Kiedy czwarta z rzędu chińska tarcza ścierna łamała sobie podobno niesamowicie twarde zęby z węglika spiekanego, o wschodnio pruski beton, zanurzony w oparach pyłu, smażony przez tropikalne słońce, pomyślałem, że na wsi trzeba być twardym, jak ten niemiecki beton.
Czytaj dalejKrótka elegia o domu który zmarł
Domy opuszczone przez człowieka umierają. Pruskie domy umierają szybko, zwłaszcza gdy pomogą im w tym szabrownicy. Wystarczy, że zacznie przeciekać dach i po kilkunastu latach pozostaje po nich pagórek rozpadających się cegieł i butwiejących belek oraz desek.
Czytaj dalejO słuchaniu szumu wiatru wraz z kotami
Ławeczka stoi nad oczkiem wodnym przed domem. Siedząc na niej widzi się fronton domu, rabatową dżunglę po lewej, osłaniającą warzywniak, a po prawej zamknięty w kwadracie starych zabudowań gospodarczych łąkotrawnik, na obrzeżu którego zaszczepiliśmy brzezinę.
Czytaj dalejKanibalizm
Panie wybacz mi albowiem strasznie zgrzeszyłem. Kanibalizmem!
Nie, nie poćwiartowałem żony i nie pożarłem jej. Opuściła mnie rano, udając się w kierunku wielkiego miasta nad zatoką zimnego morza. Koło południa zlustrowałem lodówkę i z przerażaniem stwierdziłem, że grozi mi głód.
Czytaj dalejPożegnanie
Od ładnych paru dni bocianie stało puste. Nie widziałem też ich snujących się po okolicznych łąkach. No tak, pomyślałem, zwiały bez pożegnania, jak co roku.
Czytaj dalejSfora wściekłych psów z pudełka
Nie dość, że zaspałem, to praca od rana szła koszmarnie. Są takie dni. A to to, a to tamto sramto. Mnożyły się dupozawraczacze, od pracy odciągacze. Graszka pojechała do Wrotków na ściąganie jajkowych szwów Kudłowi i w domu nastała błoga cisza.
Czytaj dalejSklejanie czasu
Rozgrzana do 200 stopni struga powietrza powoduje, że powłoka zaczyna mięknąć, po chwili pokrywają ją wrzące pęcherze. W tym momencie odpowiednio przyłożona, ostra szpachelka odrywa ją od tego co było zakryte przez lata, a co jest niesamowicie piękne.
Czytaj dalejPierniczę ekologię
Pierniczę ekologię.
Skończyła się drewniana karma dla zielonego smoka. Zimy jeszcze nie ma, ale czymś wodę trzeba grzać. Pod dłuższym ociąganiu się, gdy cielsko zaczęło z lekka cuchnąć z braku ablucji, odpaliłem czołg i pomknąłem do dealera smoczego żarła.
A trzeba wam wiedzieć, że jedyny to w okolicy kramarz, który w ofercie ma drewno w granulkach. Swój geszeft ma powiatowym mieście, od którego normalnie dzieli mnie niecałe trzydzieści kilometrów.
Niestety w wyniku szeroko zakrojonej akcji drogowców, miasto owo oddaliło się ( dzięki fikuśnie wyznaczonym objazdom) o kolejne dwadzieścia. W dwie strony to razem dodatkowe czterdzieści.
Szukałem innego źródła, ale jestem chyba tutaj jedynym mieszkańcem gminy, i jednym z paru w powiecie, którzy postawili na ekologię. Był jeden producent w Ornecie, ale ewidentnie padł. Do Pieniężna nie próbowałem się nawet dostać, bo nie prowadzi tam już żadna droga.
Dotarłem więc z rana do kupca, pieniądze kładę na stół, a on na to – mało. Jak to mało, pytam zdumiony. Podrożał, wszystko drożeje, i będzie jeszcze droższy, weź pan parę ton, to cena będzie niższa, a nie jakieś marne piętnaście woreczków. Szlochając wysupłałem kilka dodatkowych (więcej niż ciężko zarobionych) srebrników.
Ładując owe pełne złota worki na pakę całowałem każdy z osobna. Będę go wydzielał smokowi niczym najdroższy rarytas. Kąpiele dozwolone będą odtąd raz w tygodniu, jak w czasach minionych. Zimą zaś chromolę ekologię, będę palił czym popadnie, oponami, plastikiem, porąbanymi meblami, zebranym chrustem.
Globalne ocieplenie? Super! Mniej opału się zużyje! A że za dwadzieścia, trzydzieści lat będzie po ludzkości pozamiatane, mam to gdzieś! Pewnie już tego nie dożyje.
Aby globalnie docieplić planetę, idę ściąć wszystkie drzewa które posadziliśmy, i nakopię pierdzinamburu, który jak nazwa na to wskazuje, stanowi bogate źródło CO2. Tylko okna trzeba otworzyć, bo szyb szkoda.
Maniana, senior
Pierwotnie chciałem napisać elaborat o słowności, bo mnie ona ubodła, mimo że na wsi żyję już trzy lata, i powinienem się przyzwyczaić. Oczywiście są ludzie niesłowni i w mieście, ale jest ich zdecydowanie mniej, niż tutaj.
Czytaj dalejTrzy lata na wsi
W czerwcu minęły trzy lata jak zamieszkaliśmy na natangijskiej wsi. Parę razy zabierałem się do spisania paru refleksji na ten temat, ale jakoś nie mogłem się zebrać w sobie, a to praca, a to obowiązki domowe, a to słowa nie chciały się kleić.
Z perspektywy trzech lat można już racjonalnie oceniać słuszność decyzji o zamieszkaniu w całkiem innym miejscu i w innych warunkach. Minęła już faza zauroczenia, opadła adrenalina, pokonało się różne przeciwności, zapuściło głęboko korzenie wypuściło nowe liście.
Czytaj dalej