Facebook

Wczoraj pożegnałem się z FB. Nie jest to definitywne rozstanie ale separacja. Chce spróbować jak będzie mi się żyć bez FB po paru latach codziennej na nim obecności. Czy niczym nałogowiec na odwyku pęknę i odwieszę konto? Parę razy od wczoraj łapałem się już na tym, że pasku przeglądarki zaczynam wpisywać fa… a ona usłużnie dopisuje mi ..cebook. Kasowałem. Na razie jestem silny.

Chciałem to zrobić rok temu, ale zawahałem się. Uświadomiłem sobie wtedy ile czasu tam spędzam. Godzina dziennie? Może nie jednym ciągiem, kwadrans rano, przy kawie i potem w ciągu dnia po parę minut, i jeszcze kolejne kilkanaście minut pod wieczór. Tak, zbierze się godzina, a godzina dziennie to 365 godzin w roku, czyli tak jak bym 15 pełnych dób przesiedział przed portalem pana Cukrzanogórnego.

Czy to co tam mi serwowano warte jest pół miesiąca życia w roku? Stanowczo nie, zwłaszcza, że nad tym co widzi użytkownik czuwa jedynie słuszny algorytm EdgeRanku, który ma go za kretyna, i wie lepiej od niego co może go zainteresować. Ominąłem go co prawda konstruując rozbudowane listy subskrypcyjne, ale mimo to opanowywało mnie obrzydzenie gdy obserwowane przeze mnie profile dwoiły się i troiły aby zwiększyć zasięg swoich postów, publikując śmieciowy content, mający na celu zagranie na emocjach, a tym samym większą interakcję.

Rok temu konta nie skasowałem, ale zamilkłem na 50 dni. Pisałem o tym tutaj

I dużo mnie ta pustelnicza lekcja nauczyła. Jestem święcie przekonany, że podobnie jak wtedy, tak i teraz nikt z moich znajomych nie zauważy, że mnie nie ma. Póki jesteś, brylujesz, lansujesz się, wodzirujesz, to słyszysz oklaski (lajki) Znikasz bez słowa, nikt tego nie zauważa. W końcu to wirtualna rzeczywistość, sztuczna i nieprawdziwa, ale tak sobie cicho myślę, i niech to będzie smutną puentą, że podobnie zaczyna się się dziać w życiu rzeczywistym tzw. realu.

2 myśli nt. „Facebook

  1. kosa

    Z jednej strony rozumiem Twoją frustrację, z drugiej zaś sądzę, że nie należy wylewać dziecka z kąpielą. Daruję sobie wywód na temat czasu faktycznie marnowanego na przeglądanie nic nie wnoszących postów, przewijających się nieustannym potokiem. Z drugiej strony to też jest ciekawe doświadczenie socjologiczne ;-) Facebook jest tylko kanałem informacyjnym, narzędziem komunikacji – to od nas zalezy jak z niego korzystamy i co z siebie artykułujemy. Twierdzę, że często pozwala poznać ludzi lepiej niż kilkanaście zakrapianych wieczorów spędzonych w „realu”. Bywa frustrujące, że kiedy próbujemy wykonać jakiś poważny przekaz to cieszy się to niemal zerowym zainteresowaniem a byle głupi mem wzbudza żywiołową radość. Tylko, że Ci, którzy chcą nasz przekaz zrozumieć, poznać i tak go poznają. I tak go zrozumieją. Jedną z rzeczy, za którą niesłychanie lubię Facebooka jest to, że choć czasami jesteśmy daleko, to wiem co się dzieje u ludzi, którzy mnie interesują. I kiedy się spotykamy (czasami raz w roku) to mniej więcej wiem co się u nich działo. Tyle, że systematycznie przestawiam aktualności na „najnowsze” zamiast domyślnego „najciekawsze”. Nie wylewaj dziecka z kąpielą Wojtku :-)

    Odpowiedz
  2. tomk

    Ja FB podziekowałem już dawno temu. Ile można czytać o ktym kto co zjadł na śniadanie? Poza tym, co ważniejsze, naprawdę nie oczuwam potrzeby udostępniania wszystkich swoich danych (tak, wiem…) oraz pokazywania swoim pracodawcom wszystkiego. A kilku moich znajomych już miało przez to problemy, a jeden pożegnał się z pracą…

    Odpowiedz

Skomentuj tomk Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.