No i mamy wojnę. PO ogłosiła na konwecji, że idzie na wojne z PiS'em. Pora była już najwyższa, nic tak nie oczyszcza atmosferki jak dobra wojenka. Załatwić sprawy po męsku, dać w albo dostać w zęby. Wyjaśnić po męsku.
Jako zagorzały Lumpen Liberał (a czasami i Libertyn) musze pójść za moim wodzem Donaldem. Wici zostały rozesłane.
Na Warszawę przez Zaleszczynki nie pójdę (dużo pracy, obowiązki domowe i prace polowe) więc skupię się na wojnie lokalnej.
Póki co zawieszam moje do partii wstępowanie bo nie wiadomo kto wygra, a nuż nie ci na których postawiłem i będzie klops.
Zabieram się za podnoszenie kondycji fizycznej. Poranne przebieszki po lesie w bojówkach i z plecaczkiem. Jakiś czołganie, zasieki tylko muszę jakieś znaleźć. Wojna będzie czysto partyzancka. Zacznę od stworzenia lokalnej komórki oporu. Zrobimy sobie parę fajnych zdjęć ale z zamaskowanymi twarzami. Maseczki ala zorro ewentualnie dżihad. Kupić trzeba będzie trochę szpraju co by na poczatek wymalować jakieś znaki na domach naszych wrogów. Szybę czasem się i stłucze bo lepszy efekt. Trzeba tylko jakiś znak opracować, poszukam może w necie.
Zreszta w necie znajdzie się też przepisy na jakąś bombę gazową albo nawet ciut mocniejszą. Wojna to wojna.
Na Kod da Vinci pójdę mimo, że kościół nawołuje do bojkotu. Nie chce bowiem by ktoś za mnie myślał. Film podobno cienki, wygwizdali go w Cannes. Trudno, stracę.
to muszę się przeszkolić u owsiaka w udzielaniu pierwszej pomocy, a swoją drogą – miał gościu wyczucie z tym szkoleniem dzieci:-)
A i synów czas zacząć rodzić, wojna ma swoje potrzeby!
Great site! AAAAAAAAA+++++++