Tylu dobrych towarzyszy odeszło. Wykrwawili się lub uciekli w siną dal. Orki, rekiny i piranie spasły się na nas. Wszędzie słychać płacz i zgrzytanie zębów.
Listopad był najgorszy. Obgryzano mnie bezlitośnie. W grudniu nauczyłem się uciekać. Nic mi nie przybyło ale też nic nie straciłem. Zacząłem wyciągać wnioski. Wyczuwać zagrożenie. Nie słuchać fałszywych proroków.
Na początku stycznia, z chciwości, bezmyślnie opuściłem matecznik. Dopadł mnie rekin. Przez miesiąc, w ciszy, lizałem rany. Tymczasem tam trwała rzeź niewiniątek. Noc św. Bartłomieja. Bitwa pod Grunwaldem, z krzyżackiego punktu widzenia.
Zmysły moje czujne. Oczy rozbiegane na boki. Boję się i nie wstydzę się tego. Już nie krzyczę, że mam stalowe jaja. Szybko pozbywam się łupu i przyczajam. Jestem (w końcu) tylko malutkim, czteromiesięcznym leszczykiem.
Nie dawno podpłynął mniejszy ode mnie. Bezlitośnie ugryzłem. Wyrwałem kawał ciała. Za co? – rozpaczliwie zakwilił. Za jajco – zarechotałem i rzuciłem się na jego towarzysza.
Wczoraj odważyłem się. Wpłynąłem odważnie między rekiny z bandy “łapaczy noży”. Spojrzeli groźnie ale zrobili miejsce. Odważnie schwytałem spadający nóżyk. Trzymam go mimo, że jest bardzo, bardzo gorący.
Za dwie minuty kulka pójdzie w ruch. Riens ne va plus, Messieurs. Sprężynka naciągnięta. Obok kłębowisko przerażonych leszczy, otoczonych przez rekiny. Węszące krew.
Poszło…
Jakaż ciekawa analogia do ostatnich wydarzeń :)
Odnawiający się narybek leszczy wzmacnia wahania giełdowe: gdy rośnie, nowy narybek (ci, co się jeszcze nie sparzyli) zamiast myśleć „oj, ale drogo, sprzedajemy”, myśli „skoro rośnie, to będzie dalej rosnąć, kupujemy”.
I odwrotnie: jak spada, to zamiast myśleć „ale tanio, nie czas sprzedawać, czas kupować”, oni sprzedają „bo jeszcze spadnie”.
Znam jednego takiego, co na giełdzie zarobił 50% w rok. Po prostu zaczął inwestować w dobrym momencie. Jego wniosek był taki: na giełdzie zarabia się 50% rocznie.
Dopiero po komentarzach zalapalem o co chodzi. Chyba musze isc spac….
no proszę miłe złego początki