Kindelek

No dobra, pękłem. Napisałem list do św. Mikołaja, a że byłem grzeczny, to zamiast rózgi położył mi pod choinkę, małego nowiutkiego kindelka.

Wiem. Jakiś czasu temu napisałem: „Pomimo że straszliwy ze mnie technokrata, w czytelnictwie jestem tradycjonalistą. Stanowczo wolę papier. Swego czasu pożyczyłem od sąsiada e-readera i próbowałem coś przeczytać. Odpadłem bo dziesięciu minutach.”

Naszła mnie jednak ochota połknąć jeszcze raz książkę, którą czytałem lat temu dziesięć, a ponieważ w handlu dawno jej już nie ma, skoczyłem do antykwariatu z sympatycznym gryzoniem w logo, gdzie dobrzy ludzie chomikują różne pliczki.

Książkę musiałem trochę przeformatować, zmniejszyć czcionkę, i wrzuciłem ją na moją wiekową drukarenkę. Pluła papierem i pluła, ryzę prawie pożarła, koniec końców trzymałem w rękąch pachnący świeżym tonerkiem, plik ponad 300 kartek.

Zszyć za bardzo się tego nie da. Chyba żebym dwoma gwoździami do przyciętej deski przybił. Męczyłem się więc okrutnie, kartki przekładając, pilnując żeby się nie wymieszały (bo durny numerów stron zapomniałem wydrukować) ani z tym do wanny iść, albo przyjąć ulubioną pozycję horyzontalną.

W międzyczasie przeczytałem, że jest nowa wersja kindelka, czwórka. Kosztuje mniej niż 500 złotych, ma obraz znacznie bardziej wyrazisty i biały, i jest w ogóle och och ach ach. Jako, że Mikołaj zbliżał się wielkimi krokami, list więc napisałem, i mam.

Przeczytałem już na nim jedną książkę i przyznam, że jest super. Lekki, wygodny, ekran jest przy dobrym świetle bardzo biały i kontrastowy, strony przerzuca migusiem. Wielkość ekranu (6 cali) zupełnie nie przeszkadza. Szybko można się przyzwyczaić. Mieści się w kieszeni. Gdybym chciał tą samą ilość książek co do niego wepchnąłem mieć ze sobą, musiałbym taki wózek jak złomiarze posiadać.

Szkoda tylko, że nie ma ekranu dotykowego. Od paru dni bawię się bowiem innym gadżetem (Samsung Galaxy S) i bardzo mi się wodzenie paluchem po ekranie podoba. Ale o tym może następnym razem.

 

7 myśli nt. „Kindelek

  1. zbigniew

    No, no do czego to my jeszcze dojdziemy? Ciekawe jak się na tym kindelku zagina róg, żeby zaznaczyć ostatnio przeczytaną stronę?

    Odpowiedz
  2. Aksza

    Komentarz pana Zbigniewa spowodował, że przypomniało mi się, że do książki wkładało się liść, albo jakiś kwiatek od wielbiciela.

    Grzeczne dzieci dostają prezenty, zawsze wierzyłam w Św Mikołaja :-)

    Odpowiedz
  3. Becalel

    No i trzeba się było tak bronić? Tak zarzekać? Ja właśnie wróciłem ze świątecznego urlopu, na Kindlu doczytałem jedną książkę, zacząłem następną. Zaś w bezsenne niestrawnością noce, wykorzystując Kindle app na smartphonie, czytałem jeszcze trzecią (pod kołdrą, jak za starych dobrych czasów) :)

    Jeszcze tylko poczekać do marca na polskiego Amazona i, miejmy nadzieję, pojawią się również polskie książki. Mody na głupie tablety już chyba nie zrozumiem, ale Kindlowi wystawiłbym pomnik.

    Co do wersji dotykowej, to w USA już jest, w UK ma się pojawić wkrótce, a co do reszty świata, to nie wiem, niestety. Ale ja bym się z 'guziczkowej’ nie przestawił, można czytać trzymając jedną ręką.

    Odpowiedz
  4. St. Dreptak

    Gospodarzowi i bywalcom bloga wielu książek do przeczytania na Nowy Rok – niech już nawet będą i na kindelku :D

    Odpowiedz
  5. salamandra

    Kindelka tez mam od pol roku, tez mnie zachwycil, zawsze opuszczajac dom w polszy pol mojej walizki stanowily ksiazki, teraz kindelek w torebce a w walizce nieco produktow z innej polki, czyt. garmazeryjnej

    Odpowiedz

Skomentuj Becalel Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.