Się porobiło na tym naszym podwórku, oj porobiło! Z kaczorów został tylko jeden, ten bardziej wredny. Młodszy tak gruchnął z huśtawki, że łeb o garaż rozbił. Wraz z nim wielu innych, co to się huśtało, pospadało.
Ministranci gadali, że to pewnie tych ruskich z sąsiedniego podwórka robota, bo paru ostatnio się przy huśtawce kręciło. Kłamstwo wierutne, bo ruskie to co zostało z huśtawki pomagali sprzątać, a sam Donald obłapiał się z głównym ruskiem, dziękując mu za pomoc. Nawet wredny Kaczor zaczął po rusku gadać i przygrywać im na pianinie, które koło śmietnika stoi.
Trzeba było więc nowego naczelnego podwórkowego wybrać.
Ale zanim wybory się zaczęły, rura na podwórku pierdyknęła i pi* zalała aż po garaże. Donald ruszył wały budować. Kaczor niby też pomagał, ale powiadali niektórzy, że nocą przebrany za bobra dziury w nich drąży.
Donald nie chciał startować na naczelnego podwórkowego. Wyznaczył Bronka komorka, zwanego też nie wiadomo dlaczego przez niektórych gajowym. Kaczor, po dłuższym ukrywaniu się w komórce, stwierdził, że też będzie startować i brata zastąpi. Wymyślił sobie hasło „Podwórko jest najważniejsze”. Bronek zaś „Zgoda buduje”.
Wystartowało też kilku innych podwórkowych zabijaków. Zamieszania narobił Grzesiu wypierdek z czerwonej piaskownicy. Najpierw wpierdzielił małemu Wojtkowi bez portek, aby ten siedział cicho, i nie knuł, gdy on będzie namawiał, żeby głosować na niego. Potem latał po całym podwórku, hasła smarował gdzie popadło, jabłka i cukierki rozdawał.
No i starli się w niedzielę czerwcową. Bronek i Kaczor tłukli się zaciekle. Swoje dokładał czerwony Grzesiek. Kwękający Waldek, co to zawsze chciał zostać strażakiem, dostał w nos od Januszka Miki Mouse, rozpłakał się i schował za garażami.
Koniec końców, na placu boju ostał się Bronek i Kaczor, tłukący się niemiłosiernie. Gospodarz Anioł, podparty pod boki obserwuje i mruczy pod nosem: “K* wytrzymać, k* wytrzymać, jeszcze tylko parę dni”. Nikt nie wie o co mu chodzi ale brzmi to cokolwiek groźnie.
To może ja się cytatem posłużę, bo jak mało co pasuje: “K* wytrzymać, k* wytrzymać, jeszcze tylko parę dni”.
oj wyklna cie Fraglesi, wyklna, szczegolnie za pierwszy akapicik, ze szacunku do „wielkich”, zmarlych nie posiadasz…
…a tak poza tym, czy mi sie wydaje, czy Jaro jeszcze bardziej w piorka obrosl i jakos taki sie pewny siebie zrobil… znowu jakas tajna bron wynalazl??…
Pingback: Tweets that mention Wojna podwórkowa | Fraglesowe widzenie świata -- Topsy.com
Świetny tekst, zwłaszcza Anioł.
@salamandra
Wiem, że to żart ale na poważnie odpowiem że na szacunek trzeba zasłużyć a śmierć taką zasługą nie jest.
Sądze, że Kaczor czeka na niedzielę by móc zaśpiewać z całych sił: „chciałbym być sobą, chciałbym być sobą wreszcie” a Poncyliusz z Migalskim zaśpiewają w chórku „chciałbym bić zomo, chiałbym bić zomo jeszcze”
Tylko czy w tej polityce lewej miłości można powiedzieć „ZOMO” czy nie należy mówić jakoś ogródkiem typu „młode bijące serce dawnej partii lewicowej”
@jabadaba
teraz modne jest „chciałbym bić z ZOMO, chciałbym bić z ZOMO wreszcie”
Szacunek za ten wpis…
nie ujmując poprzednim – ten udany wybitnie…
Ale słabe.
nie macie wrazenia deja vu: „jak brat wygra nie bede premierem” a teraz „wystapie z PiS”…
no dobra, śmichy-chichy, chłopaki dokazują i bardzo zabawnie okładają się łopatkami po łbach, ale TO JEST NASZE PODWÓRKO.
Anioł i Wy wszyscy! lepiej pomóżcie Bronkowi, bo „k…. wytrzymać” trzeba będzie powtarzać przez pięć, długich, długich lat