Opowieść lekko nostalgiczna o bitach, bajtach oraz herzach

Na początku nie było nic i to było dobre. Nie. Prawdę powiedziawszy to jednak był, nazywał się dumnie „mózg elektronowy”. Dostałem go na początku podstawówki. Kartonowe pudełko z przykrywką. W środku duża ilość planszy z pytaniami i odpowiedziami. Z boku dwa druciki zakończone krokodylkami. Wtykało się je w pytanie, i macało odpowiedź. Jeśli była prawidłowa, zapalała się lampka. Prądem nie kopał, bo zasilała go płaska baterią, trudno pokopać się  4,5 woltami.

Dziesięć lat później (1984) pojawił się commodore 64. Miał niebotycznie pojemną pamięć – 64 Kilobajty! Spektrumiarze ze swoimi 48KB mogli się schować. Szybko znudziło mnie granie i zacząłem pisać własne programy. – W życiu nie stworzę tak dużego programu, żeby mi miało zabraknąć pamięci – myślałem. Ile miał herzów miało jego serduszko, nie pamiętam. Ciocia Wiki podpowiada, że 1 Mhz.

Po włączeniu pojawiał się niebieski ekranik z przyjaźnie migoczącym napisem ready. Wtedy niebieski ekranik nie był synonimem zła rodem Redmont. Gdy ładowało się grę albo inny program z kasety (zwykłej magnetofonowej!) to obwódka migotała w takt wczytywanych bitów.

Zadziwiałem wszystkich rozpoznając jaki program się wczytuje na podstawie dźwięków i tego migania. To była bardzo przydatna umiejętność bo pozwalała zaoszczędzić mnóstwo czasu na zlokalizowanie gry na taśmie.

Sąsiad Węgier też miał C64 a do niego wielki pustak czytnik dyskietek. Polak Węgier dwa bratanki, więc czasem mi pożyczał. I to było dobre.

Cztery lata później zasiadłem przez pierwszym PC-etem. XT procesor 8Mhz (wersja turbo!) dwa napędy dyskietek 5 i ¼ cala. No i pierwszy monitor, bodajże 12-calowy. Musowo bursztynowy. Samej pamięci niewyobrażalne 512 KB (słownie pięćset dwanaście kilobajtów)

Dysku twardego jeszcze nie miał. Na zajęciach zgrzytaliśmy więc wszyscy tymi dyskietkami. Na jednej system Dos, kompilator i sam program, na drugie dane. – Zgrzyt zgrzyt – radośnie rozchodziło się dookoła. Cześć zamiast programować grała w Simcity.

Pierwszy twardziel miał, i ile sobie dobrze przypominam 20 MB i kosztował kosmiczne pieniądze. Na dzisiejsze będzie pewnie 2000 złotych. Służył miesiąc i spalił się. Na szczęście był na gwarancji.

Potem zaczęła się obłędna licytacja. Procesory 286, 386, 486, pentium I/II/III/IV, celerony, balerony, fermony… Wstyd się przyznać, ale ja absolwent systemów mikroprocesorowych na PG przestałem się w tym rozeznawać. Pewnie więcej wie mój syn, albo Mama, która czytuje Komputer Świat.

Po cichu megabajty przerodziły się gigabajty, megaherze w gigaherze, bursztynowe oko rozrosło się do 24 calowego kolosa fullhade, modem 2400 bitów zamienił się w dwu Mb stałe łącze.

Coraz więcej godzin spędzanych przed komputerem stacjonarnym albo laptopem, którego za niedługo zastąpi tablet. W kieszeni telefony, które zaczęły niby być mądre (smart) a w rzeczywistości ich inteligencja jest na poziomie pralki. Wirtualny świat kroczek po kroczku zawłaszczający świat realny. Twittowanie, fejsowanie, skajpowanie, gadugadanie.

Za kilkanaście lat pójdę do szpitala na zabieg. Zrobią mi wtyczkę z tyłu głowy. Nie będę już potrzebował klawiatury, monitora, myszy. Położę się na szezlongu, wetknę wtyczkę USB 10.0 i otoczy mnie inny świat, ja będę piękny i młody.

Za kilkadziesiąt lat, gdy zużyją się moje wszystkie implanty, olej zacznie wyciekać ze stawów, rdzewieć mocno poobijany pancerz, wyjmą z czaszki (tytanowej?) mój mózg sterany, odcedzą z płynów, obetrą, podłączą drucikami do jakiejś strasznie szybkiej cyfrowej maszyny, i odessą całą zawartość. Mózg już niepotrzebny, niczym starą gąbkę wyrzucą do kosza.

Odtąd moje myśli zaczną krążyć w jakiś kwazikryształach w pięcio wymiarowej przestrzeni. Stanę się mózgiem elektronowym. Wspomnienia zapiszą się w gigantycznych bankach danych, wraz ze wspomnieniami braci i sióstr mych w Panu Zer i Jedynek

Na początku było słowo i w słowie były dwa bajty, i więcej nic nie było.
I oddzielił Bóg jedynkę od zera, i zobaczył, że to było dobre.
I Bóg powiedział: „Niech będą dane.” I stało się.
I Bóg powiedział: „Niech ułożą się dane na swoje właściwe miejsca. I stworzył dyskietki i twarde dyski, i kompaktowe dyski.
Cd => http://kurde.pl/katalog/biblia-komp.php

ps. Gdy piszę te słowa, mój stareńki Celeron 2.26GHz przymula nieco, bo jednocześnie przewala się zawartość mojego maciupeńkiego 300GB dysku na nowy, dzisiaj zakupiony dysk przenośny 1TB. I to on mnie skłonił do powyższych wspomnień.

 

2 myśli nt. „Opowieść lekko nostalgiczna o bitach, bajtach oraz herzach

  1. Rolnik

    Wojtek ,na Boga: oglądałeś Kosiarza umysłów ?
    A karty perforowane?
    Co do Commodora-Steve Woźniak potem Apple jako pierwszy napisal system operacyjny na kości-sysytem, który nigdy się nie sypał-to było coś!

    Odpowiedz
  2. Hexe

    Nie mialam komputera, ale moj obecny maz – wowczas, gdy bylismy strasznymi malolatami – mial Commodora. Pamietam ten bol i rozpacz, gdy gre z tasmy magnetofonowej wczytywalo sie 20 minut i …. nic – „zdechl pies” i trzeba bylo zaczynac od poczatku, hihi.
    Pozdrawiam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.