W dzieciństwie byłem fanem Adam słodowego. Z wypiekami na twarzy, wodziłem za wskazówką mistrza.
Któregoś razu, ojca żyletką, przekształcałem pudełko zapałek w telewizor. Zapatrzony w mistrza, nie zauważyłem, że rżnę na żywca (pudełko leżało na udzie) nogę. Krew lała się strumieniem. Zaprawiona na frontach drugiej wojny światowej Babcia Emilia, ranę opatrzyła.
Potem było (jednorazowe) analizowanie zegarków. Patroszenie samochodzików, w celu wyrwania im bezcennego silniczka. Konstruowanie radyjek w pudełku po herbacie, aby nie nudzić się na lekcji polaka. Skonstruowałem nawet nadajnik na UKF, który władza (domowa) nakazała mi szybko zdemontować, bo czas był niepewny.
Rozkładając i składając z powrotem różne urządzenia, zawsze coś zostawało. A to trzy śrubki, a to jakiś dziwny wihajster lub płytka drukowana. Zadziwiające, że działało. Często lepiej ;-)
Nie czytałem dokumentacji. Zemściło się to parę razy podczas składania mebli z Ikei. Zamiast szafki kuchennej wyszedł regał na książki.
Jak wiecie, parę dni temu zmieniłem komórkę. Stary, poobijany k750i miał zalec na półkowym cmentarzysku gadżetów. Postanowiłem dać mu drugie życie. Kupiłem na Allegro nową obudowę made in china.
Uzbrojony w zestaw śrubokrętów zegarmistrzowskich (made in china) rozwarłem odważnie korpus. I zamarłem. Zbite kłębowisko miniaturowych szpejów (made in china). Podrapałem się po głowie i przypomniałem sobie, że sprzedawca wspominał o filmie instruktażowym.
Wygoglowałem filmik. Niestety…. po chińsku. W zeszłym roku kupiłem kurs chińskiego dla początkujących. Po pierwszej lekcji, gdy okazało się, że cztery tak samo brzmiące słowa, znaczą zupełnie co innego, odpuściłem.
Sprawne palce chińczyka, w ekspresowym tempie, rozkładają komórkę. Pauzuje i cofam. Po godzinie pacjent wygląda jak powyższym zdjęciu. Obok kilogramowa kupka brudów jakie wysypały się ze środka… feeeee…..
Mistrz zaczyna składać. Ja za nim. W pewnej chwili ręce znikają z kadru. Element zaskoczenia? Dam radę, Polak potrafi. Ocieram pot z czoła.
Po następnej godzinie, z pewną taką nieśmiałością włączam nowo narodzoną. Zabuczało, zabłyskało, pina zażądało. Działa! Uff! Aby na pewno? Szukanie sieci… szukanie sieci… szukanie sieci… nieeeee :-(
Ponowne rozkładanie. Ignoruję żonę, wołająca na obiad. W stronę syna chcę rzucić butem. Trzydzieści minut i dwadzieścia cztery sekundy. Nabieram wprawy!
Na koniec walką ze niesforną sprężynką. Lekko pogięła się pokrywka od obiektywu, co dziką satysfakcją zauważa mój syn. Jutro rozłożę po raz trzeci. Lepiej spasuje elementy.
Nie próbujcie tego robić sami w domu!
Taak, to jest to. Mi po rozebraniu laptop szybciej chodzil. Ale dobrze ze nie jestes na etapie kompa dzialajacego luzem bez obudowy na biurku :)
A mlodosc jakby taka sama – po za zrobienem nadajnika ukf :)
…chyba wiekszosc ma podobne problemy, zarowno z chinskim jak i ze skladaniem :) …
odnosnie chinskiego – ja zaczelam od kupna ksiazeczki „ratunek w potrzebie dla podrozujacych po chinach” – odpuscilam sobie po pierwszych zdaniach „nazywam sie / pochodze z” (wo jiao / wo shi_ren)
a jesli chodzi o skladanie, to nawet zabawki z jajek-niespodzianek sprawiaja mi problemy…
Kilkanaście lat temu miałem okazję obserwować coś podobnego u mojego wujka. Wujek uwielbiał naprawiać jakieś radia itp. Zawsze po skończonej (przeważnie z powodzeniem) naprawie zostawała mu garść śrubek, podkładek itp. (wszystkie zostały wcześniej wyjęte ze sprzętu, który naprawiał). O dziwo, sprzęt bez tych części działał lepiej niż przed naprawą.
@btd: bez obudowy, czyli tak: http://tnij.org/flakibezoleju ? ;)
@btd
moje wszystkie komputery to tzw. systemy otwarte ;-)
Lepiej się chłodzą?
Czyż to nie jest po prostu ilustracja jednego z praw Murphy`ego?
(Po rozłożeniu i ponownym złożeniu dowolnego urządzenia, pozostaje zawsze kilka zbędnych części)
Moze pare slow o laptopie. PIII 750 MHz po 20-30 minutach pracy, poprostu zatrzymywal sie. Po przeczytaniu wypowiedzi na Internet innych urzytkownikow, doszedlem do wniosku ze procesor nie ma nalezytego chlodzenia. Wyjalem calu „uklad chlodzenia” i w rurce miedzianej ktora odprowadza cieplo od procesora do „wiatraczka” wywiercilem pare otworow. Od strony procesora, na gorze rurki, a od strony wiaraczka, na dole rurki. powietrze zaczelo przeplywac przez rurke i obecnie nie ma problemu z przegrzaniem procesora. Operacja lekka, latwa i przyjemna, do wykonania systemem domowym,
Tam części, czemu zdjęcia kupki brudu nie ma! Brud zalegający wewnątrz tego typu sprzętów stanowi najciekawszych obiekt badań, a nie jakaś nudna elektronika ;).
A instruktor mówił w języku mandaryńskim czy kantońskim? Bo de facto nie istnieje coś takiego jak język chiński ;D.