Dochodzi ósma. Wczesny (dla niektórych) niedzielny poranek. Zapach kawy powoli rozpływa się w powietrzu. Brzdąka jakaś muza. W nocy biały całun opadł na wszystko. To ostrzeżenie przed tym co już za niedługo nadejdzie. Cóż, że jeszcze godzina, dwie zniknie. Idzie zima i nie ma na to rady.
Wczoraj idąc porannym lasem, marznąć, pomimo szybkiego tempa i zimowej kurtki, pomyślałem, że las co roku łudzi się, że zima nie nadejdzie. Drzewa tam wysoko, w jesiennym złotym słońcu, są jeszcze zielone, ale poszycie opanowało już zwątpienie. Zbielało, zamarło. Jednoroczne trawy, chwasty, byliny, już wiedzą, że nadszedł ich czas. Pora umrzeć/zasnąć aby odrodzić się/obudzić za parę miesięcy. Szkoda, że my tak nie możemy. Zasnąć jak niedźwiedzie czy borsuki.
Nie pisałem ponad miesiąc. Gdy lato mijało, i zaczął się wyrywający z letniego rozleniwienia wrzesień, obiecywałem sobie pisać codziennie. Choćby parę słów. Pisałem, ale na moim profilu na Facebooku.
Wiele razy zastanawiałem się, co mi się stało. Pochylałem się nad tym nieszczęsnym blogiem, palce zawisały nad klawiaturą i…. cisza. Bo o czym pisać? Znowu szydzić z pisuaru? podszczypywać platfusów? Skonstruować jakiś fotomontaż z Jarkaczem czy Donkiem obiecywaczem?
Polska polityka sięgnęła dna, i to takiego dna, gdzie nikt już nie zapuka z dołu. Szlam, osady denne. Media niczym glisty żerujące na samolocie co to spadł, obrońcy z krzyżem na kółkach, Palikot – tuskowa marionetka. Szopka z dopalaczami. Dość!
Przestałem oglądać telepudło. Przestałem wchodzić na gazeta.pl. Odcinam się od tego wszystkiego. Nie muszę wiedzieć, nie muszę być on-line, trzymać ręki na pulsie. To moje stanowcze nie papce odmóżdżającej sączącej się mediów. Wiem, było już tak w przeszłości. Niczym palacz rzucałem i wracałem. Ale wierze (łudzę się?), że tym razem się uda. O czym będę zatem tu pisał? Oto dobre pytanie.
A może się starzeje? I to nie świat zwariował tylko…. W końcu jutro kończę 43 lata. O losie.
Przeczytaj to smarkaczu!!!!!!!!!!
Jak już zacząłeś pisać bloga i wiesz, że ktoś to czyta i czeka na kolejne wpisy to przestań się lenić. Jak na razie jesteś w wieku, w którym należy góry przenosić a nie jęczeć. Do roboty. A nie wszyscy palacze po rzuceniu wracają. Pamiętaj: po pięćdziesiątce nie wolno w swoim życiu zmieniać niczego: ani żony, ani kochanki, ani nałogów ani przyzwyczajeń – bo organizm może tego nie wytrzymać. A teraz wszystko możesz. No tom jak – do roboty czy na tapczanik?
Owszem, świat zwariował. Czego byś nie napisał na blogu jutro wylezie jeden z naszych tzw. polityków i wymyśli coś takiego, że każda fikcja przy tym blednie. Można się sfrustrować, bo zostawia to człowieka z niemiłą myślą, że właśnie widział w rzeczywistości coś tak głupiego, poniżającego, wrednego i kłamliwego, że nawet w najdzikszych snach by tego nie przewidział.
…jako ze juz jest to jutro – to wszystkiego naj… wlasnie do mnie dotarlo, ze sledze Twoje wpisy juz ponad 3 lata – zaczelam jakos przed Twoja 40… :)
…pozostaje pisac dalsze losy komisarza Heina…
A na co komu polityka? Lata cale czytalem felietony Stommy w Polityce wylacznie (no, prawie) dla wzmianek o czeresni, moge zagladac i tu dla wpisow o machaniu kijami i wyprawach w dzicz bezdrozna :)
No i wszystkiego najlepszego, oczywiscie.
Wszystkiego najsmaczniejszego w dniu urodzin. Niech nam żyje i dorasta Fraglesowy blog. Chyba go do osiemnastki dociągniesz?
I pomyslec ze u nas byl skandal jak kandydat na senatora powiedzial ze sluzyl w wietnamie a tak naprawde nie sluzyl…
Wy to przynajmniej sie nie nudzicie :)
Fragles jesienia sie nie przejmuj, byle do wiosny.
To lato tez jakos przeleci :).
Pozdrawiam serdecznie.
Wszystkiego najlepszego Fraglesi!!!! Spoznione zyczenia, ale z serca.
A pisac zawsze mozesz o Romanie (no wlasnie – co slychac u Twojego mruczacego terrorysty?)