Patrze na ten marny widok z oknem i bierze mnie obrzydzenie. Szara szmata nieba styka się z szarą kołdrą pokrywającą ziemię. Miejscami wystają z niej bezlistne chabazie, dachy domów, auta. Pomyśleć, że w Costa del Sol jutro piękne słońce i prawie 15 stopni. Co ja tu jeszcze robię?
Wskoczyć do żółwika, okraść jakiś bankomat po drodze, i pognać na południe, w stronę słońca i wiosny. Ponad trzy tysiące kilometrów, cztery dni drogi, ale z każdym dniem coraz cieplej i więcej słońca. Oby tylko żółwik śpiący od trzech miesięcy pod zimową kołderką odpalił.