Rok 2010 – podsumowanie

Pod wieloma aspektami to był dla mnie przełomowy rok. Powiedziałbym bardzo dobry rok, wręcz wyśmienity. Pod innymi niestety pupa blada…

Po pierwsze w wyniku szeroko zakrojonej akcji ”mocne postawienie poprawy” udało mi się w tym roku zrzucić 30kg, co dodając 10kg stracone w 2009 roku, daje łącznie 40kg sadła, które poszło w komin. Nawet nie wiecie jak czuje się człowiek po takiej operacji. Cierpi na ciężkie ADHD. Ale żeby nie było za różowo, jeszcze ze 40 przede mną. Zamierzam to osiągnąć do 1 sierpnia 2011. Wtedy będę powiedzieć, że jestem znów piękny i młody he he. Obym tylko nie wpadł w anoreksje…

W blogownictwie marnie, oj strasznie marnie :-( Dziwię się, że w ogóle tu jeszcze ktoś zagląda. Gdzie te czasy gdy potrafiłem spłodzić po trzy wpisy dziennie?? No tak, PiS upadł, zszedł do podziemia, a wraz z nim moja muza. Obiecywałem sobie po wakacjach pisać codziennie, ale nic z tego nie wyszło. W każdym bądź razie jednym z podstawowych postanowień jest: „Codziennie jeden wpis, durniu!”.

W grafomani jeszcze gorzej. Nadkomisarz Hein zamarł w 1/3, inne powiastki drzemią w powijakach w przysłowiowej szufladzie. Nie ma nic na swoją obronę. Mocne postanowienie poprawy? Hm…

Na polu czytelnictwie norma, przeżutych ponad sto książek. Tu się nic nie zmienia od lat. Jestem molem książkowym. Odkąd nauczyłem się czytać i zapisałem do szkolnej biblioteki. Tylko żona patrzy z przerażeniem na pęczniejące regały w domowej bibliotece.

Marnie szła mi nauka języków. Zdychało, zdychało aż zdechło. Najpierw hiszpan potem niemiec. Na jesieni nie podjąłem nauki w szkołach. Zdezerterowałem obiecując się uczyć samodzielnie. Godzinę dziennie, codziennie. No d* blada. Książki tylko wędrowały za mną z salonu, do sypialni, a nawet czasem do wanny. Na wędrowaniu się skończyło. Ale nie poddam się. Godzinna dziennie, 1 stycznia, no może 2… 3?

W zdjęciownictwie jeszcze gorsza zapaść. Na razie nie robię sobie nadziei, że może coś się zmieni w tym zakresie. Może jak będę częściej opuszczać moją piwniczną celę. Marzy mi się wyprawa offrodowa do Rumunii a może jeszcze dalej, do Albanii latem. Nie zapominam też o planie przejścia na piechotę wzdłuż wybrzeża, ze Świnoujścia na Hel.

Kończąc ostatni wpis w tym roku, życzę wam wszystkiego najlepszego w nowym roku 2011, przedostatnim roku przed końcem świata w grudniu 2012 he he. Skorzystajmy z niego dobrze!

12 myśli nt. „Rok 2010 – podsumowanie

  1. Blackops

    Trzymaj się, Fragles. I pamiętaj: postanowienia noworoczne są po to, by je łamać. Ważne, żeby robić to, co się chce, a nie to, do czego czujemy się zobligowani. :D

    [idzie chudnąć o 20 kilo, ty parszywy draniu!]

    Nie pożyczę ci weny w kwestii politycznej – to ja już chyba wolę permanetny sezon ogórkowy, póki nie doczekamy się prawdziwej rewolucji…

    Odpowiedz
  2. Obeliks

    Fraglesi!!! ratulacje!!! Wiem, jak sie czujesz, bo sam zgubilem w ciagu pol roku 30 kg. Najserdeczniejsze zyczenia ode mnie i Hexe. Nie komentujemy czesto, ale systematycznie zagladamy :)
    PS: Postanowien noworocznych nie robimy, bo wtedy nie musimy nic lamac ;)

    Odpowiedz
  3. fraglesi Autor wpisu

    @Obeliks – ha, podajmy se rękę !
    @Marek – w 100 nie wierze, ale 60 da się wyciągnąć, jeśli masz co spalić to rób to natychmiast!

    Odpowiedz
  4. ProfesorUFO

    Jak tyle stracić? Nie wierzę. Już prawie nie jem i nic. Od czasu jak przytyłem po rzuceniu palenia i pieruńskim zawale nic nie mogę ruszyć. Ani w górę ani w dół. No to jak??????????????????????????????????????????????????????????????????????????

    Odpowiedz
  5. Obeliks

    Fraglesi „High Five”
    Marek, Profesor mozna, mozna.
    Moj sekret polegal na tym ze zaczalem czytac etykitki w sklepach spozywczych. Ograniczylem do minimum tluszcze i cukry i kalorie do okolo 1550 dziennie.
    Poza tym plywanie dobrze robi tak ze dwa, trzy razy w tygodniu :).

    Odpowiedz
  6. fraglesi Autor wpisu

    Dieta musi być przemyślana, najlepiej oparta na znanej od lat piramidzie żywieniowej. No i dużo ruchu! Dzisiaj ganiałem przez ponad godzinę po zaśnieżonym lesie. Bosko!

    Odpowiedz
  7. Nonchallance

    A w kącie czai się znienawidzony efekt jo-jo ;-P Żartuję. Z własnego doświadczenia wiem, że dieta przeprowadzona z głową nie może się nie udać. Tylko ci co nie chcą schudnąć chwytają się jakichś diet-cud.

    Odpowiedz
  8. zbigniew

    Litości nie tak szybko, bo ja będę mógł wyruszyć do „obiecanego celu” dopiero na wiosnę 2012 roku. Dlaczego? A bo w październiku / grudniu tego roku będę musiał wymienić dość ważny rotule boczny.

    Odpowiedz
  9. Graszka - Igraszka

    Skoro PiS był Twoją muzą , a zszedł do podziemi – proponuję znaleźć inną muzę. Jeden wpis dziennie? był tylko jeden w tym miesiącu ….coś kiepsko z tą muzą.
    Podziwiam zapał do odchudzania, obiecuje sobie codziennie …dieta, brzuszki , więcej ruchu …kończy się na tym, że dalej tkwię w obiecywaniu

    Odpowiedz
  10. miron

    Boss muszę Ciebie zobaczyć po ,,zrzutce ” zbednych kilogramów , mnie się przytyło , ale jak tylko śniegi zejdą mam siln epostanowienie poprawy !!!!!

    Odpowiedz
  11. ADONIS

    Chłopcy ! Nie przesadzajcie z tempem odchudzania, to bardzo szkodliwe dla organizmu (efekt JOJO murowany). Lepiej wolniej a konsekwentnie (w myśl przysłowia: wolniej jedziesz – dalsze budziesz). Ja schudłem w okresie 1,5 roku ok. 15kg – odstawiłem mięso(z wyjątkiem ryb), wszelkie słodycze i ciasta, cukier zastąpiłem miodem. No i oczywiście systematyczny ruch…

    Odpowiedz

Skomentuj Blackops Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.