Pierwszym, który próbował mnie wykurzyć był gość z wielkiej wywrotki jakie widuje się w kopalniach odkrywkowych. Zapalił motor i próbował zagazować wszystko w promieniu 300 metrów wkoło (120dB)
Nie poddałem się. Zagryzłem zęby i próbowałem stworzyć coś wiekopomnego.
Potem nadleciał helikopter i po moim niebie latał. Zataczał kręgi wokół budynku, a gdy spojrzałem z okna w jego stronę to zobaczyłem wyszczerzoną gębę pilota. Dam sobie rękę uciąć, że wykonał w moją stronę pewien importowany z Ameryki obsceniczny gest, w oparciu o środkowy palec.
Nie poddałem się, choć przez chwilę chciałem poszukać w sieci po ile chodzą rakiety ziemia powietrze. Na szczęście odleciał w kierunku pobliskiego lotniska. Może paliwo mu się kończyło.
Gość z wielkiej wywrotki, widząc, że nic nie wskóra, zawołał kolegów. Wsiedli w koparki i zaczęli ćwiczyć manewrowanie na biegu wstecznym. Wtedy koparka robi takie przenikliwe „pip pip pip…” – dźwięk potrafiący rozwiercić mózg. Na nic słuchawki i głośna muza. 130dB.
Nie poddałem się. Nie wykurzą mnie tak łatwo! Nie doczekanie ich! Nie po to wynająłem dwa miesiące temu nowe biuro, po siedmiu i pół roku przebywania w podziemnej, piwnicznej celi, abym miał teraz wracać z podkulonym ogonem, tam gdzie tak cicho, spokojnie i … ciemno.
Około drugiej, sąsiedzi z domu obok, widząc, że bronię się jak Częstochowa przed Szwedami, użyli wunderwaffe: dwa małe jazgoczące na maksa (150 dB) gówna. Pieski latały po ogrodzie i darły ryja na wszystko co się ruszało: na chmury, na ptaki, na płot, i na sam nie wiem co, chyba tylko po to aby ulżyć swojej umęczonej psiej duszy.
Zagryzłem zęby. Jutro kupię granat albo wiatrówkę.
Goście z placu wywlekli skądeś wielki spychacz na gąsienicach i driftują….
Jeszcze się trzymam.
Przypomniało mi się jak Marek Konrad w genialnym filmie Marka Koterskiego – Dzień świra, próbuje coś napisać (pośród ogrodu siedzi ta królewska para) a co chwila mu ktoś lub coś przeszkadza.
To film o mnie jest!
Te dwa małe „g…a” proponuję poczęstować kotlecikami z nadzieniem w postaci trutki na szczury. Przypomniał mi się tekst piosenki: „Hej, zabił cy nie zabił, aaaale go osłabił, aaaale go osłabił !” ;-)
Pod moim biurem jak teraz wiosna nastała tez znowu mam koparki pod oknem a także od czasu do czasu niespodziewane „piedu-łubududbu-jebudubu-szzzzzzzzzz” gdy zrzucają z wywrotki kostkę brukową na kupę ;-)
Przy otwartym oknie – zawał murowany ;-)
Ja przepraszam szanowną koleżankę, ale gdzie Pani zauważyła Wiosnę?
Bo ta własnie Wiosna jest poszukiwana listem gończym przez mieszkańców Łodzi.
Nikt jej niemal od roku nie widział. 21 marca już dawno minął, a tu Wiosny ani widu, ani słychu.
Proszę jej powiedzieć, że w Centralnej Polsce na nią czekamy!