Z wyra się zwlekłem. Niebo niczym stara mokra ścierka. Deszcz próbuje rozbić szyby. Kot Roman wymoknięty szczęka pewnie gdzieś pod krzakiem. Jego wina, nie wrócił na noc do domu.
Jeszcze tylko niecałe trzy miechy i zrobi się złota polska jesień. Potem zakrólują północne zimne wiatry i spadnie śnieg. Nastanie półroczna noc polarna. Na rakietach trzeba będzie po chleb do sklepiku wiejskiego bieżyć.
Gdyby Chopinowi, miast na emigracji, przyszło żyć pośród tych wierzb deszczem smaganych, dróg błotnistych, nie stworzyłby tych wszystkich smętnych mazurków. Komponowałby ku pokrzepieniu serc szlagiery słońcem południowym (Boys Boys Boys ;-) ) przepełnione.
Nie pozostaje nic innego jak pić. Zacny antałek miodu, jesienną porą pędzony, schowany mam w piwniczce. Żona kominek rozpali, kudłate pacholę choinkę ustroi, kolędy zanucimy he he he
Świetne zdjęcie!
Te krople deszczu na szybie znakomicie pokazują atmosferę czerwca w tym roku:(
..no i Panie bracie wykrakales..taka pogode mamy w pln Michigan ,bylo troche wscieklego lata a teraz to ..czekamy na jesien!!!!Uklony
400 km na polnoc od Ciebie mam piekne slonce i 25 stopni w cieniu. A przezyc ten upal mozemy tylko dzieki damskiemu wiatrowi ktory jednak troche chlodzi.