Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, żył w mieście Wrocławiu mały chłopiec, któremu na imię było Wojtek, i który bynajmniej nie chciał zostać strażakiem a marynarzem.
Chłopiec ów, którego doskonale znam, bo nadal gdzieś tam we mnie tkwi, pewnego dnia został namówiony przez kuzyna Andrzeja na wstąpienie do harcerstwa wodnego tzw. Wodniaków. I tak zrobił pierwszy krok w kierunku stania się człowiekiem morza. Dumny jak paw paradował po podwórku w ciemnogranatowym mundurku z dużym kołnierzem, a kumple pękali z zazdrości.
Pierwsze czego nauczył się, to że nie należy dać się wysłać do bosmana z wiadrem po kilwater. Jak ktoś nie wie co to jest ów kilwater to niech spyta wujka Gogla. Opanował też halsowanie pod wiatr maczkiem i wiązania fikuśnych supełków.
Chłopiec był nawet raz na obozie żeglarskim, gdzie oprócz nauk Neptunowych, nauczył się doskonale obierać ziemniaki, oraz tego, że przenigdy nie wolno smarować mydłem tropiku od namiotu. Tam też posmakował pierwszego papierosa i zdobył kartę pływacką.
Niestety los rzucił potem młodzika do Afryki, a tam jak wiemy z lekcji geografii, więcej jest piasku niż wód stojących. Po powrocie na ojczyzny łono, młodzieńcem będąc już, parę razy zetknął się z wodą z poziomu kajaka lub dmuchanego materaca. Marzenia póki co odłożone były na półkę, bo pierwej trzeba było postawić dom, posadzić drzewa i spłodzić syna.
Wojtkowi stuknął krzyżyk czwarty i pomyślał, że to już jest z górki, i jeśli ma zrealizować życiowe marzenie, to pora najwyższa się za to brać. Wymyślił sobie więc któregoś zimowego wieczora, że opłynie kulę ziemską na własnej łajbie. Pomysł cokolwiek wariacki ale takie pomysły dodają skrzydeł. Ktoś mądry powiedział, że wszystko co jesteś w stanie sobie wyobrazić, możesz zrealizować.
Dzisiaj Wojtek zrobił pierwszy krok w kierunku realizacji życiowego marzenia – kupił podręcznik „Sternik Motorowodny”. Następnym będzie kurs, zapewne tego lata. A za lat parę łajba z mahoniu.
ps. A jakie twoje życiowe marzenie?
Ile ludzi tyle marzeń. Moim marzeniem jest drewniany dom na wsi z malwami w ogrodzie. I też poczyniłam pewne kroki w tym temacie. Uwielbiam starocie, dlatego założyłam sobie konto na alegro i śledzę wagi, patery, stare młynki do kawy. Postanowiłam, że zacznę od sprzętów. A jeśli moje marzenie się nie spełni i nie będzie mnie stać na drewniany domek na wsi, namiastką będą sprzęty które mam zamiar zakupywać po okazyjnej cenie.
Powinno się marzyć, bez marzeń człowiek szybko się starzeje :-)
Ps Bardzo ładne zdjęcie
W takim razie będziesz potrzebował Kapitana. Na razie możesz liczyć na sternika jachtowego, ale zanim znajdziesz i „wyrychtujesz” ten jacht, to może będzie ze mnie i kapitan ;-).
P.S. Motorówką dookoła Świata ? Kup sobie lepiej „Żeglarstwo morskie” albo coś w tym stylu, bo z tego co wiem pola naftowego jeszcze nie masz ;-). W każdym razie proponuję zacząć od Zatoki Gdańskiej, albo chociaż od Mazur :-) Polecam też „Znaczy kapitan” Karola Borchardta, gdybyś jeszcze nie czytał.
Pusto, głucho….nawet wiatr nie hula na tym blogu – dlaczego ???
chętnie z Tobą pożegluję , w 2011 rku zdobyłem patent sternika jachtowego w Kotwicy
A mówią, że prawa genetyki nie zawsze się sprawdzają. A tu proszę, taki fragmencik z moich zapisków: /…/ „właściwie to chciałem być marynarzem. Rysowałem okręty, wycinałem zdjęcia statków i marynarzy, czytałem książki marynistyczne, doprowadziłem nawet do założenia w naszej szkole tzw. Ligi Morskiej i jakichś szkoleń całkowicie teoretycznych, bo żadnej wody, poza stawem w parku, nie było w bliższej i dalszej okolicy …. ale, nieco żartując, powiem: trochę się bałem utopić gdzieś na ogromnym morzu. Te obawy udało mi się nawet rozproszyć, kiedy zobaczyłem jednego z kolegów, w mundurze marynarskim z napisem na otoku czapki: „Technikum Żeglugi Śródlądowej”. Mundur był jak się patrzy, a do brzegu – w razie czego – znacznie, naprawdę znacznie bliżej !! Pomyślałem sobie: to może być coś dla mnie, ale…… poszedłem jednak do Liceum. Może głównie dlatego, że ten kolega opowiadał o wojskowym drylu w tej szkole i jakichś ciężkich pracach bosmańskich – chyba – o czyszczeniu z rdzy łańcuchów kotwicznych itp. Mundur tak – ale ta reszta znacznie mniej mi się podobała.”/…/ No i co? Jak tutaj widać: co się odwlecze, to nie uciecze. I znów ciągnie potomka wilka (znaczy, niby ten wilk to ja?)) do lasu.
Dawno, dawno temu, jako mała dziewczynka po raz pierwszy w życiu zobaczyłam marynarzy. Och! te mundury rzeczywiście przyciągały wzrok. Wtedy zapragnęłam zostać dzielnym marynarzem („marynarką”? :-). Dość szybko jednak się wycofałam z tego pomysłu, kiedy ze strachu siedziałam pod łóżkiem, śmiertelnie przerażona grzmotami i błyskawicami…..ogromnej burzy.
Wstyd się przyznać – ja urodzona i wychowana w Gdańsku, marząca o żeglowaniu… a nigdy się nie zdobyłam nawet na najskormniejszy kurs żeglarski. Jedyne czym „żeglowałam” to kajak, ale w końcu to też łajba :) No i woda dookoła też jest!
motorowka trudno oplynac swiat (klopot z paliwem) dlatego lepiej studiowac sternika jachtowego a nie motorowodnego :)