Taka chwila

Wczoraj wieczorem zaczął padać śnieg. Trochę później niż rok temu, wtedy to był 4 listopada. Trójnogi pies nie miał za dużej ochoty na spacer, szybko zawróciliśmy. Idąc pomiędzy ośnieżonymi świerkami, skierowałem w górę snop latarki. Miliardy płatków wyłaniały się z czerni, w cichym tańcu opadały na ziemię. Zgarnąłem trochę śniegu z maski auta i ulepiłem bałwanka.
– Coś dla ciebie mam, niespodzianka! – powiedziałem do Graszki wyciągając go zza pleców. Rozśpiewaliśmy się jingle bell-owo.

Dzisiejszy dzień wstał mokry, mglisty i szary. Wysiorbałem kofeinową smołę, wprzągłem w cyfrowy kierat. Po paru godzinach rzeźbienia w bitach i bajtach, zrobiłem sobie przerwę na wirtualnego papierosa. Świat się rozsłonecznił. To niesamowite jak trochę świeżej białej posypki, roziskrzonej fotonami pobliskiej gwiazdy, potrafi przemienić szarobrunatny błotnisty świat w fantastyczne widowisko.

Stanąłem na górce otulony ciszą bezcywilizacyjną. Słyszałem tylko szczekanie psów w oddali, i coś co w piewszej chwili wziąłem za ogłos spływającej wody, ale to drzewa obsypywały się lodowej szadzi.

Taka chwila. Krótka chwila. Poszarzało, zamgliło ponownie, mija dopiero trzecia po południu a od Paprocina pełznie ciemność.

Jedna myśl nt. „Taka chwila

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.