Las znał jak własną kieszeń. Z wprawą partyzanta omijał właśnie kolejny posterunek. Zresztą skupieni wokół koksownika żołnierze ani myśleli pilnowaniu podległego im terenu. Słyszał ich sprośne żarty. Musieli już pewnie trochę wypić. Szczekały psy. Warczał silnik transportera.
Noc była mroźna, bezksiężycowa. Śniegu było nie za dużo. Starał się iść po starych śladach. Co pewien czas rozpylał gaz pieprzowy. Niezawodny sposób na strażnicze psy. Gdyby go złapali, mógł wylądować w obozie. Albo strzałami nad głową, lub nie daj Boże pod nogi zmusiliby go do powrotu do miasta. A tam nie miał po co wracać. Tydzień temu pochował żonę. Dzieci zmarły na samym początku.
Otoczone kordonem sanitarnym miasto dogorywało. Nie ono jedyne. Z tego co usłyszał na krótkich falach, w radiu na baterie, wirus zaatakował prawie cały świat. Jak dotąd ludzkość nie znalazła szczepionki. Świat pogrążał się w chaosie.
W porównaniu z obecną, kocią grypą , świńska z przełomu 2009/2010 była niczym wiosenny katar.
Dobre… Ciekawe jakie jeszcze biedne zwierzątka w to wciągną. Tak czy inaczej mam to gdzieś. Mała piersióweczka przez dzień, a wieczorkiem porządny drink i żadne cholerstwo się mnie nie czepi… hehe…
Roman wyglada niezwykle groznie na zdjeciu.
PS: A na „zwykla” grype umiera co roku wiecej ludzi niz na swinska, ptasia czy inna razem wziete.
A może Roman wspólnie z innymi kotami w tym kotem Kaczyńskiego szykuje zamach, żeby umożliwić Kaczkom dojście do władzy gospodarzu proponuję żebyś pozbył się szkodnika. Kota w wór i kamień, żeby nie wydostał sie i do jeziora, lub Bałtyku w końcu mieszkasz tam, gdzie wody w bród. Żartowałem oczywiście.
ty, Piotr Chmielarz, ty wszedzie widzisz Kaczyńskich? Ty lepiej spójrz w lustro, he he he he he he he