Kiedyś, gdy przylatywaliśmy do Polski na wakacje, byliśmy wiezieni autem z Warszawy do Gdańska (chodzi o drogę, którą Fragles chciałby teraz „oczyścić” Skotem). W trakcie tej niezapomnianej podróży, ja tylko pojękiwałem trzymając się kurczowo fotela, a moja małżonka, blada jak czyste prześcieradło, zakrywała oczy i wydawało mi się nawet, że słyszę jakąś modlitwę. Ten (;-)), który trzymał kierownicę, mieszkał już od kilku lat w Gdańsku. jechał szybko – zapewne żeby nie mieć ww. ogona – wyprzedzał na trzeciego wykorzystując pobocza itd. Dojechaliśmy szczęśliwie i – jak mawiają czasem ludzie – ukratkiem całowliśmy ziemię gdańską, dziękując Bogu za ocalenie.
    Widocznie tak musi być, taka kolej losu…….ciekawe co czeka Fraglesa, kiedy jego latorośl pochwyci na dobre kierownicę?

    Odpowiedz
  2. tumba

    Fraglesi!

    A kto wyjezdza w kraju na wakacje i to na

    Mazury w lipcu??Wiem ,dzieci wakacje a nie

    lepiej w okolice Garczyna -to chyba blizej

    Ciebie ,i o wiele spokojniej. Przynajmniej

    tak to pamietam z przed 30 lat.

    Do Zbigniewa; z moim synem przestalem

    jezdzic jak wykonczyl Reno 5 -to byl moj

    pierwszy samochod w Kanadzie .Potem juz

    byly Mustangi i Intrepidy po 240 km . Dzisiaj

    skonczyl na Nissanie Maximie -dzieki Bogu

    jakos zyje ,chba dlatego ze troche spowaznial

    i sie ustatkowal..

    pozdrawiam Obu Panow i Malgorzate,ktorej

    komentarze dodaja tylko uroku i przypominaja

    komentarze mojej Malgosi..

    tumba

    Odpowiedz
  3. Małgosia

    Och te Małgośki!
    Bardzo dziękuję za miłe słowa i gorąco pozdrawiam, siedząc naprzeciwko Fraglesiego:)

    Odpowiedz
  4. swoopske

    Ja proponuję nadrobić parę kilometrów, wytrzymać ciut niższe temperatury i zahaczyć się na Suwalszczyźnie. Zdecydowanie mniej ludzi niż na Mazurach.

    Odpowiedz

Skomentuj Nonchallance Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.