Born to be wild

Born to be wild

Od dawna mam marzenie – okrążyć nasz kraj żółtymi i białymi drogami. Zwiedzić Polskę prowincjonalną. Poznać świat nieznany żyjącym pod kloszem mieszkańcom dużych miast.

Natchnął mnie Martin Lechowicz swoim samotnym rajdem na skuterze. Niestety skuter i ja pasujemy do siebie jak słoń do fortepianu, albo raczej do pianinka, więc nie pozostaje nic innego jak mój ukochany rekin.

Kiedyś może wyrwę się na piechotę, ale to będzie wymagało długich przygotowań polegających głównie na zrzuceniu nie powiem ilu kilogramów. No i znacznie więcej czasu. Obejście Polski wzdłuż granic Bogusławowi Różyckiemu zajęło 192 dni. Czapka z głowy.

Gdy pacholęciem byłem, często podróżowaliśmy (rodzice i brat) po Polsce. Nasz zaporożec ciął puste wstęgi szos. Noce pod namiotem, ruski kocher na benzynę, mielonka z puszki, zupka grzybowa z proszku. A może to tylko podkolorowane wspomnienia?

Na studiach też podróżowaliśmy z grupą przyjaciół. Kawalkada maluchów. Improwizowane śniadania, bo zapomnieliśmy kupić chleba. Hektolitry piwa i tanie wino kupione w gieesie. Były też wyprawy kajakowe polską Amazonią – Narwią, albo Czarną Hańczą.

Lata minęły, życie stało się cholernie uregulowane. Dom, praca, dom. Rutyna i nieuchronne wypalenie. Jeżeli podróż to jak najszybciej. Autostradą o ile jest. Z Gdańska w góry w 8 godzin. Wspomnienia z trasy? Jakieś stacje paliwowe, korek w Łodzi, makdonaldy i zasrane parkingi.

Żona, miłośniczka spędzania urlopu co roku w jednym miejscu (Pieniny bleeeee) śmieje ze mnie. Mówi jedź. Próbowałem rok temu namowić szwagra. Zapalił się ale potem niestety wypadły mu inne sprawy. Czy coś z tego wyjdzie? Zależy czy znajdę towarzyszy włóczęgi, bo samemu jakoś tak niemrawo.

Czasu niestety nie mogę przeznaczyć wiele. Góra dwa tygodnie, od pierwszego sierpnia. Plan prosty a raczej brak planu. Podążać, zaczynając od Gdańska, wzdłuż granicy zgodnie ze wskazówkami zegara. Kolejne etapy planować wieczorem każdego dnia. Spać pod namiotem albo w agroturystykach. Zrobić mnóstwo zdjęć i nakręcić film. Rozmawiać i nagrywać ludzi. Wszystko na bieżąco (o ile radiostacja przenośna złapie zasięg) spisywać na blogu.

Podoba się wam taki pomysł na urlop? Chcecie dołączyć? Serdecznie zapraszam!
A może macie propozycje miejsc wartych odwiedzenia?

Zdjęcie autorstwa Lukasz892 z serwisu Panoramio

9 myśli nt. „Born to be wild

  1. blackops

    …zazdroszczę konceptu, od dobrych dwóch lat staram się wyjechać w góry, starymi szlakami się przejść. I też jakoś zawsze okoliczności, praca, i wie pan…

    Choć w dzisiejszych czasach to nie lepiej na objazdówkę po ełropie ruszyć? ;-)

    Odpowiedz
  2. miron

    WW jak byś manewrował po Rzeczpospolitej to masz granicę morską 521 km , bedę w wakacje na środkowym wybrzeżu dokładnie w miejscowości Rowy – zapraszam

    tel. masz do mnie – dzwoń

    Odpowiedz
  3. Valdo

    Z tej tez przyczyny uwielbiam polnocny Michigan.Takie swojskie,polskie krajobrazy,te szosy…super.

    Odpowiedz
  4. Irena

    @fraglesi P
    Fajne masz rozterki. Kiedyś ludzie – z pokolenia Twoich rodziców – nie mieli takich wakacyjnych rozterek, dostawali tzw. wczasy pracownicze i masowo wyruszali na wczasy. Może nie co roku, ale co dwa lata nad morze, badź w góry !!!:-) A tam był tzw. kaowiec (kulturalno – oświatowy) i było: „dla sympatycznej panny Krysi z turnusu drugiego….itd. itp. przeważnie we własnym pracowniczym sosie(teraz nazywa sie to integracją) . Francuzi spędzają wakacje, jak wiesz w swoich samochodach – dokładnie mówiąc w korkach, zmierzających na południe. Niektórzy ten ich „przymus” spędzenia wakacji w sierpniu nad morzem nazywają: efektem stada baranów. Może więc rzeczywiście najlepiej byłoby pomyśleć o wakacjach pod gruszą, tylko inną niż swoją i każdego dnia inną? Najważniejsze, to ruszyć się z miejsca i jechać….iść….płynąć, wdychać powietrze, zmoknąć, zmarznąć, spocić się….i to wszystko to jak najdalej od własnego „wysiedziałego” fotela !!!

    Odpowiedz
  5. KarolJ

    Pomysł przedni, naprawdę! z racji zawodu jeżdżę swoją służbówką ok. 50 – 70 tyś rocznie, gdzie mogę wybierając właśnie drogi żółte i białe.
    Zwiedziłem kawał kraju w ten sposób i naprawdę polecam. moje ulubione trasy to
    trójmiasto – piła (cisza i spokój)
    gorzów wlkp – koszalin (piękne lasy, czasami trzeba jechać polną lub zagubioną całkowicie w lasach drogą brukowaną)
    Wałbrzych – Jelenia – bolesławiec (niesamowite, górskie krajobrazy, serpentyny…)
    opole – kielce – lublin (architektura mijanych wiosek, szczególnie wiejskie dworki)

    z doświadczenia powiem, że najważniejsze jest w odpowiednim miejscu zmienić ustawienie trasy w gps na „trasa krótka” i… rozkoszować się absolutnym brakiem ruchu drogowego, pięknymi lasami oraz niesamowitymi widokami!

    Odpowiedz
  6. Marek

    Jakbyś na Podlasie planował zawitać to daj znać. Nie jestem najlepszym przewodnikiem czy opowiadaczem ale chętnie Ci uściskam rękę i pokażę jakiś mały kawałek mojego „dzikiego” kraju :-)

    Odpowiedz
  7. maria

    Chętnie przyjmę zaproszenie… za 3 lata. Jeszcze mam obowiązki rodzinne i nie mogę. Ale pomysł powstał w mojej głowie w jesieni. Nawet się przygotowuję nabywając stosowną literaturę: „Polska na weekend” Pascala i „101 tras wycieczkowych po Polsce”.Do tego atlas chmur, grzybów i ptaków oraz nocne niebo nad Polską w poszczególnych miesiącach. Przy białych i żółtych drogach można znaleźć prawdziwe perełki. Cymes. Ale dwa tygodnie to mało na taką wyprawę.To moim zdaniem wystarczy na „ćwiartkę” północno-wschodnią. Ale od czegoś trzeba zacząć!
    Ty ruszaj już, opisz wrażenia, a ja Cię sprawdzę za 3 lata! Powodzenia!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.