Rok temu z powodu remontu nie mieliśmy czasu ani ochoty aby pozwiedzać okolicę, a jest ona naprawdę przepiękna. Wiele rejonów w Polsce zwiedziłem, ale Natangia, lub jak kto woli północna Warmia, jest unikatowa.
Wczoraj rano pognaliśmy naszym mini czołgiem w kierunku Dzikowa Iławeckiego, dawnego Wildenhoffu, siedziby rodu von Schwerinów. Przed wojną był tu przepiękny pałac, ale niestety nic z niego nie zostało.
Na Dzikowo przyjdzie kiedy indziej czas, pojechaliśmy dalej coraz to bardziej wyboistą drogą. Po lewej minęliśmy Górę Zamkową, najwyższy punkt wzniesień Górowskich, odwiedzimy je wczesną wiosną, bo pewnie teraz, gdy na drzewach są liście, nic stamtąd nie widać.
Za Górą, po prawej stronie drogi rozciąga się rozległe rozlewisko. Nadleśnictwo zbudowało tam pomost, można więc poobserwować z bliska, znad wody, poczuć jak wyglądała dawniej ta trudna do przebycia Pruska ziemia, prawdziwa Amazonia.
Dwa i pół kilometra dalej rozciągają się leśne stawy. Coś niesamowitego. Droga do nich jest mocno wyboista, ostatni raz naprawiano ją chyba w latach 60-tych. Jadą autem osobowym można, nie uważając wytłuc miskę olejową. Polecam rower, lub auto terenowe.
Na leśnym skrzyżowaniu skręciliśmy w lewo, omijając położone kilometr dalej jezioro Martwe, zapuścimy się tam następnym razem. Siedemset metrów od skrzyżowania jest niesamowite miejsce, droga przechodzi po grobli, z lewej i z prawej strony rozciągają się leśne stawy, które nazwałbym raczej jeziorami. Cisza, spokój, żywej duszy. Tego nie znajdziecie na Kaszubach czy Mazurach.
Wyjechaliśmy z lasu i dojechaliśmy do sennych Kiwajn. Kilka zagród w tym parę letnisk, a wokół pagórkowate łąki, lasy i porozrzucane stawy i stawiki. Kawałek dalej podobne Augamy, Śagnity i Lipniki.
Nasza wycieczka trwała niecałe dwie godziny, ledwo co liznęliśmy tą ziemie, obwąchaliśmy ją. To niesamowita kraina. Przystawałem na poboczu i robiłem zdjęcia. Oczy cieszył pofalowany bezludny krajobraz. Łąkowe królestwo ptaków.