W poniedziałkowy wieczór zaszyłem się w mojej podziemnej celi i zacząłem robić porządek z papierzyskami. Wiadomo, zbliżający się koniec roku. Skończyło się jak zwykle. Zdemolowałem pokój.
Lubię porządek. Na biurku oprócz klawiatury leży przeważnie jedna kartka z notatkami, pióro, ołówek. Spostrzegłem jednak, że porządek panuje tylko w zasięgu rąk. Metr dalej totalny śmietnik. Zakurzona rupieciarnia. Złomowisko. Izba pamięci. Muzeum techniki.
Aby dostać się do fotela muszę wciągać brzuszysko, gdyż dawno przestałem przypominać wiotką trzcinę. I kurz. Kilogramy kurzu. Nie! Tony kurzu! Wszędzie.
Zrozpaczony opadłem w fotel. Zacząłem wyć.
Przybiegła zaniepokojona małżonka. Spojrzała litościwie. – Wywal te dwa regały, po co ci one? To co na nich jest zmieścisz w tej szafce. – powiedziała.
Fakt. W urlopowym pakowaniu auta jest mistrzynią. Ma to po matce, która potrafiła zmieścić 4 tony bagażu w peżocie 504.
Po dwóch godzinach było po regałach. Wyrzuciłem dwa metry sześcienne śmieci. Zrobiło się mnóstwo miejsca. Niesamowite!
Jeszcze tylko odkurzę i od nowa będę mógł zapełniać moją jaskinię ;-)
Ja to chyba cierpię na jakieś psychiczne skrzywienie, ale muszę mieć ład dokoła siebie gdy pracuję. Każda rzecz nie na miejscu irytuje mnie do tego stopnia, że wreszcie muszę wstać i ją sprzątnąć lub przesunąć na właściwe miejsce. Trochę jak Hercules Poirot, mój ulubiony detektyw ;)
U mnie akcja „sprzatanie” konczy sie zupelnie tak samo. Wszystko laduje na srodku pokoju, ale w koncu udaje sie to ogarnac i przynajmniej na kilka dni wszystko jest na „swoim” miejscu.
Pezocie? Obys nie zaczal niedlugo pisac o ajfonach, najkach i kanonach ;-)
Niestety, muszę Cię zmartwić. Prawdopodobnie już w tej chwili stwierdzasz, ze co najmniej jedna z wyrzuconych rzeczy, stała sie nagle pilnie potrzebna. Prawa Murphy`ego Wiecznie Żywe! ;)
upssss może zdąży przed śmieciarzami
kiedyś córka wyrzuciła mi torbę z firanami.. grzebałam za nimi w kontenerze śmieci tylko nogi mi było widać..
w piwnicy i na strychu jest mój sezam… nie sprzątam wole kogoś zatrudnić
wczoraj w nocy zapomniałam zamknąć na klucz, spiżarnie …. rezultat … moje psy są tak radosne i szczęśliwe … znać szynki były pyszne.
Od pomyslu do przemyslu..zrobie to samo.Mam troche wolnych dni,no wlasnie „wolnych dni”.
A ja mam podobnie… Porzadek mam tylko i wylacznie na biurku… Zaczynam sprzatac, gdy nie mpoge znalezc lozka;)
W miejscu pracy mam przez większość czasu burdelum maximum. W bagażniku, schowku i pod siedzeniami samochodu – śmietnik i rupieciarnia. Gdyby nie kobieta, która przywiązuje choć trochę wagi do sprzątania (aczkolwiek bez przesady), to pewnie utonąłbym w bajzlu również w domu.
No cóż, najwyraźniej miłośnikiem porządku nie jestem, ale co ciekawe rzadko np. czegoś szukam. Właściwie to mam poczucie, że (prawie) zawsze wszystko jest pod ręką.
Jeśli wyciągając ręke trafiasz na to co jest Ci w danej chwili potrzebne, to znaczy że nie jest źle z porządkiem w pokoju…
Piłka lekarska – dla tych którzy nie wiedzą – ma średnicę około 40 centymetrów (waży dobre kilka kilogramów – ale w tym przypadku jej waga jest bez znaczenia). Otóż pamiętam taka orawdziwą historyjkę o dwóch sportowcach – kadrowiczach zresztą – którzy mieszkali w trakcie zgrupowania przed ważnym meczem, w jednym pokoju. Cóż może mieć na takim obozie sportowiec ? dresy, koszulki, trampki i jakichś trochę innych rzeczy osobistych. Reszta w takim dwuosobowym pokoju to jakieś tam meble. Otóż owych dwóch sportowców słynęło ze zdolności do robienia wokół siebie z takiego bałaganu, iż – po kilku dniach – nie mogli oni odnaleźć swoich piłek lekarskich.
Przez długie lata, to wydarzenie i ich nazwiska były używane, w kręgach koszykarskich, jako wzorzec / jednostka miary bałaganu.
Nie znosze robic porzadkow. Co prawda wyglada to slicznie, ale co z tego, skoro pozniej nic nie moge znalezc. Chociaz znam jedna osobe, ktora w balaganieniu bije mnie na glowe ;)