Kapitan zwołał spotkanie całej załogi do mesy. Siedliśmy wkoło okrągłego stołu. Tylko kucharz nie dołączył ale bacznie się przysłuchiwał pucując garnki.
– Wiecie Panowie co to jest? – Kapitan podniósł do góry słoik z czerwonym proszkiem.
– Nie, choć kolorem przypomina mi …. – powiedział rosły bosman, władca maszynowni.
– Pierwszy, proszę otworzyć tylko ostrożnie – przerwał mu Kapitan.
Pierwszy mocował się chwilę z zakrętką, po czym spojrzał pytającą na Kapitana.
– Masz rurkę? Usyp kreskę i wciągnij – powiedział tenże.
Pierwszemu nie trzeba było powtarzać. Z kieszeni na piersi nieodzowną szklaną rurkę, pochylił się nad stołem i ruchem znawcy wessał czerwony proszek do nosa. Reszta zamarła. Kucharz powoli odłożył rondel.
Pierwszy przymknął oczy. Odchylił głowę do tyłu i zamarł w tej pozycji. Nagle jego ciałem wstrząsnął mocny dreszcz.
– Yes! Yes! Yes! – wyrzucił z siebie niczym pewien pisuarański polityk – najprawdziwszy melanż!
– Co? – Reszta zakrzyknęła jak jeden mąż i powstała ze swoich miejsc.
– Panowie, lepsze niż z Arrakisa – powiedział Kapitan uśmiechając się szeroko.
– Ale skąd? Jak? – zdumiał się, jak zwykle usmarowany smarem, pierwszy mechanik.
– Znaleźliśmy Czerwie – odpowiedział Kapitan – Siedzimy na olbrzymiej żyle złota.
– Nie możemy rozpocząć eksploatacji na zamieszkanej planecie – zaprotestował pierwszy.
– Kto mówi, że jest zamieszkana? Może wymarli zanim osiągnęli poziom spacjalny?
– Roman wie? – spytał rzeczowo mechanik
– To on wskazał nam czerwie jako źródło pokarmu. Nazwał je dżdżownice. Nie wie jednak nic o melanżu – odpowiedział nawigator.
– Panowie gęby na kłódkę!- rozkazał Kapitan i dodał – Będziemy bogaci. Rozejść się.
—
to oni sproszkowali te dzdzownice??
a poza tym Roman na guru nam tu wyrasta, nie ma to jak odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku…
(basenowa forma wyzsza nie pozarla jednak gospodarza) ;)
Nieźle kiedy pojawią się Harkonennowie co sądzisz o najnowszej książce z cyklu Diuna jaka się ukazała Dżihad Bulteriański
Zawsze lubilam dzdzownice- teraz juz wiem dlaczego ;)
Roman przekonal zycie w prywatnym akwenie wodnym, zeby oszczedzilo budowniczego grzadek? To milo z jego strony ;)
PS: Juz sie zaczelam obawiac o zycie Fraglesiego.
Spotkalem nad brzegiem rzeki kolege, ktory lapal ryby. Jedn policzek wygladal na spuchniety.
Problem z zebami? zapytalem.
Nie, trzymam tylko dzdzownice, aby sie nie porozlazily-odpowiedzial.
Smacznego, dla wrazliwych, ktorzy akurat jedza.