Z gabinetu Szefa organizacji potworów i Spółka dochodzi straszliwy łomot. Wyraźnie ktoś rzuca czym popadnie. Tłucze się szkło.
Pod drzwiami stoją Kuchcik, Gosiu oraz Tadziu zwany Cymesem. Obok nich drepcząć w miejscu cicho popiskuje RoboKaziu.
Miesięczne archiwum: styczeń 2007
Wężykiem Jasiu, wężykiem!
W gabinecie siedzi gminny komisarz Potworów i Spółka, zwany złośliwie inseminatorem oraz Jasiu, jego nowy sekretarz a zarazem uczeń. Rozlega się pukanie i wchodzi petent
Ucho od śledzia
Do kwatery głównej Potworów i Spółka wpada Szef. Kuchcik raptownie próbuje schować coś w szufladzie. Szef podbiega, łapie go za ucho i mówi
– Ha! Świerszczyki! Mam cię, ty zboku!
Czytaj dalej
Nadciąga totalny kataklizm
Nie lubię Warszawy. Wiem, narażam się warszawiakom. Przytłacza mnie to miasto. Czuję się w nim zagubiony. Jestem w końcu mieszkańcem małej podgdańskiej wsi. Na dodatek, za każdym razem gdy je odwiedzam, dzieje się jakiś mniejszy lub większy kataklizm.
Durex a Dura Lex
– Och witaj Donaldzie, mój panie bracie, przyjacielu!
– Ach Jarosławie, cała przyjemność po moje stronie
– Siadajże miły. Herbatki się napijesz? A może kawusi?
– Kapuczinko, masz może Jareczku? Dawno nie piłem.
Apage Satanas!
– Co tam mamy na dziś Bracie Anzelmie ?
– Nic wielkiego Jego Ekscelencjo Mariusu Piłkusjusie, dwa stosy dla niewiernych dziewoi, jedno wyłupianie oczu za szkalowanie Jego Świętobliwości Arcybiskupa Rydzykowiusa oraz łamanie kołem
– Za co łamanie ?
Ryszard Kapuściński
Odszedł kolejny wielki człowiek. Przeczytałem parę jego książek. Ostatnio Heban.
Mam nadzieje, że szuje spod znaku IV RP nie szykowały już jakiejś „rewelacji”, którą hieny ze szmatławców skrzętnie by pochwyciły.
dopisane 24/01 rano:
Nie pomyliłem się. Właśnie przeczytałem na blogu Daniela Passenta:
Ostatni raz widziałem Ryśka 11 grudnia, a więc zaledwie sześć tygodni temu, w redakcji „Polityki”, na promocji książki Krzysztofa Teodora Toeplitza „Dokąd prowadzą nas media”, którą miałem zaszczyt prowadzić. Umówiliśmy się z Rysiem na pół godziny przed promocją, ponieważ chcieliśmy porozmawiać. Pojechaliśmy windą do małej salki na V piętrze, gdzie nikogo nie było. Chodził z trudem, miał problemy ze stawami, ale przyszedł specjalnie – jak powiedział – dla KTT i dla mnie, ponieważ kilka dni wcześniej obaj zostaliśmy „zdemaskowani jako agenci”. Nie musiał tego robić, ale przyszedł demonstracyjnie, jak wiele osób tamtego wieczoru, m.in. prof. Karol Modzelewski, którym będę zawsze wdzięczny. Rysiek znał cały świat jak nikt inny, ale nie mógł się nadziwić temu, co dzieje się w Polsce.
Końskie zaloty
Jestem koniem. Nawet zgrabnym. W poprzednim wcieleniu byłem człowiekiem. Podobno kimś ważnym. Ministrem. Ministrem oświaty.
Kacie, czyń swoją powinność
Jestem Katem. Zawód jak każdy inny. Musi iść z duchem czasu. Poprzednicy używali topora, gilotyny. Potem modne stały się rozstrzeliwania i wieszania. Ja uważam, że nie ma nic lepszego niż dobry stos. Wolno płonący. Ofiara ma czas zastanowić się nad swoim życiem. Żądny atrakcji plebs czas aby nabawić się cierpieniami.
Białe jest białe a czarne czarne
Jestem najmądrzejszy. Unikatowe poczucie humoru. Powalam. Wymiatam. Jestem debeściak. Czołowy myśliciel. W Pcimiu Dolnym i okolicach albo w Dywitach.