Las powitał mnie deszczem, tak jakby sondował mnie – Jesteś gotowy? Naprawdę tego chcesz człowieku marny? – wiał mi wiatrem w twarz. – Ha! Nawet nie wiesz jak jestem tego spragniony! – wykrzyczałem w stronę kniei. Kurtkę zapiąłem, czapką czerwoną nieodłączną mocniej nasadziłem. Kije zafurkotały.
Deszcz zacinał, ptaki się darły niemożebnie a ja parłem do przodu w mych butach siedmiomilowych z radosną pieśnią na ustach. Gdyby puszcza wiedziała, ile godzin zimowych spędziłem ślęcząc na mapami, planując trasy jakie pokonam jak tylko stopnieje białe g* i odejdą wody, to przyjąłby mnie słońcem, ciepłym wietrzykiem, szpalerem sarenek i szaraczków wiwatujących.
I tak parłem radośnie niczym mały krążownik, dziobiąc zaciekle rozmiękłe ścieżki. Pierwszy kilometr, drugi, trzeci. Mały przystanek na odsapnięcie i sprawdzenie stopera (cholera zapomniałem włączyć! ) Rozstępowały się drzewa, czmychała spłoszona wtargnięciem zwierzyna leśna.
Aż dotarłem do samego serca puszczy, zakłóciłem spokój matecznika. Rozdeptałem niknące w oczach resztki białego tałatajstwa, przyczyny trzech miesięcy gnuśności. Ponownego obrastania w sadło. – Yeaaaa! – wykrzyknąłem radośnie w szare niebiosa kłując kijami nordyckimi ciężkie chmurzyska.
Godzina minęła, auto wiernie czekało przed szlabanem. I żyje! I czuje się cudownie! A przede mną co najmniej osiem, może dziewięć miesięcy do następnej nocy polarnej. W domu z godnością zniosłem obelgę jaką rzuciła mi w twarz okrutna waga. Nawet wygibasy i zrzucanie każdej sztuki odzieży nie wzruszyły mierniczej ziemskiego przyciągania. Pewnikiem księżyc był po drugiej stronie globu, w końcu oceany porusza to i nas o te parę kilosów dociąża.
– Zobaczysz za miesiąc, za dwa! – kopnąłem ją pod szafkę.
Hej Fraglesi – a jak tamplany wakacyjne? Wyprawa wzdłuż polskiego wybrzeża wciąż aktualna czy też nastąpiły jakieś zmiany?
Poza tym gratuluję wytrwałości oraz motywacji w chodzeniu „z kijkami”. Jeżeli się nie mylę – to już drugi sezon chodzenia otwarty?
Wyprawa trochę stanęła pod znakiem zapytania z powodu ciężkiej zimy. Zakładałem,że przez zimę da się pochodzić. No ale najbliższe miesiące treningowe pokażą.
Tak, to już drugi sezon letni.
Witam,
dołącz do bloga kilka okrzyków wojennych:
-Nawet nie wiesz jak jestem tego spragniony!
lub klasycznie
-Yeaaaa!
Pozdrawiam
R.
Ty zdrajco jeden!!!
@Iwona
Aaaa musiałem się przekonać samotnie czy ja jestem w stanie jeszcze cokolwiek przejść po tych miesiącach gnuśnienia ;-)