Panie Janie, i znów życie zatoczyło niesamowitą pętlę, bo gdy stałem i patrzyłem jak on odjeżdża do nowego domu, odległego o kilkaset kilometrów, błyszcząc w świetle różowej jutrzenki, poczułem w sercu coś niby ukłucie szpilką, że to ostatni raz, że nigdy już nie zespolę się z nim w to jedno mechaniczno-biologiczne ciało.
Poprzedniego wieczora wśliznąłem się do ciemnego garażu, zasiadłem za kierownicą, pogładziłem ręką lewarek, i poczułem może wstyd, a może niesmak do samego siebie, ja Judasz Iskariota, który miał go pielęgnować do samego końca jego albo swojego, w zależności co nastąpi prędzej.
Pan nigdy nie zaznałby tego uczucia, dziwnego w gruncie rzeczy, bo to przecież tylko trochę blach, plastików i gumy, nie zaznałby bo wiele razy powtarzał Pan, Panie Janie, że go nie sprzeda, bo po co? przecież jeździ się wam tak dobrze.
Czy mam coś na swoje wytłumaczenie? Nie! Nie można wytłumaczyć obłędu jaki czasami człowieka napadnie, żyć nie daje, bezsenne noce powoduje, każe godzinami szperać w Internecie, nakręcać się, przekonywać siebie i wszystkich wkoło do idee fixe – w moim przypadku domu na kółkach, kampera nowoczesnego wozu Drzymały.
Jedyne co mam na swoje wytłumaczenie Panie Janie, to żal mi było patrzeć jak spędza dni bezczynnie w tej swoje stajni. Maszyna musi czuć swego Pana, musi drżeć gdy on wciska gaz, ciąć oponami asfalt, rozcinać powietrze. Musi spotykać braci i siostry na zlotach. Po prostu Panie Janie, musi czuć, że żyje, że wzbudza zachwyt i być może zazdrość innych nowych jeździdełek, bo inaczej nie można ich nazwać, brak w nich duszy, elegancji i klasy.
Jednym słowem okazałem się niegodnym, ale głęboko wierze, że nowy właściciel rekina zaopiekuje się nim lepiej niż ja. Panie Janie, ja teraz poświęcę się innej maszynie, stoi już od przedwczoraj pod domem, wzbudzając obrzydzenie u jednych, zachwyt u innych. Nazwałem go żółwik.
ps. Wesołych świąt!
Znam ten ból, jak serce musi przegrać z rozumem. Najgorsze jak potem spotkasz swoje cacko na drodze.
Dawniej samochody posiadały duszę i charakter. Dzisiejsze auta są bezpieczne, niezawodne, także szybsze. Jednak bardzo niewiele z nich tworzy się z pasją. Nie wyczekuje się ich z niecierpliwością, żaden też nie ma za sobą historii, która stare samochody czyni wyjątkowymi. Rekin miał swoją historię najpierw z panem Janem, nieco później z Tobą. Będzie ją dalej tworzył z nowym właścicielem. Osoby, które decydują się na zakup tego samochodu, robią to z miłości i pasji, dlatego sądzę, że nowy właściciel go nie skrzywdzi.
Pomyśl o wydaniu książki, może z wypraw swoim żółwikiem. Pięknie piszesz – sercem
„Panie Janie, ja teraz poświęcę się innej maszynie, stoi już od przedwczoraj pod domem, wzbudzając obrzydzenie u jednych, zachwyt u innych”
Co zacz ? ? ?
E, tam dawniej… Z przeproszeniem, pitolenie :P Żaden samochód nie opuszcza fabryki z duszą, duszy się nabiera już potem, z włascicielem, a czasem z właściciela na właściciela. Trzy lata temu nabyliśmy z żoną avensis, rocznik 2005. Najnudniejszy samochód w historii motoryzacji, w najnudniejszym odcieniu pomiędzy zielonym, szarym a kompletnie nijakim. Ale two właśnie bagaż wspólnych doświadczeń, podróży, (nie)zamierzonych przygód buduje tę więź między panem kierownikiem, a obiektem kierowania. Stare samochody obrastają 'duszą’ bo obrastają w historię i opowieści. Przynajmniej IMVHO ;)
A kiedy poznamy gadzinę, w takim razie?
Oczywiście, że to my tworzymy historię naszego samochodu. Ale ja jednak upierać się będę, że niektóre marki tworzyło się z pasji. Podam tylko jeden przykład, ale od razu zaznaczę, że to nie jest moja ulubiona marka samochodu. Feruccio Lamborghini był producentem traktorów a miłośnikiem, pasjonatem aut sportowych. Sam jeździł Ferarii. Lamborghini, był niezadowolony ze swego samochodu i zaproponował Enzo Ferrari wprowadzenie zmian konstrukcyjnych (jeśli dobrze pamiętam chodziło o sprzęgło). Ten oburzony uwagami „jakiegoś traktorzysty” zakwestionował kompetencje Lamborghiniego. Wobec tego Lamborghini postanowił udowodnić mu, kto jest lepszy i w 1963roku założył własną firmę produkującą sportowe auta.Jego legendarny 12-cylindrowy model Lamborghini 350 GTV utworzony został z pasji do sportowych aut. Większość przedwojennych aut klasycznych było tworzonych z pasją. W dzisiejszych czasach, to jest produkcja, ważna jest ilość a nie jakość.
Moje auto nie jest autem sportowym – to stary koreańczyk. I mam do niego ogromny sentyment, bo to na nim uczyłam się jeździć, bo to on wiezie mnie na wycieczki za miasto.
To prawda (z Lamborghini) i ja się generalnie zgadzam, ale… :)
Fiat 500, nawet nasz poczciwy 126p, renault 5, peugeot 205 – wszystko masowe seryjniaki. Ford model T? Podobno w 1916 roku 55% wszystkich samochodów na świecie to były fordy model T. Historia motoryzacji pełna jest przypadków, w których modele produkowane w milionach egzemplarzy stawały się ukochanymi kultowozami. Garbus, hippiesowski VW transporter, oryginalnie znienawidzony, a dziś uwielbiany trabant. Ani ekskluzywność, ani jakość wykonania nie mają tu nic do rzeczy. A bagaż wspólnych doświadczeń i specyficznych wspomnień nawet z lanosa wyciśnie oznaki osobowości.