Za Wikipedią: Berek – gra ruchowa dla dzieci, polegająca na tym, iż jedna osoba (będąca berkiem) musi dotknąć inną (która staje się berkiem). W grze może wziąć dowolna liczba osób.
Powstały setki odmian tej zabawy, jedna z nich zwana „zamrożonym berkiem” polega na tym, iż osoba złapana przez ganiającego staje w rozkroku i nie może się ruszyć dopóki inna z osób nie przejdzie jej pod nogami. Jeżeli berkowi uda się złapać (zamrozić) wszystkich – wygrywa. […] Do gry w berka potrzebny jest otwarty (duży) teren, np. plac zabaw
Ja proponuje nową definicję:
Daddy-Berek – gra ruchowa dla polityków, polegająca na tym, iż jedna osoba (będąca berkiem) musi wskazać inną (która staje się berkiem) i krzyknąć “Jesteś Tatusiem” (po angielsku Daddy) . W grze może wziąć udział dowolna liczba polityków z dowolnych partii.
Można rozważyć nowe odmiany tej zabawy. Np WSI-Berek, Agent-obcego-wywiadu-Berek, Wykształciuch-Berek bądź Zomowiec-Berek. W tej ostatniej odmianie zamiast dotykania można spałować wskazaną osobę. Do gry w berka potrzebny jest zamknięty (duży) teren, np. Sejm
A jakie odmiany wy proponujecie? Zapraszam do wspólnej zabawy ;-P
.44 berek
Potrzebne jest magnum .44. dowolna liczba politykow, zamknietych na terenie jakiegos wiekszego budynku. Berek zamraza polityka trafiajac z magnum, wygrywa jak wszyscy politycy beda hm zamrozeni.
he he he dobre, bardzo dobre,
jak w tym roku bedzie zima(?) to moze im podsunac wojne na sniezki z ukrytymi granatami recznymi w srodku – nie berek ale jakze skuteczna metoda zwalczania stonki sejmowej!
WSI-Berek. Berek (polityk) berkuje zberkowanego (dziennikarza) za pomocą teczki formatu A4 o nieujawnionej zawartości. Zberkowany trzęsie się ze strachu, dopóki Berek nie otworzy teczki formatu A4. Następnie zberkowany trzęsie się ze śmiechu. Ze śmiechu trzesą się też wszyscy w promieniu 40 metrów od zberkowanego. Zabawa nie ma rozstrzygającego końca. Nie jest to więc klasyczny berek. Jest to nowa na polskim gruncie odmiana „berka serialowego” tocząca się bez sensu i bez końca.
dobry Smutny berek.
ps.
i nieustająco „berek kucany” Salonu niezależnych:
nic sie nie zmienia (prawie ;-)
i ta właśnie notka idealnie oddaje sytuację…
Zajrzyjcie do Przygód Dobrego Wojaka Szwejka (T.IV, rozdz.2)!Czy historia „niejakiej Różeny Gaudersówny” z czymś się Wam nie kojarzy? Co prawda wówczas nie znano testów genetycznych…
posłuchajcie tego http://www.wrzuta.pl/audio/inF6x6Z1xU/saluto_alcoholico_-_witam_wszystkich_polakow – jak ktoś ma wolnego neta – cierpliwości – warto :-)