“Sterczy w ścianie taki pstryczek, Mały pstryczek-elektryczek, Jak tym pstryczkiem zrobić pstryk, To się widno robi w mig.”
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i lasami, w poprzednim życiu, kiedy Wojtek był znacznie młodszy, i hmm… kapkę mniejszy, będąc lutofilem (nie ganiać do wujka Gugla, niema takiego słowa, sam je zmajstrowałem, znaczy miłośnikiem lutownicy) postanowił usmartowić swój dom.
Czasy byłe inne, Internet raczkował, sieć się rozprowadzało koncentrykiem upstrzonym bęckami. Nakupił więc Wojtek kabla kilkaset metrów, aby osieciowić dom nim tynki położą. Wymyślił sobie też że będzie sterować światłami.
Zaplanował pajęczynę przewodów przekaźnikami sterujących, a wszystkim tym miał sterować nowoczesny, superwydajny, szybki jak światło komputer osobisty PC AT. Niestety z całego założenia nic nie wyszło, chyba przerosła Wojtka złożoność projektu.
Lata minęły, pojawiło się łajfaj, przydupny srajfon kilkatysięcy razy przebił szybkością i pamięcią leciwego PC AT, który pewnie już dawno ziemię gryzie.W nowym życiu zamarzyło się ponownie Wojtkowi bycie czarodziejem i sterowanie wszystkim co się rusza z magicznego pudełka.
Na pierwszy ogień poszedł czujny alarm. Potem dom dostał własne, widzące w najciemniejszą noc oczy. Ostatnim krokiem – spowodowanym wrodzonym wojtkowym lenistwem – była instalacja zmyślnych pstryczków elekryczków, włączających jupitery i pompy od podlewania.
I tak oto, siedzi sobie teraz Wojtek na ławce, dumny jak paw, i jednym doknięciem palca włącza/wyłącza co mu się tylko zamarzy. A to zamruga halogenami, dopompuje wody ze studni, chluśnie zraszaczem.
A gdyby tak dało się jeszcze wmontować temu młodemu, szalonemu psu Koko, taki modulik coby przechodził w tryb standby, gdy za bardzo psoci? Albo żeby można było przeprogramować leniwego kota, co to woli blisko miski w kuchni zalegać, miast szukać cholernika karczownika? Albo lasery na te drzewkoobżerające się parzystokopytne i kłapouche…