Tydzień z życia (samotnego) mężczyzny

Tydzień z życia mężczyzny

Milczałem dwa tygodnie. Nie zalała mnie wielka woda. Nie byłem (jeszcze) na urlopie. Jakaś taka wielka niechęć do blogopisarstwa (letnie rozleniwienie?) mnie dopadła. Może to wina zalewu pracy, a może fakt, że pozostawiła mnie żona. Zabrała syna, spakowała walizkę i…

… kazała zawieźć na lotnisko. Udała się do znanego polskiego kurortu na wyspie Rodos. Zostałem sam z psem Milą i kotem Romanem na gospodarstwie, próbując przeżyć.

Na szczęście mam wprawę. Choć nie powiem, momentami było ciężko, gdy zwierzaki wisiały mi u gardła, drąc się o jedzenie, a ja lawirowałem pomiędzy zwałami brudnych naczyń.

Myślałem, że niczym Kochanowski pod lipą (w moim przypadku brzozą) popiszę spokojnie moją powieść o nadkomisarzu Heinie, ale nic z tego nie wyszło. Po pierwsze lało co chwila, musiałbym więc sobie waterproof laptopa kupić, a po drugie klienci powariowali, zasypując mnie pracą, tak jakbym był najlepszym lekiem na cały ten zły kryzys.

Dzisiaj wrócą opaleni i wypoczęci moi podopieczni. Zaczną się z powrotem normalne ciepłe posiłki he he he. Znowu trzeba będzie kłaść rzeczy na miejsce, być schludnym i czystym. Ale póki co muszę odgruzować kuchnię i ogarnąć izby.

Za dwa tygodnie wybędę z domu na moja wymarzoną wyprawę „Born to be wild”. Udało mi się znaleźć dwóch chętnych, a może dołączy jeszcze dwóch następnych. Przygotowania idą pełną parą. Trasę opiszę lada dzień, może ktoś z czytelników skusi się i dołączy do naszej męskiej (oglądał ktoś film „Gang dzikich wieprzy”?) szkoły przetrwania. Oczywiście relacja będzie na bieżąco, o ile zasięg pozwoli.

Wyruszamy 5 sierpnia skoro świt. Dwanaście dni w trasie kresami – Północne Mazury, Podlasie, Polesie, Roztocze i Bieszczady. Meta 16 sierpnia w Gdańsku, po pokonaniu ponad 2200 km, w tym 1300 km polnymi he he drogami wzdłuż wschodniej rubieży Rzeczypospolitej.

Rekin został wyposażony w radiostację, i cały czas grzebie przy nim mój kolega mistrz klucza płaskiego numer 11. Wczoraj kombinował przy (cokolwiek to znaczy) kącie ustawienia zapłonu. Wąchał spaliny, przykładał ucho do tłumika, polerował świece, zaklejał dziury w przewodach paliwowych. Na wszelki wypadek wrzuciłem do bagażnika moją kolekcję gaśnic ;-) Namawia mnie usilnie na uregulowanie zaworów.

Zapowiada się więc nieźle! Oby tylko pogoda nam dopisała!

7 myśli nt. „Tydzień z życia (samotnego) mężczyzny

  1. Akwizdranka

    Zaglądałam codziennie i już zaczynałam się martwić, że wciągnęła Cię wielka woda lub inna nieznana klęska. Fajnie, że wróciłeś :)

    Odpowiedz
  2. salamandra

    …odnosnie fotki – jak mawia moj brat „ja jestem po prostu ekonomiczny i dla kubeczka kraniku zapuszczac nie bede, sie uzbiera, sie umyje…”

    Odpowiedz
  3. Hexe

    Juz sie zaczynama martwic, ze Was zalalo.
    Ale nie jest zle – widze, ze storczyk jeszcze nie usechl, wiec o podopiecznych dbas ;)

    Odpowiedz
  4. Fraglesi

    Szklanki po Nutelli to moje ulubione szklanki :-D
    Miło mi, że się o mnie martwiliście!
    Na szczęście mieszkam na górce (160m npm) więc raczej marne szanse żeby mnie zalało

    Odpowiedz
  5. VALDO

    W droge …wstyd sie przyznac ale strony o ktorych piszesz znam najslabiej,powiem wiecej nigdy tam nie bylem…a szkoda.Kibicuje calemu przedsiewzieciu….A o gary w zlewozmywaku za bardzo sie nie martw,to taka wakacyjna przypadlosc slomianych wdowcow..Pozdrowienia

    Odpowiedz

Skomentuj salamandra Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.