Przysiadł na pieńku i spojrzał na mnie wielkimi złoto zielonymi oczyma. Wyłączyłem kosiarkę, schyliłem się aby opróżnić 134 koszt zielonego urobku.
– Sprawia ci to przyjemność ? – spytał po chwili.
– Nie – odpowiedziałem.
– Więc po co to robisz?
– Żeby było ładnie? – spytałem szukając potwierdzenia w jego oczach.
– Ty to nazywasz ładnie? – zaśmiał się. – Ten wielki zielony, krótko przycięty dywan? Ładnie to jest tam – czułkiem wskazał na łąkę za moimi plecami. – Tam kwitnie życie, bioróżnorodność, zróżnicowanie życia.
Zaskoczył mnie, nie sądziłem po, że zna takie określenia.
– I co się dziwisz? – jakby czytał w moich myślach. – Jestem profesor Eustachy Świerszcz. A zastanowiłeś się goląc tą piękną łąkę ile zużywasz prądu przez te półtorej godziny jak ganiasz z tym warkoczącym pudłem, przeliczyłeś to na kilowaty? A prąd jest nie jest za darmo, ale pal licho pieniądze, czy zdajesz sobie sprawy ile CO2 kosztowało jego wyprodukowanie? Chyba coś słyszałeś o gazach cieplarnianych? Tylko nie mów proszę, że nie wierzysz w ocieplenie klimatu, na takiego głupiego to ty nie wyglądasz.
Zatkało mnie, w końcu nie co dzień spotyka się gadającego świerszcza, a w dodatku profesora ekologa.
– zdajesz sobie sprawę ile zamordowałeś pożytecznych stworzeń, które żyły w tej Bogu ducha winnej trawie? Miliardy! Tylko po to żebyś miał kawałek miastowego świata przed twoim wiejskim domem. Zresztą po ja będę gadał po próżnicy, wy ludzie za durni jesteście żeby to wszystko zrozumieć, na szczęście za 20, 30 lata będzie po was pozamiatane. Wyginiecie z głodu. My owady przetrwamy i zbudujemy nową cywilizację. Dużo czasu zajmie nam posprzątanie po was. Szkoda też tych wszystkich gatunków, które zamordowaliście. Ech….
Napiął się i wystrzelił jak sprężynka, lądując na pobliskiej łące, z której dobiegało unisono w wykonaniu tysięcy jego braci.
Zawstydzony zwinąłem kosiarkę i schowałem ją do białej szopy.