Pleban

Pod dom zajechał srebny, elegancki mercedes s-klasse z żółtymi firankami.

– Oho, Houston, w’ve got a problem – pomyślałem.

Raczej nie zdarzało się aby pleban odwiedzał wiernych. Po kolędzie, to co innego ale i wtedy tylko wybrańców, co zamożniejszych bądź partyjne szychy. Zwykłych szarych wiernych odwiedzali młodzi wikarczykowie. Uzbrojeni w małe terminale PDA skrzętnie spisywali stan wpólnoty parafialnej.

Zgiąłem się wpół i pognałem w stronę furtki. Czujny jak list w kurniku.

– Pochwalony Jezus Chrystus, niechaj…..
– Na wieki, wieków synu…- słoneczny uśmiech rozświetlił jowialną twarz plebana – wstańcie, wstańcie, nie trzeba. Zostawcie pierścień, obślinicie tylko, no już.
– Wasza ekscelencjo, co za zaszczyt ! Żonę wołam, dzieci….
– Nie, nie, z wami chce porozmawiać. Czasu wam nie zajmę, minutkę jeno

Na twarzy miałem przyklejony najlepszy z możliwych uśmiechów ale w sercu narastał niepokój. Coś musiało się stać. Podatek kościelny (ustawa z dnia 21 czerwca 2007) płaciłem przecież w porę. Na mszy codziennej pokazywałem się choć może nie w pierwszym szeregu. Książeczkę parafialną (sprawdzana na kolędzie) miałem w porządku. Wszystkie co tygodniowe spowiedzi odbyte. Coroczna pielgrzymka do Częstochowy odbyta. Raz nawet w Lourdes byłem. Wszysko w jak najlepszym porządku. A więc ?

– Z was dobry parafianin synu – rozpoczął pleban – na tacę dużo dajecie, Kościół nasz i całą naszą rodzinę parafianą mocno wspieracie.
– Staram się Ojcze Wielebny, w ramach moich możliwości
– Wiem, choć coś nie udzielacie się w naszym kółku Rodziny Radia Maryja ?
– Pracy dużo Ojcze, po nocach siedzę
– Ora et Labora, synu. Pracujcie uczciwie, dewizy dla kraju zarabiacie. To dobrze.

Odkąd wystąpiliśmy z UE i przyłączyliśmy się Wspólnoty Niepodległych Państw, potrzebne były dewizy. Bez nich nasza gospodarka by upadła bo bratnie kraje, Białoruś, Rosja, Ukraina nie były skore do pomocy. A wredni Niemcy i Amerykanie dużo życzyli sobie za technologie. Dodatkowo ci bezlitośni eurokraci biedny nasz kraj po trybunałach ciągali domagając się zwrotu za inwestycje jakie UE poczyniła podczas pierwszych trzech lat gdy byliśmy członkiem. Wódz naczelny Kaczyński a za nim cały zjednoczony naród, dawał odpór.

– Cóż Ojca sprowadza w moje skromne progi – nie wytrzymałem.
– Synu, nasz kraj solidarny, to wiecie ?
– Tak ojcze, trzeba sobie pomagać, bogaci biednym. Łatwiej jest wielbłądowi….
– Tak, tak synu – pleban otarł czoło białą chustką z złotym monogramem – jest tyle biednych rodzin co to mieszkać nie mają gdzie a i z pracą ciężko. W Wałbrzychu, na Podlasiu…

Już wiedziałem co się święci. W 2005 roku PiS obiecał 3 miliony mieszkań. Premier Kaczyński powtórzył tą obietnicę w 2006 roku. Niestety rząd nie potrafił zmusić dewlopperów. Nie opłacało im się budować, kredyty były strasznie wysokie, do tego rosnące podatki. Horendalne koszta pracy. A na dodatek brak pracowników, którzy zdążyli przed zamknięciem granic wyjechać do Anglii, Irlandii. Większość firm budowlanych padła, część zdążyła przenieść się do innych krajów UE, resztę rząd znacjonalizował ale nic to nie dało.

Wtedy Jacek Kurski wpadł na genialny plan – nacjonalizacja zasobów mieszkaniowych. Podliczono szybko ile jest domów jednorodzinnych i ustalono, że każdy właściciel ma prawo do 2 izb mieszkalnych. Reszta ma zostać oddana w użytkowanie wskazanym przez urzędy rodzinom (głównie członkom PiS i samoobrony). Plan z jednej strony gnębił bogatsze warstwy społeczne (o wiadomo jakim światopoglądzie) a z drugiej powodował masowy napływ do partii ludzi mniej zamożnych. Urawniłowka.

Tak oto w moim domu oprócz mojej rodziny mieszkała jedna całkiem sympatyczna z Sanoka oraz druga zupełnie nie sympatyczna z okolic Radomia. Pili cały dzień, szlajali się po okolicy. Podobno kradli. Oczywiście wyżej postawieni funkcjonariusze SamoPiS’u skutecznie załatwiali zwolnienie. “…bo warto być członkiem” – mówiono z przekąsem.

– No i nasza wspólnota postanowiła, że weźmie pod opiekę dodatkowe rodziny z bratniej parafii w Korbielowej – pleban wyrzucił z siebie w końcu cel wizyty – Oczywiście synu, nie ma obowiązku

Obowiązku może i nie było ale wiedziałem co oznacza odmowa. Wolałem nie ryzykować.

– Tak, tak, Ojcze, miejsce się znajdzie. Dom duży, przeniesiemy się z żoną do piwnicy. Zwolni się jedna izba.
– No to wspaniale synu, wspaniale – uśmiechnął się pleban – nasza wspólnota będzie wam wielce wdzięczna a i słowo szepnę pierwszemu sekretarzowi
– Ojcze Wielebny, nie trzeba, naprawdę nie trzeba….
– A nie mówcie tak synu, towarzysze z partii też wdzięczność swą okażą. Bóg zapłać.
– Bóg zapłać Ojcze.

Wcisnął swą ojcowską nieco dużą figurę do mercedesa, dał znak kierowcy i odjechał.

————————————————

Poprzedni odcinek:  Dzielnicowy

8 myśli nt. „Pleban

  1. xnb (aries.mehehe)

    O ile pamiętam, to kiedyś był taki motyw, że jakaś ustawa pozwalała zameldować się bez zgody głównego lokatora, czy jakoś tak i dziennikarze się u jakiegoś polityka chcieli zameldować w domu ;) Nie wiem ile w tym prawdy… A co do Twojej wizji, niestety całkiem realna i przerażająca… ale za to fajnie opisana ;)

    Odpowiedz
  2. Pingback: Dzielnicowy « Fraglesowe widzenie świata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.