Zadzwonił telefon.
– Tak, słucham
– Obywatelu – suchy, kobiecy głos w słuchawce – Łącze z Panem Pierwszym Sekretarzem Czajkowskim.
– Oho, niedobrze, niedobrze – pomyślałem czując mrowienie w krzyżu
– Halo? – głos w słuchawce był lekko zachrypnięty – halo? Jesteście tam?
– Dzień Dobry Panie Sekretarzu – starałem się aby mój głos zabrzmiał normalnie – jestem
– Moglibyście wpaść do mnie jutro, powiedzmy o 11?
Propozycja nie-do-odrzucenia. Pan Sekretarz, co prawda nie stał wysoko w hierarchii Polskiej Zjednoczonej Partii Prawo i Sprawiedliwośc, ale zawsze mógł nieźle nabruździć.
– Tak, oczywiście Panie Sekretarzu. Będę.
Minęło już trochę czasu od wizyty dzielnicowego a potem plebana. Myślałem, że sytuacja uspokoiła się, że nie jestem już na celowniku. Tymczasem telefon świadczył o czymś przeciwnym. Pierwszy Sekretarz rzadko kiedy wzywał do siebie takich jak ja. Zwykle zajmowali się nimi młodzi, nadgorliwi komisarze.
– Siadajcie – Pierwszy Sekretarz wskazał mi zydelek naprzeciwko swego biurka – herbatki? Z cukrem? normalnym cukrem….
– Tak, jeśli można prosić Panie Sekretarzu ale bez cukru
Nie chciałem sprawić mu satysfakcji. Już zapomniałem jak smakuje normalny cukier. Był ale ciężko dostępny. Dla nich nie. Oni mieli swoje sklepy z żółtymi firankami.
Czajkowski był człowiekiem w wieku około 50 lat. Przy kości. Na szerokiej, rozlanej twarzy świeciły małe, świdrujące świńskie oczka. Złośliwe oczka. Nie był żadnym mentalnym orłem. Nie awansował wyżej ponad pierwszego sekretarza dzielnicy w której mieszkałem. Miał być dobrym zarządcą, nie myślącym za dużo. Wykonującym zalecenia z centrali. Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dawno, dawno temu należał do PZPR, potem działał przy parafii. Po wygranych wyborach w 2005 szybko zapisał się do PiS.
– My dobrze wiemy, że wy bloga prowadzicie – zaczął mieszając herbatkę
– Ależ Panie Sekretarzu, skądże?
– Dobra, dobra, my wszystko wiemy – siorbnął słomkową ciecz – nie zaprzeczajcie. O widzicie tu mam raport z centralnego biura nadzoru telekomunikacyjnego
– Skoro wiecie – nie miało sensu dalsze zaprzeczanie – to czemu mam dalej internet?
– Wy sobie tam popiszecie, swoją frustrację wyładujecie, inne głupie pomysły wam przynajmniej do głowy nie będą przychodzić. Z drugiej strony fachowiec z was, a nasz kraj docenia fachowców.
No tak. Nie zwiałem tak jak inni informatycy, lekarze, nauczyciele, jednym słowem wykształciuchy. Do grudnia 2008 roku zdążyło wyemigrować ponad 10 milionów Polaków. Po wprowadzeniu stanu wojennego stało się to nie możliwe. Zamknięto granice.
– No więc piszcie se tam, oko będziemy przymykać. Ludzie was czytają i myślą, że wolność mają, he he he – Miał mnie za swego, czy co? – Tylko o jedno was proszę!
– Tak Panie sekretarzu? – Jego oczka świdrowały mnie niemiłosiernie…
– Przestańcie wypisywać bzdury, że ziemia jest okrągła i, że pochodzimy od Małpy
– Panie Sekretarzu a Kopernik? Darwin?
– Kopernik to takie pierniczki z Torunia a o Darwinie nie słyszałem. To ktoś z dzielnicy? Ksiąg zakazanych się naczytaliście i teraz mącicie ludziom w głowach. Wiecie czym to się może skończyć? Ziemia jest płaska, nad nami Pan w niebiesiech a na dole piekło. Koniec dyskusji, zakonotujcie to sobie raz na zawsze!
Na początku 2007 roku, pod długich bojach z opozycją, sejm przyjął ustawę modyfikującą program nauczania. Minister Giertych z determinacją walca drogowego zaczął wprowadzać w życie nowe idee. Podobno kolejnym krokiem miały być odwrót od szkół koedukacyjnych i obowiązek noszenia chust przez kobiety.
– Tak, Panie Sekretarzu. Nie bedę o tym pisać – chyba nie chciałem już o niczym pisać, skoro oni czytają
– No! Tak trzymać! Jak mówi nasz Wielki Wódz – odwrócił się do wiszącego za nim na ścianie wielkiego portretu Jarosława I Wielkiego – Czujność, czujność i jeszcze raz czujnośc
– Niech żyje! – wyciągnąłem rękę w obowiązującym, oficjalnym pozdrowieniu – Szczęść Mu Boże!
Trzymać, trzymać wysoki poziom, a Ojczyzna o Was nie zapomni Obywatelu fraglesi ;)
Trzeba też podważyć teorię względności, bo w państwie rządzonym światłym umysłem Najwyższego Wodza nie ma miejsca na żadne relatywizacje. Wszystkie jest proste i nikt nikogo nie przekona, że białe jest białe :-)
O tym, że teoria wzgledności jest nieprawdziwa wiedzą ci, którzy studiowali Elektronikę na PW w drugiej połowie lat 60-ych ubiegłego wieku. Nasz kolega z grupy, Zbych T. udowodnił, że prędkość rozchodzenia się smrodu jest większa od prędkości światła:
Wychodzę zza stodoły i czuję smród a dopiero potem widzę otwierające się drzwi od wychodka.
Dziękuję!
„Paw” anno domini 2008
Dworzec swiecil pustkami. W nielicznych otwartych kasach siedzialy bezczynnie kasjerki. Garstka podroznych rozproszyla sie na lawkach i pod scianami. Siedzieli drzemiac lub spogladali przed siebie. Telewizor migotal zmiennymi obrazami. Kilku wyrostkow skupilo sie przed ekranem. Panowala cisza. Zamarly dworzec.
Takie sprawial wrazenie. Ani sladu tej goraczkowej bieganiny, przepychania sie przy kasach, klotni, prosb, czy dopytywania sie
o odjezdzajace pociagi. Znikneli prawie zupelnie tak charakterystyczni dla zycia dworcowego wloczykije obojga plci, zapijaczone kobiety w
wieku trudnym do okreslenia i kudlaci, skretyniali mezczyzni.
Moze kilka takich postaci przycupnelo gdzies tam w najciemniejszych zakatkach dworca. Zaszczute i niepewne, czy lada chwila nie odkryje ich wszedobylskie oko.
Cisza najbardziej uderzala w uszy. Totez mocny stukot podkutych butow po kamiennej posadce poderwal glowy nielicznych podroznych. Pusta przestrzen dworcowej hali przemierzal policyjny
patrol. Pieciu roslych, dobrze odzywionych mezczyzn. Rozgladali sie dookola. Zbudzili jakiegos spiacego starca. Sprawdzali jego dokumenty. Ludzie zaraz opuscili glowy. Unikali zetkniecia z czulymi oczyma patrolujacych. Patrol podazal do schodow prowadzacych w dol, na perony.
Wtedy z przeciwnej strony rozlegl sie nieoczekiwany loskot. Wypelnil cicha, pusta przestrzen i zagluszyl kroki patrolu.
Ludzie znow poderwali glowy. Zapatrzyli sie w tamta strone.
Z rozsuwajacych sie za pomoca fotokomorki szklanych drzwi wytoczyla sie na dworzec waliza na kolkach. Wielka zolta waliza z metalowymi
okuciami, oblepiona kolorowymi nalepkami hoteli i towarzystw podrozy w wielu jezykach. Przejechala kilkanascie metrow i stanela. Za nia
wszedl Murzyn. Wspanialy, wysoki Murzyn w bialym korzuchu. Dlonie polyskiwaly mu zlotem sygnetow i pierscieni. Niedbalym krokiem zblizyl sie do walizy i popchnal ja silnym wyrzutem swej dlugiej
nogi.Popedzila na kolkach. Brzeczala i zgrzytala.
Patrol, ktory akurat zstepowal na pierwsze stopnie schodow prowadzacych na perony zatrzymal sie jak wryty. Milicjanci odwrocili
glowy. Twarze mieli skupione, spojzenia niedobre. Dlonie spoczely na maszynowej broni.
Murzyn znajdowal sie juz na srodku dworcowej hali. Waliza przy nim. Znow wprawil ja w ruch energicznym wykopem nogi w miekkim,
zgrabnym bucie na wysokim obcasie. Rozchylone poly bialego kozucha odslanialy jaskrawo czewony sweter i czarne spodnie z welwetu.
Paw! Wygladal jak ucielesnienie bujnej wyzywajacej wolnosci.
Ludzie patrzyli w urzeczeniu. Swiatla pociagow, dalekie podroze… To mieli w oczach.
– Mamo! – szepnela malutka dziewczynka. – Patrz, Murzyn! – wyciagnela reke. Patrzyla z zachwytem.
– Co, nie widzialas Murzyna?! – matka gniewnie szarpnela ja za reke. Sama tez zachlannie wpatrzyla sie w te kolorowa, wyniosla
postac.
______________________________________________
MArek Nowakowski
„Tygodnik Mazowsze” nr.9. Zima 1982 roku
–> Kornett
Szok. Po prostu szok. Po przeczytaniu tekstu fraglesi wydawało mi się to kontynuacją jego wizji… „Historia się lubi powtarzać” Ehh….
Ten tekst przypomina mi „Przenajświętszą Rzeczpospolitą” Jacka Piekary. Aż włos się jeży na głowie. Pozdrawiam i oby tak dalej.
wiceprzewodniczący regionu PO
mamo, czy można brać dwie wypłaty kiedy my nie mamy co jeść?
Tak, partia Ci nigdy tego nie zapomni.
Trafiłem tu przypadkiem. I zostanę
a.w. – myslisz ze 'a u was murzynow bija’ zadziala jak uczyli w partii? tu sa wyksztalciuchy, a nie parafialne glupki.
pan wilk dal dupy i klamie, ale gowno to ma do tego posta, towarzyszu.
Przed teorią względności można zrobić porządek z ateistyczno-lewackimi bredniami o grawitacji:
http://www.theonion.com/content/node/39512
A tym Darwinem i Einsteinem wartoby zainteresować chłopców z IPN.
ma ma i to dużo. nie towarzyszu ;-)
uważasz się za wykształciucha? nie no minimum jakieś musi być.
Lepiej za wyksztalciucha niz polakatolika czy zwolennika polskiej bolszewickiej pseudo-prawicy.
łał- sam to wymyśliłeś?