Było ich dwóch. Chudy w okularach, ubrany po cywilnemu, ale z koloratką, i ten spasły z podwiniętymi rękawami, rzeźnik. Mimowolnie mrużył opuchnięte oczy. Światło stojącej na biurku lampy cięło jak żyletka.
– To powiesz nam w końcu gdzie to zrobiliście? – rybie oczy okularnika spojrzały na niego zza szkieł.
Milczał.
Rzeźnik podszedł od tyłu i z całej siły (po raz kolejny) zdzielił go długą pałką po nagich plecach. Zawył z bólu. Upadł na podłogę celi, zwijając w sobie. Embrion bólu.
Spasły wymierzył dwa fachowe (nerki!) ale nie za mocne kopniaki, po czym chwycił pod pachy i bez trudu uniósł jak dziecko, sadzając z powrotem na stołku.
– Powiesz, popracujemy jeszcze trochę nad tobą i powiesz – zarechotał Rzeźnik – z lepszymi do ciebie dawaliśmy sobie radę.
– Synu marnotrawny, zaklinam cię w imię Króla Polski, Jezusa Chrystusa, wygnaj tego szatana z siebie, i powiedz nam kto wam w tym pomógł – powiedział chudy czyniąc w powietrzu znak krzyża.
To było dopiero trzecie przesłuchanie, wiedział, że wcześniej czy później złamią go i zdradzi adres tamtego ginekologa na Zaspie. Dzięki niemu mieli w końcu to upragnione, oczekiwane od lat dziecko. Kosztowało to furę pieniędzy, za tą działalność groziła kara śmierci. Drugą furę pożarło zdobycie dojścia. Ich wszystkie oszczędności.
Wszystko było stracone. Ktoś zdradził. Małego Adasia zabrali i umieścili w prowadzonym przez siostry domu dziecka. Miał dopiero roczek i nic nie będzie pamiętał. Żona była podobno w żeńskim obozie pod Białołęką. A On? Jeśli przeżyje (bo zdradzi) umieszczą go obozie o zaostrzonym rygorze gdzieś w górach. Albo trafi co gorsza do stolicy, do Torunia, na budowę świątyni Króla Polski, Jezusa Chrystusa. Tam marli setkami.
Woooow… wróciłeś w wielkim stylu :-)
Wooow… wróciłeś w wielkim stylu ;-)