Ponad pięćdziesiąt dni temu, na początku listopada, postanowiłem popełnić samobójstwo.
Spokojnie, życie mi miłe, nie zamierzam przedwcześnie odchodzić z tego łez padołu. To miało być czysto wirtualne samobójstwo w wirtualnym świecie. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Zniknąłem z FB. Nie zawiesiłem konta, wyłączyłem tylko czat, tak aby nikt nie widział czy jestem obecny. Nie komentowałem, nie lajkowałem, nie udostępniałem. Znikłem jak kamfora, po okresie bardzo dużej aktywności.
Dlaczego to zrobiłem?
Pierwszy powód to taki, że od dawna miałem narastające wrażenie, że zbyt dużo czasu spędzam na portalu pana Cukrzanogórnego. Nie siedziałem tu cały czas, jak wielu, ale minutka do minutki, po kilkanaście razy dziennie i zebrałaby się pewnie godzina. 365 godzin rocznie. Jeśli podzielić to przez 24, daje to 15 pełnych dób, bez spania, jedzenia i paru innych czynności. Bite 24h na dobę przed monitorem. Włosy na głowie stają dęba.
Drugi powód jest taki, że byłem ciekaw czy spośród moich 267 znajomych ktokolwiek zauważy zniknięcie. Nie liczyłem na to, że od razu rozdzwoni się telefon, zasypią mnie mejle, powstanie profil „ktokolwiek widział, ktokolwiek wie gdzie jest Fraglesi”, a nawet ktoś zgłosi fakt mojego zniknięcia na Policję.
Miałem cichą nadzieję, że chociaż kilkanaście osób, no dobra niech będzie, kilka osób zapyta mnie „żyjesz? Wszystko w porządku?” Zwłaszcza spośród tych, którzy są nie tylko moimi sieciowymi znajomymi, których znam od bardzo wielu lat, kiedy się jeszcze nikomu nie śnił Internet, o niebieskim portalu nie wspominając.
Pierwsze dni były ciężkie. Narkoman na odwyku. Ale parę dni potem zacząłem prace nad ambitnym projektem webowym i zapomniałem o istnieniu FB. Harując od świtu do nocy, nie spostrzegłem się kiedy minął grudzień i styczeń. Projekt skończyłem, pora też zakończyć eksperyment fajsbukowy.
Jaki wynik?
Tylko jedna osoba, zadała mi ( i to dwukrotnie! ) pytanie co się ze mną dzieje.
Tomku S. jako jedyny zdałeś test! Jesteś wielki!
Reszcie zaś dedykuje bardzo mądrą i starą piosenkę Republiki: https://www.youtube.com/watch?v=6sDqEhud8c0
Czas na wnioski.
Może i Facebook jest serwisem społecznościowym, tylko, że my już nie tworzymy społeczności. W codziennym zaganianiu, szczurzym pędzie nie wiadomo po co i dokąd, utraciliśmy potrzebę życia w społeczności. Podejrzewam, że jaskiniowcy, nie posiadający tych wszystkich cudownych gadżetów, byli znacznie bardziej prospołeczni niż my. Na pewno zaniepokoiliby się gdyby ktoś za długo nie wracał z polowania na Smilodona.
Francuzi mówią: „wyjechać, to jak trochę umrzeć”….
Gorzkie wnioski, choć nie tak dalekie od moich przewidywań. Coraz częściej mam tez ochotę zniknąć choć na chwilę z tego pseudo-społecznego portalu, nie ukrywam, że ciężko mi się bez niego obyć. Próbuję stosowac choc krótkie okresy karencji, chociaż tyle… Tak, to jest smutna prawda, nie tyle o facebooku, co o nas…
Witaj Fraglesi,
Chcialam dac Ci „lajka” na „fejsie” ale nie pamietam swojego hasla. Zalozylam konto wieki temu, bo namowil mnie Obeliks, ale ani razu naprawde!! (slowo kajakarza – harcerzem nie bylam), nie zagladnelam tam w ogole. NAwet nie wiej, jak sie to-to obsluguje. Moje gratulacje za udany odwyk :)
Pozdrawiam
:-)