Wyznania cichego bloga

Jestem sobie cichy blog, spokojny blog, znam się z wami nie od dziś. Dzień ściga się z dniem, noc następuje po nocy, a u mnie cisza jak makiem zasiał. Oj niedobry mój pan, zły pan, zapomniał o mnie, porzucił.

Co tam, sam nie jestem, zagląda do mnie co jakiś czas gość zbłąkany. Zwykle o szambo pyta, albo o pismo gotyckie, pędzenie bimbru, czy burdele w Monachium. Zbłądzi też żaczek, któremu wredny belfer wyprawkę na temat „W pustyni i w puszczy” zadał. Czasem pająk guglasty wpadnie, krzycząc już od progu: zmiany som? Ni ma? Eeee.. to spadufa.

Pan zaś, którego Fraglesim zwą, pewnikiem zapowiedzi premiera o wilczych oczach się przeraził, że harować ma do 67 roku życia (nota bene lubi cyfrę 67 bo to jego rocznik) i zamknął się w sobie. Nie powiem, zagląda codziennie rano. Dzisiaj na przykład trochę po czwartej. Wciska mnie w zakładkę ognistolisiastą, patrzy siorbiąc kawę czarną jak noc za oknem i wzdycha. O Boże miłosierny jak on ciężko wzdycha! Okrutnie mi go żal!

Czasem nawet bierze się za pisanie. Palcami śmiga po klawiszach, zacne zdania składa, myśli w bity przekuwa, sejw zapobiegawczo wciska, ale już po chwili to mejl go oderwie, to tłyter krzykliwy, czy ten najgorszy pożeracz czasu, niebiesko białe dziecię Cukrzanogórskiego (niem. Zuckerberg)

Oderwany nie wróci do pisania. Za pracę się zabiera, obiecując, że popołudniu napisze coś na mur i beton. Obiecanki cacanki, a mnie głupiemu blogaskowi radość. Po szesnastej pan warzywo przypomina, albo jak kto woli Jacka Nicholsona w locie nad kukułczym gniazdem, po elektrowstrząsach. Włos ma rozwiany, oczodoły puste, gałki czerwone pod biurko się potoczyły, ślinę toczy.

Cóż, sam się chyba zacznę pisać, tak jak same potrafią się zmyślać historię i sam się rozgryza orzech. A może to tylko taki czas? Czas ciemności, ani to zima, ani jesień. Przyjdzie dzień radosny, słońce mocniej przygrzeje, minutek zacznie przybywać na barani skok i zmartwychwstanę??

 

 

3 myśli nt. „Wyznania cichego bloga

  1. zbigniew

    Nie sztuka to dobrym humorem tryskać kiedy słoneczko, trawka zielona, motylki kolorowe fruwają, ptaszęta radosnie śpiewają……i wszystko oko cieszy, a na dodatek, rząd jakowyś wymagany czas pracy do otrzymania emerytury skraca i skraca, a na tej emeryturze jeszcze większe, niż za pracę, pieniądze daje, bo przecież największej przyjemności życia Cię pozbawia: możliwości pracy. Tak być powinno i do tego trzeba dążyć, cały czas ciesząc się tym co nas otacza i z tego co mamy. I jeszcze: jest taki naród, od którego to powiedzenie zapożyczam: „chcesz zabronić człowiekowi pracować, to lepiej odrazu go zabij”. A ja chciałbym jeszcze sobie popracować i jakieś pewnie przestarzałe dyrdymały młodym opowiadać…..ale nikt mnie nie chce. Zawsze wszyscy inni mają lepiej niż my ;-)

    Odpowiedz

Skomentuj zbigniew Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.