– Mam hacjendę Betti, wróć do mnie proszę – spojrzał na nią błagalnie.
– Nie kłam! To mój Amante Thomas ją kupił! – krzyknęła oburzona.
– Za moje pieniądze Betti! – zaprotestował cicho.
– Nie oszukuj mnie! Nie dla mnie ją kupiłeś! – uniosła się – Chcieliście dorwać tą zołzę Hrabinę Dżolantę de Acido!
– To nie tak…. – wydukał. W gruncie rzeczy miała rację.
– Oszukujesz mnie! Poza tym Wuj Donald jest na ciebie wściekły za to co zrobiłeś Don Zbigowi i temu jego przydupasowi Miro.
– Uciekniemy Betti
Spojrzała na niego drwiąco. Wyglądał tak chłopięco ale wiedziała do czego jest zdolny.
– Najpierw mnie ośmieszasz przed wszystkimi, ciągasz po sądach, traktujesz jak szmatę a teraz chcesz abym wróciła do ciebie? Co ty sobie właściwie myślisz? Za kogo ty mnie masz?
– Kocham cię – wypalił.
– Mierda prawda! Czy ty wiesz co to jest miłość? Pamiętasz jak błagałam cię żebyś mnie nie porzucał?
Nie odpowiedział nic. Pamiętał doskonale.
– Jesteś skończony Don Mario de Piedras! Zgnijesz w lochu! Nawet Don Jaroslavo de Karo cię nie obroni – zaśmiała się głośno.
Poczuł jak coś ściska go w środku.
—-
Fotka na wstępie wyjaśnia wszystko….