Wieś nie jest wyłącznie sielska i anielska.
Tu trzeba urobić się po łokcie, zwłaszcza gdy z ugoru chce się zrobić rajski ogród, a w dodatku tego ugoru jest prawie hektar. Prawie pół kilometra po obwodzie, można się zasapać, zwłaszcza, że pagórkowate.
Główną siłą sprawczą jest Piętaszek. Ze mnie jest leń okrutny, bumelant, leser i obibok. Tak to już jest z facetami, gdyby nie baby to byśmy dalej na na drzewach siedzieli i wtranżalali banany.
Ściemniam więc jak mogę, że praca, że terminy, że pilne sprawy, i chowam się do mojego biura za szafę. A ona bidulka kopie, sadzi, wyrywa chwasty, przewala taczki.
Od wczoraj na zewnątrz najprawdziwszy Armagedon. Leje jak z cebra i duje niczym na oceanie północnym, zwłaszcza dzisiejszego poranka. Nawet kurom się nie chciało wyjść z kurnika, a to już wiele znaczy.
Po wypiciu porannej kawy (słońce wyszło!) jako, że weekend i nie wypada ściemniać, iż praca, pomogłem przewieźć parę taczek obornika pod świeżo posadzone drzewka owocowe, w miejscu dawnego kartofliska oraz na wygwizdowiu.
Pchałem więc załadowaną po dach gnojem taczkę naprzeciw wiatrom, brnąc po kolana w błocie, ryzykując wessanie w głąb matki ziemi. Bocian Jan przypatrywał się przelatując. On też był chyba wkurzony na aurę, weź tu lataj w huraganie, noś do gniazda patyki i żarcie. Bocianica Barbara zaległa już na jajach i nosa, pardon dzioba nie wyściubia.
Oby do wiosny !