Biedny ci ze mnie blog. Podupadłem, leżę odłogiem. Dni wstają i kładą się, a tu cisza, brak akcji.
Gdzie te czasy kiedy codziennie zapisywał moje wirtualne stroniczki? Ileż uśmiechów, radości, czasem złości widziałem na twarzach odwiedzających. Gdzie się podziały tamte dyskusje? Gdzie Moon5? gdzie Palestrina2005? Teraz pies z kulawą nogą tu nie zajrzy. Tylko namiętni poszukiwacze inforacji o szambie ekologicznym, kartek świątecznych, końskich zalotów i wina z ryżu.
A Pan moj? Ów Fraglesi? Na groźną nową chorobę zapadł – fejsbukoholizm! Siedzi tam i siedzi. komentuje ile wlezie, szpile wbija, podlizuje się. Zdjęcia marne wkleja. Fakt, telepudło omija wielkim łukiem. To co, że spokojniejszy się stał, ale jakże nudny? Zmizerniał też ostatnio, choroba może go jakaś toczy??
A kot Roman, killer, morderca myszy, ptaków, watażka dzielnicowy? Gdzieżesz on? Wypasł się na misce fraglesowej, nie ma co mówić, potężny się zrobił. Małego psa nawet przegoni, a i dużemu, bywa, że do gardła skoczy.
Sam się chyba zacznę pisać….
Facebook? Twój Pan zaprawdę upadł na głowę ;-P
„fejsbukoholizm” teraz modny?
Kiedyś to były czasy: Allegroholizm…
Facebook?
A co to?
Ja się nie dziwię czasami człowiek traci natchnienie, lub inne zajęcia zajmują zbyt dużo czasu ewentualnie zachoruję cóż miejmy nadzieję, że coś się zacznie wkrótce a może gospodarz przygotowuje się jak niedźwiedź do snu zimowego.
Wierność, Fraglesi, wierność przede wszystkim – osobom, miejscom, ideom i najważniejsze – samemu sobie.
Fejsbuk jak przyszedł tak odejdzie ale my…
Pozdrawiam marekka
fejsbuk daje złudzenie uczestnictwa. daje szufladkę w golobalnej komodzie. Płacisz za nią skromny czynsz, tak niski, że nieomal nie zauważasz, że płacisz. A potem już nie masz naprawdę swojego miejsca. Bo wszyscy nie mogą być przyjaciółmi wszystkich. Gdy wszyscy są przyjaciółmi wszystkich, nikt nie jest przyjacielem nikogo.
Fejsbuk? Nie znam i jakos nie mam ochoty poznac. A blog odwiedzam, czytam i, bardzo rzadko, komentuje.
PS: Drogi blogu podrap romana za uchem ode mnie ;)
Czyżby gospodarz zdecydował się uciec?
Cisza jak po śmierci organisty (Panie Boże uchowaj!)