Utrzymanie żłoba sporo kosztuje. To nic. Naobiecywano (ciemnemu) ludowi gruszki na wierzbie (mały test: kto jeszcze pamięta program wyborczy pisuaru ?) i teraz jest problem. Kolejne komisje, organa, superministerstwa, posadki dla partyjnych gonzów kosztują. Trzeba więc łupić kogo się da tych co to jeszcze tu zostali i tych co to budują V RP na uchodźctwie.
Z komentarzy do artykułu na gazeta.pl Internauta mara: "Jeśli będę musiał zapłacić podatek po powrocie, to nie wrócę. I nic Polska nie będzie z tego miała. A miałem zakładać firmę, która by zatrudniła z 10 osób". Basia: "Państwo Polskie to banda złodziei, prędzej zrzeknę się polskiego obywatelstwa, niż dam im złotówkę".
Janosik to przynajmniej mądry był…
Wczoraj w telekspresie oglądałem Ludwika groźnego, który udał się na tereny popowodziowe. Skromny, zatroskany, poważny, przepełniony współczuciem. Jednym słowem ludzki pan. A jeszcze przedwczoraj arogancko pouczał, że nie ma co się dziwić jak się buduje na terenach zalewowych. Niczym Cimoszenko o ubezpieczaniu się w 1997 roku. Widocznie Yes-yes-Yes-Kazio wziął Ludwiczka na dywanik i sprawił mały "opr". Mistrzowie od PR.
Ani jednego z tych (Cimoszewicz & Dorn), którzy „mówili do powodzian” nigdy nie darzyłem sympatią lub uznaniem, ale jako „zawodowy wodziarz” powiem: na całym świecie jest to samo, ludzie budują domy jak najbliżej wody – bo tam ładnie. Często robią to „na dziko”, czasem bywa, że wywierają taki nacisk na urzędników, że ci w końcu tak żonglują przepisami, że takie zezwolenia wydają. Niestety, fakty są takie, że naturą rzek są ich powodzie, których nigdzie w żadnym kraju, nawet najbogatszym, nie udało się „wyeliminować”. Trzeba się więc ubezpieczać, licząc się z tym, że dom „odpłynie” !!! albo mieszkać na wystarczająco wysokim wzniesieniu, skąd ewentualnie nawet nie widać rzeki! Wychodzi na to, że ci dwaj wspomniani powyżej – tak obiektywnie – mówiąc to co powiedzieli, mieli rację. Sądząc jednak z reakcji „ludu” na ich wypowiedzi i konsekwencji jakie ponieśli, rodzi się pytanie: czym jest uprawianie polityki, jeśli nie jest to obiecywanie „złotych gór”, obsadzonych wierzbami na których rosną gruszki!!!