Ogólnoświatowy dzień szarpania się z zegarkami

Wczoraj zapomniałem wyłączyć budzika w komórce, więc rozdarł ryja o piątej rano:
– Już piąta na zegarze! Pora wstawać gospodarze!
Wyrwany z samego środka bitwy z Indiankami (amazonkami?) na koniach, w półśnie zmacałem drania, coś tam mu wcisnąłem. Oczywiście była to „drzemka” a nie „wyłącz”.

Umilkł. Na 5 sekund.
– Nastąpiła zmiana czasu, czy dokonać zmiany? – Potwierdziłem.
– Ach to czwarta a nie piąta? – westchnął nostalgicznie. – A to przepraszam Panie i Władco, dobranoc!

Próbowałem zasnąć ponownie, i dogonić żony i córki Komanczów. Gnałem za nimi żółwikiem. We śnie wszystko jest możliwe. Niestety nie dałem rady. – To se ne vrati Pane Havranek – westchnął pies z kiwającą głową. – Prowadził cię Krzysztof Hołowczyć! Pozdrawiam! – Hołek zakończył nasz sen.

Otwarłem prawe oko. Na dworze egipskie ciemności. W pobliskim powiatowym mieście z parkietów schodziły ostatnie mary halołyn, dla mnie, i dla innych pobożnych obywateli zaczął się dzień szarpania się z zegarkami.

Mam tych zegarków ze czterdzieści, w domu, trzech autach, sam nie wiem gdzie się jeszcze mieszczą. Wyskoczyłem więc z łóżka, jakbym miał sprężynkę w pupie, wcisnąłem się w czyste majcioszki, tiszercik, oddałem mocz, wyszczotkowałem ząbki, i pomaszerowałem raźnie na dół nucąc – Hej ho! Hej do! Do przestawiania zegarków by się szło!

Pod drzwiami odgradzającymi parter od klatki stał kot Roman, i z pełną wyrzutów miną, milcząc, wymownie pukał łapką w zgrabny koci zegareczek.
– Czas sobie przestaw – wymamrotałem.
– Grrrr? – zamruczał zdziwiony.

Zaparzyłem kawę. Jak zwykle sypana bez mleka, dwie kosteczki białej śmierci. Czajnik o godzinę nie spytał, za to piekarnik kłamał jak najęty: 6:15
– O bracie, za ciebie się nie biorę – pomyślałem. Na wiosnę próbowałem go przestawić. Bez powodzenia. Kierownictwo wie, to zrobi. Póki co w kuchni będzie panować inna strefa czasowa.

Postawiłem kawę na biurku, i zaatakowałem stary zegar Babci. W palce ująłem dużą wskazówkę i dalejże kręcić nią w tył.
– Pośpieszyłem się o godzinę? – zdziwił się stary czasomierz. Coś w nim zazgrzytało. – Oj niedobrze, niedobrze, starość nie radość – wyjęczał.
– Nie, to tylko zmiana czasu – mruknąłem nieczuły na zegarowe jęki.
– Ech te wasze pomysły, wiecznie czasu macie za mało, i za cofanie się bierzecie! To się źle skończy, oj źle!

Komputerowe zegarki same się poprzestawiały. Nawet o tym nie zameldowały. Podobnie ten w alarmie. Ostrożnie przestawiłem zegarek sterownika pieca. Parę lat temu skończyło się to trzeba dniami siedzenia w wyziębionym domu. Wezwany serwisant wyjaśnił, że piec nie działał bo ktoś na sterowniku go wyłączył. – Nie przestawiali Państwo może ostatnio czasu? – spytał. Wzrok kierownictwa był zimniejszy niż cała Arktyka i Antarktyda razem wzięte.

Żółwikowy czasomierz poddał się bez oporu. Za to ten tojocie się zaparł. Wespół zespół z synem kręciliśmy gałkami, wciskaliśmy guziczki, aż w pewnym momencie tojota kobiecym głosem, z najczystszym paryskim akcentem, powiedziała : „Veuillez bien chosir une commande”.

Jako, że język ten znam od dziecka, kazałem jej zmienić czas. Odparła, że bardzo jej przykro, ale nie rozumie, a w ogóle ma już dość tych dziurawych, wąskich, zakorkowanych dróg, bo u nich w Paryżu…. Przerwałem jej bezlitośnie.

Informatyk w końcu jestem, i nie straszne mi żadne systemy z menu, opcjami i takimi tam. Uległa mi w końcu. Do Landryny na razie się nie zbliżam. Gotowa jeszcze do mnie zagadać po indyjsku. W końcu firma należy od jakiegoś czasu do Tati Motora.

3 myśli nt. „Ogólnoświatowy dzień szarpania się z zegarkami

  1. Świrgoń

    Ja *nigdy* na wiosnę i jesienią nie przestawiam zegarów: naręcznego, domowych czy w samochodzie. To taka moja indywidualna i cicha walka z bezużytecznym i idiotycznym nakazem zmiany czasu (formalnie wprowadzanym chyba rozporządzeniami premiera). Jedynie komputerowi pozwalam samemu się przestawić. Najlepsze jest kiedy odbieram samochód z serwisu (oczywiście w okresie letnim) i uczynny mechanik zawsze przestawia mi zegar – natychmiast go ponownie przestawiam.

    Odpowiedz
  2. Rolnik

    W starych sprężynowych (i łańcuchowych) zegarów nie powinno kręcić się do tył ! Dlaczego?
    Po pierwsze :ich mechanizmy chodzące latami w prawo wyrabiają się i ukladają do takiego działania-niektóre zębatki wycinane są tylko do pracy w jednym kierunku. Kręcąc odwrotnie zadajesz im „niespodziankę”. Dobry zegar powinien mieć sprzęgło rozłączające napęd na czas regulacji
    Po drugie: twórcy starych zegarów nie przewidzieli (@Świrgoń) pomysłu premiera, który-dla naszego dobra-tłumacząc oszczędnościami i zmiejszeniem zużycia prądu (oj, biedna Energa) wprowadził taką wydumkę.
    Tyle w teorii… :-)

    Odpowiedz
  3. Norbert

    właśnie wróciliśmy do właściwego czasu geograficznego… a za zmiany na czas letni czas zimowy możecie podziękować Panu Beniaminowi Franklinowi… jemu pierwszemu wpadł taki pomysł do głowy, aby wprowadzić czas letni.
    W Polsce zmiana czasu została wprowadzona między I a II wojną światową.

    @Rolnik – nie jest to wina Pana Premiera, tylko wymysł starego Bena, podchwycony przez UE (dyrektywa UE 2000/84/EC)

    Odpowiedz

Skomentuj Norbert Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.