Gdzieś pod koniec stycznia przyszedł kolega. Zapadliśmy się w fotele.
– Pogoda do de – rzucił patrząc smutno w okno.
– Ano do de – odpowiedziałem.
– Styczeń – skwitował – nic się nie chce. Żyć się nie chce.
– Puszczę ci coś – zaproponowałem – nagrałem na którymś discowery.
– A co masz?
– Coś fajnego – chwyciłem za pilota.
Na ekranie pojawiły się falujące biodrami tancerki z Bora Bora. Same piękności. To go nie ruszyło, jest ginekologiem.
– łeee – żachnął się – jestem po dyżurze, przewiń.
Pojawiła się blue lagun. Lazurowy ocean, złota plaża, zielone palmy.
– Ech – westchnął ciężko – Co my tu jeszcze robimy?
Fakt. Zima do de. Brudny szary śnieg zmieszany z błotem. Lodowicho na ulicy. Szare drzewa za oknem. Słońce znikło za horyzontem miesiąc temu. Dotąd nie wróciło. Postanowienia noworoczne szlag trafił. Byle do wiosny.
Na podniesienie ducha możecie posłuchać naszych ostatnich wygłupów przed mikrofonem :-)
I co się urodziło ;-)?
Wiosna już tuż, tuż Fraglesi :-). Cieszę się niezmiernie.
No i pozytywnie:)
Byle do wiosny… to lato tez jakos przeleci. :)
Trzymaj sie Fraglesi, nie dawaj sie pogodzie!!!
a tak przy okzaji co to za zdjecie tam na gorze? Mozgi politykow z PIS?
To mój zlasowany mózg :-P
Fraglesi jak to Twoj zlasowany to az strach pomyslec jakby dzialal nie zlasowany :)
Pewnie bys byl jak Neo lol