Połowce

0

Patrzę okiem satelity na Połowce, małą wioskę położoną pomiędzy Dżurynem i Bazarem, na zachodniej Ukrainie, kilkanaście kilometrów od Buczacza i Czortkowa. Kręcąc kółkiem myszy pikuję w dół jak sokół po zdobycz. Widzę mozaikę pól, nie tak poszatkowaną jak u nas, wijącą się zakolami rzeczkę Dżurynkę, której brzegi obsiadły drzewa i krzaki, domy i zabudowania gospodarcze, a nawet małe pudełka aut.

Niestety tu skala się kończy, bliżej się nie da, obraz robi się chropowaty, rozpada na piksele. Googlowóz prędko tam nie zawita, o ile – patrząc na to co się u nich teraz dzieje – w ogóle. Trzeba będzie kiedyś samemu udać się w długą drogę, aby zobaczyć krainę dzieciństwa mojej Babci Heleny.

Tylko wyobraźnia może zabrać mnie w podróż w czasie i przestrzeni. Zamykam więc oczy, i oto stoję tam w czerwcowym słońcu, pośród pól pachnących zbożem i kwieciem, słyszę pszczoły z pasieki pradziadka Antoniego, a była to podobna duża, złożona z osiemdziesięciu uli pasieka, stojąca w sadzie, który kupił od Niemców z niemieckiej kolonii, leżącej pomiędzy Połowcami a Dżurynem.

W tamtym czasie mieszkają tam zgodnie Polacy, Ukraińcy, Żydzi i Niemcy, nie skłóciły ich jeszcze demony wojny, nie rzucili się sobie do gardeł, i nie zaczęli mordować. Jest dopiero rok 1913, to austriacka Galicja, jeszcze nie Polska, panuje im cesarz Franciszek Józef, dobrotliwie patrzący z portretów wiszących we wszystkich urzędach, szkołach a także w niektórych domach.

Moja babcia ma dziewięć lat, ubrana w letnią białą sukienkę ze śmiechem biega po sadzie, nie widząc mnie, bo przecież mnie tam nie ma. W oddali stoi dom Antoniego i Franciszki z domu Leszczyńskiej (z tych Leszczyńskich jak podkreśla starsza siostra mojego ojca, ciocia Krysia)

Nie wiem jak wyglądał tamten dom, czy był drewniany, czy murowany, kryty gontem, czy dachówką, a może słomą, kto wie. Ci co tam mieszkali odeszli już dawno, a po nim samym nie ostał się nawet fundament. Nie zachowało się ani jedno zdjęcie, obraz, czy dokument. Tylko słowa przekazywane z pokolenia na pokolenia, których ja jestem depozytariuszem, a które przekaże synowi, kiedy będzie na to gotowy.

Babcia więc biega między drzewami, być może jest z nią starsza siostra Ludwika, młodsza Józefa, Tadeusz i Maria. Pradziadka Antoniego już nie ma, umarł w 1908, zostawiając prababcię Franciszkę z gromadą dzieci.

A jak to się wszystko zaczęło?
Wrócę do tego niebawem.

2 myśli nt. „Połowce

  1. Basia

    Mój pradziadek Jakub Christmann urodził się w Połowcach w 1894r. Z ksiąg metrykalnych, do których dotarłam, wynika, że w wiosce było bardzo dużo osób noszących to nazwisko. Pewnie to rodzina. Może ktoś coś wie. Będę wdzięczna za każdą informację.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.