Mój luby, Jaro Kaczy Kooper, jest szeryfem. Ja zaś pielęgniarką. Bardzo się miłujemy ale ukrywamy to przed mieszkańcami naszego Ducktown. On mówi do mnie słodko szczypcia.
Jest prawym i sprawiedliwym szeryfem. Obiecał wszystkim po mieszkaniu. Autostradę obiecał i to, że czerwonoskórych powystrzela, jak przepraszam kaczki. Mieszkańcy wybrali mego lubego a teraz, psie juchy, psioczą.
Prawda, że z mieszkaniami nie wyszło. Podobnie z autostradą. Ale czerwonoskórych gania uczciwie! Walczy również z bandą Kaczora Donalda, który też szeryfem chciał być. Pomocnik lubego, Jackie, puścił plotkę, że dziadek Kaczora szwabem był. Ludzie niemców nie lubią tu i Kaczor poleciał. Teraz w saloonie tylko siedzi i knuje z kompanami.
W naszym miasteczku są dwie gazety. Jedna miła szeryfowi. Druga to wredne gady. Jaro mówi, że już znajdzie na nich haka. Syn kowala, Anthony, miał coś sporządzić ale mu nie wyszło. Głupi on. Za dużo z krowami się zadaje.
Teraz Jaro walczy z sędzią. Co rusz kłody rzuca mu pod nogi, ta, pożal się Boże, ostoja prawa. Prawo to mój Jaro. On wie wszystko najlepiej. Gdy w samo południe idzie ulicą naszego miasteczka, wszyscy mu się w pas kłaniają a męty uciekają gdzie pieprz rośnie.
:-) jedno zastrzezenie -> mogłeś Jaro Kaczy Koopera zrobić trochę nizszego, bo nijak ta malutka głowka na takim wysokim ciele nie pasuje :-)
chcialbym sie dowiedziec „czyim luby” jest Jarek :>
Niektórzy mówią, że ona: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jolanta_Szczypi%C5%84ska
Ale ile w tym prawdy, nie wiem.
Trochę… za… wysoki. xD
Lech na Jaroslawie lub jaroslaw na Lech w przebraniu kowboja podczas wycieczki do Hollylodz.Dwoch w jednym kapeluszu.Ich dwoch naraz nawet w podskoku nie dorowna tutejszemu szeryfowi.
Za wysoki, za wysoki.. co ja poradzę, że on Gary Cooper nie jest
glupio wyglada bo mu zle kapelusz osadziles
zsun mu kapelusz do brwi – czyli skroc go o czolo
to bedzie ok
Przestańcie się czepiać! Miał Coopera skrócić? Niby jak?
A wogóle to jest Jaro w oczach damy jego serca.
Natenczas Jaro chwycił na taśmie przypięty
Swój kolt partyjny, długi, centkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do w garci ścisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął…
I strzelił… zdaniem celnym w układ pospolity,
przepijając do kota szklanicą okowity.
Ciekawe, ile upokorzeń musieli znieść bracia po swoich występach w filmie (tam coś o kradzieży księżyca), że to wywarło na nich tak wredne piętno na całe życie? Oni chyba przez cały czas musieli walczyć ze zmową klasy (czytaj z układem). No i teraz, wreszcie mogą się odegrać za tamte upokorzenia!?!!!
Co Ty kornett jadasz ze tak wierszem gadasz?
Jak już tak wierszykami to myślę, że ten pasuje.
Z czasów póżnego Gomołki. Nie pamiętam autora, ale coś mi się Załucki kołacze po głowie.
Nie będę się na ciebie gniewał.
Nie dam ci kopsa ani klapsa,
nie powiem nawet pies cię jebał
bo to mezalians byłby dla psa.
Pingback: Czarna żmija « Fraglesowe widzenie świata