Helena

 

Syców, poniedziałek, 1 Listopada 1948 roku

Dom spał jeszcze, lecz nie Helena. Od kilku minut leżała z otwartymi oczami, zbierając się aby wstać. W pokoju panował poranny chłód. Jedno szybowe okna pokrywały lodowe kwiaty. Obok niej, w metalowym łóżku, spała niespokojnie Krystynka. Widocznie coś się jej śniło.

Helena spojrzała na twarz córki. – Kobietą stajesz się moje dziecko – pomyślała z czułością. Chciała pogłaskać ją po policzku, ale powstrzymała się obawiając się, że ją obudzi, Zbyszek spał w swym poniemieckim dziecięcym łóżeczku. Mąż Mietek chrapał ze swojej przykrótkiej leżanki, do której jak zawsze przysuwał na noc fotel.

Helena próbowała przypomnieć sobie sen jaki miała tuż przed obudzeniem. To chyba było coś z dzieciństwa. Biegła po łące za starszymi siostrami Ludwiką i Marią, w stronę koloni niemieckiej, nie mogąc ich dogonić, stanęła i zaczęła płakać. – Połowce, Boże drogi jak to daleko, i jak dawno temu – pomyślała. – Sny są jak woda, próbujesz ją zatrzymać, a ona i tak przecieka między palcami.

Tykający na stoliku budzik wskazywał za trzy siódmą. Wyłączyła go, i ostrożnie wstała. Powoli uchyliła drzwi do kuchni. Nie chciała aby skrzypiąc zbudziły pozostałych. – Niech pośpią jeszcze, jeszcze czas – spojrzała czule na uśpioną rodzinę.

Zimą wszyscy spali w małym pokoju. Nie było węgla aby ogrzać duży pokój z fortepianem. Zresztą i tak tamten piec był całkowicie wypalony. Na jego naprawę na razie brakowało pieniędzy.

W kuchni było więcej niż zimno. Otuliła się mocniej starym wełnianym szlafrokiem. Przez niewielkie okienka z trudem sączyło się światło wstającego dnia. Zapaliła światło. Żarówka w kloszu z bursztynowego szkła z trudem rozświetliła małą kuchnię. Wzięła duży czajnik z drewnianą rączką, okręciła kurek nad zlewem koło drzwi, nalała wody. Zapałka nie chciała się zapalić, wzięła drugą, i w końcu udało się jej zapalić gaz. Czajnik zaśpiewał swą poranną piosenkę.

Spojrzała na poniemiecką kuchnię kaflową w metalowych ramach. – Szkoda, że nie można w niej napalić – pomyślała. Kuchnia wyglądała ładnie, miała piekarnik i inne udogodnienia, ale niestety jej wnętrze było wypalone. Ostatnia próba rozpalenia skończyła się otwieraniem na całą szerokość małych okienek. Nie sposób jej było wynieść, była za ciężka, więc służyła za mebel.

Przysiadła na pomalowanym na biało, kwadratowym stołku. Spojrzała na to swoje małe biedne królestwo. Westchnęła. Objęła się rękami. Na ścianach i ukośnym suficie wisiały ciężkie krople skroplonej pary wodnej. Gdy zrobi się zimniej, utworzą nie rozmarzającą aż do wiosny, grubą na dwa centymetry szronową powłokę.
– Znowu trzeba będzie drapać to całe tałatajstwo – westchnęła Helena. – Potem malować. Spadnie to na mnie bo Mietek ma dwie lewe ręce do takiej roboty, a Zbysio jeszcze za mały, żeby mi pomóc.

– Nie narzekać, nie takie rzeczy żeśmy znieśli. Żyjemy, mamy gdzie mieszkać, Mietek ma pracę, głodni nie jesteśmy, jest dobrze – uśmiechnęła się do siebie. – A i miasteczko ładne, zadbane, niezniszczone przez wojnę. Helena czuła się jeszcze młoda, pełna siły, ochoty do walki z przeciwnościami losu. Wczoraj skończyła 44 lata.

Miasteczko nazywało się kiedyś Groß Wartenberg, teraz Syców. Podobało się jej tu bardziej niż w Miliczu, gdzie mieszkali przeszło rok. Daleko, już nie w Polsce, pozostały Kopyczyńce, Połowce, Czortków.

– Zakorzenimy się tutaj – pomyślała zdejmując z gazu czajnik. Nie wierzyła, że Anglicy z Amerykanami przyjdą i wyzwolą Polskę. – Może za sto, dwieście lat komuna upadnie, tymczasem my musimy tutaj żyć. Dzisiaj pójdziemy na groby i postawimy świeczki na tych opuszczonych, nie ważne, że może niemieckich. Może ktoś tam, na wschodzie zrobi to samo na grobie Mamy i Taty? A kiedyś i i my spoczniemy na tym Sycowskim cmentarzu – oczy Heleny zaszkliły się, a po kuchni rozszedł się zapach kawy.
– Pora budzić Mietka i dzieci.

—–

Gdańsk, wtorek, 1 Listopada 2011 roku

Ten tekst to taka moja wirtualna świeczka na grobie moich dziadków, Heleny i Mieczysława, którzy spoczywają w Sycowie.

Jedna myśl nt. „Helena

Skomentuj Hexe Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.