To nie pseudonimy tajnych współpracowników. Tym razem nie będzie o polityce. Będzie o nocy Kupały, która przypadła z piątku na sobotę. Najkrótszej nocy w roku podczas, której dziewice (rzadsze niż politycy z zasadami) pletą wianki i wybierają kawalera. A nie-dziewice i nie-kawalerzy raczą się produktami fermentacji.
Jak tradycja każe, impreska pod gołym niebem i przy zapalonym ognisku. Goście muszę podjeść. Zakupiłem grilla w pudełku. Grill wielgaśny, złożony z półmiliona elementów, ociągałem się ze złożeniem. Efekt dały dopiero stanowcze groźby małżonki.
W piątkowy ranek otwarłem pudło, wysypałem zawartość, zlokalizowałem dokumentację. Jako informatyk mam naturalną awersję do dokumentacji ale nauczyłem się (po n-tej próbie złożenia mebelka z ikei bądź castoramy) że papier należy przeczytać od deski do deski.
I dobrze się stało bo małym druczkiem na 10 stronie napisali: reduktor i wężyk w komplecie nie są. Masz ci babo placek. Gdzie kupić owe precjoza gdy data impreski zbliża się z zabójczą szybkością a po drodze jeszcze rozdanie świadectw w syna szkole.
Na szczęscie widziałem jak mniej więcej wygląda reduktor (model ten sam od wczesnego Gomółki). Objechałem n-punktów rozlewnictwa gazu i sklepów AGD aż w końcu znalazłem. Montaż łatwy nie był. Czychały różne pułapki, zmyłki i korytarze bez wyjścia. Wyszkolony przez Adama Słodowego i na lekcjach ZPT dałem radę :-)
Piątek minął na powyższym, nie śledziłem okolic żłoba. A tu niespodzianka: żelazna Zyta spadła z piedestału za przyczyną męża koleżanki co to Boga w sercu nie ma. Oj Zyto Zyto, toż nie wiesz, że ktoś na was wszystkich haki ma i jak za bardzo podskoczycie to …